Manga
Oceny
Ocena recenzenta
9/10postaci: 8/10 | kreska: 9/10 |
fabuła: 7/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Blame!
- Blame! (ONA)
- Blame! [2007] (OAV)
- Blame! [2017] (film)
- Blame Gakuen!
- Blame Gakuen! And So On
- NOiSE
Wstrząsająca i pełna akcji wizja postapokaliptycznego świata, w którym zatarła się granica pomiędzy człowiekiem a maszyną.
Recenzja / Opis
Akcja mangi toczy się w nieprawdopodobnie wielkiej budowli, zwanej Miastem i zajmującej sporą część układu słonecznego. Powstało ono najpewniej na planecie bliźniaczo podobnej do Ziemi jako recepta na jej przeludnienie. Początkowo spełniało swoją funkcję znakomicie i rozrastało się błyskawicznie, zajmując coraz to nowe obszary, dzięki niezliczonym maszynom budującym i przenoszącym kolejne jego fragmenty. Życie w nim musiało być bardzo wygodne, tym bardziej, że jego mieszkańcom udało się opanować do perfekcji cyborgizację ludzkiego ciała i klonowanie, opracować technologie pozwalające na teleportację i manipulowanie grawitacją oraz stworzyć Sieciosferę – wirtualną rzeczywistość, w której ludzie mogli funkcjonować na zupełnie innych zasadach niż w realnym świecie. Nad bezpieczeństwem tego wszystkiego mieli czuwać strażnicy z „genami sieciowymi” oraz system Safeguard, zdolny w razie potrzeby do błyskawicznego tworzenia całych chmar androidów bojowych.
Minęła jednak bliżej nieokreślona ilość czasu i Miasto pogrążyło się w kompletnym chaosie, rozrastając się w niekontrolowany sposób i pochłaniając wszystkie napotkane satelity i ciała niebieskie. W głębi najstarszych poziomów zniknęła nawet błękitna planeta, na powierzchni której powstało. Przyczyny tej ekspansji giną w dalekiej przeszłości, ale skutki okazały się tragiczne – miasto zmieniło się w monumentalne w niemal każdym znaczeniu tego słowa połączenie ruin, labiryntu, pustyni i cmentarza. Większość populacji w trakcie tego trwającego tysiące lat procesu została unicestwiona, a nieliczne żyjące obecnie społeczności codziennie muszą walczyć o przetrwanie. Co gorsza, system Safeguard oszalał i uniemożliwił podróże pomiędzy różnymi częściami miasta, a także zaczął zabijać wszystkich nieposiadających „genów sieciowych”. Część poziomów została z kolei opanowana przez nową siłę – cyborgi, nazywające siebie „krzemowymi istotami” i zajmujące się głównie szerzeniem terroru i śmierci. Ludzie wydają się w porównaniu z nimi żyjącą skamieniałością, trapioną przez choroby i mutacje genetyczne sprawiające, że spotkanie osoby o DNA pozbawionym poważniejszych mutacji graniczy z cudem. Lecz ten świat nie został jeszcze skazany na zagładę, Sieciosfera wciąż istnieje, a kolejne poziomy przemierzają osoby poszukujące czegoś, co mogłoby odmienić obecną sytuację. Jednym z nich jest Killy, kończący właśnie kolejną podróż. Zamiast odpoczynku czeka go jednak najdłuższe i najtrudniejsze zadanie – odnalezienie osoby posiadającej „geny sieciowe” będące kluczem do odzyskania kontroli nad Miastem. Wyrusza więc bez słowa skargi w kolejną i najprawdopodobniej ostatnią misję, podczas której będzie musiał przebyć setki poziomów, począwszy od takich, w których normalne życie jest możliwe, poprzez pola bitew, po niemal puste i gigantyczne pustkowia.
Tym, co uczyniło Blame! wyjątkowym, jest nie tylko bogate i pełne zagrożeń uniwersum, ale też niezwykła dla komiksu japońskiego narracja. Od początku rzuca czytelnika w sam środek historii bez wyjaśnienia, kim są bohaterowie, a jedyną wskazówką dotyczącą miejsca akcji jest niepokojący napis: „Może na Ziemi. Może w przyszłości”. Wszystkiego dowiadujemy się dopiero z czasem, śledząc wydarzenia i stosunkowo nieliczne wypowiedzi bohaterów. Fabuła pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, niejasny jest nawet powód utracenia kontroli nad Miastem. Dlatego też często spotykałem się z opinią, że śledzenie fabuły jest trudne, choć w rzeczywistości jest bardzo prosta i składa się z paru dłuższych wątków, powiązanych z poszukiwaniem „genów sieciowych”, przerywanych krótkimi epizodami z podróży po Mieście. Przyznaję, że początkowo może to przytłaczać, a liczba przeróżnych niedopowiedzeń jest ogromna i trzeba zwracać uwagę nawet na najdrobniejsze szczegóły, gdyż łatwo przegapić ważne informacje. Z drugiej strony Blame! jest jednym z niewielu znanych mi tytułów, które po prostu trzeba przeczytać przynajmniej dwa razy, gdyż wrażenia po pierwszej i drugiej lekturze mogą być zaskakująco różne, a kolejne podejście do lektury potrafi mocno zaskoczyć.
Duża w tym zasługa sprzeczności, typowych dla tego świata. Ludzkie społeczności żyjące w nielicznych ocalałych osiedlach są pełne analfabetów i chorych, a większość zaawansowanych technologii po prostu przepadła. Pomimo to w Mieście wciąż działają maszyny o wprost nieprawdopodobnych możliwościach i jedynym problemem jest brak osoby, która mogłaby je należycie wykorzystać. Bohaterowie najczęściej przemierzają Miasto pieszo, pomimo otaczającej ich zaawansowanej technologii pozwalającej nawet na teleportacje. Nic w tym jednak dziwnego, gdyż pojazdy i windy pojawiają się rzadko, a spora część dróg i korytarzy została zbudowana tak, by jak najbardziej utrudnić poruszanie się po nich.
Manga całymi garściami czerpie z wielu gatunków, włącznie z horrorem science‑fiction. Większość Miasta jest skryta w półmroku, pozbawiona roślinności, pełna zagadkowych instalacji i opuszczonych osad ludzkich, w których na każdym kroku może czaić się niebezpieczeństwo. Fabuła cały czas buduje poczucie zagrożenia, trzyma w napięciu i nie oszczędza zarówno bohaterów, jak i zwykłych ludzi, co wynika z przewagi liczebnej i wyjątkowej potęgi przeciwników. Pojedynczy android obronny systemu Safeguard, uzbrojony w Gravitational Beam Emiter, niszczy jednym strzałem wszystko w obszarze kilkunastu kilometrów i jest w stanie bez większego problemu likwidować całe ludzkie osiedla. Nic więc dziwnego, że organiczne życie wymiera na większości poziomów, a niemalże jedynymi zwierzętami, jakie można spotkać, są nieliczne groteskowe mutanty. Blame! nie stroni także od symboliki i eksperymentów, czego przykładem jest pojawiająca się wielokrotnie na kadrach latimeria, „żywa skamieniałość”, mająca dość oczywiste, lecz poruszające do głębi znaczenie. Autor parokrotnie nawiązuje też do sztuki, w tym (uwaga!) do malarstwa Zbigniewa Beksińskiego. To jednak mnie nie dziwi, gdyż twórczość Beksińskiego i Tsutomu Niheia ma wiele punktów wspólnych, takich jak nastrój grozy, surrealistyczne postacie, monumentalne budowle i niezwykłe operowanie kolorem. W fabule wykorzystywane są motywy podróży w czasie i przestrzeni oraz alternatywnych i wirtualnych rzeczywistości. Szczególnie ciekawy jest ostatni z nich, gdyż autor faktycznie miał ciekawy pomysł na świat stworzony z zer i jedynek i spożytkował go, jak mógł najlepiej. Powstało w ten sposób bliźniacze uniwersum, fascynujące nie mniej niż całe Miasto, choć jeszcze bardziej tajemnicze i obce.
Wszystkich bohaterów poznajemy stopniowo poprzez czyny i nieliczne dialogi, natomiast ich myśli pozostają całkowitą niewiadomą. Wszyscy mają silne i mocno zarysowane charaktery, dzięki którym nie poddają się rozpaczy nawet w beznadziejnej sytuacji. Postaci pojawia się niewiele, przez co trudno się pozbyć uczucia samotności towarzyszącego kolejnym rozdziałom, zaś pojawienie się żywego człowieka za każdym razem budzi zaciekawienie i obawy. Choć Miasto jest niezwykle bogatym uniwersum, w którym mogą istnieć nawet utopie, to nic nie może zagwarantować, że spotkana osoba ma przyjazne zamiary, nie jest szalona ani nie jest cyborgiem. A nawet jeśli pozostała, jak na normy tego świata, zdrowa na ciele i umyśle, to czy pomagając jej, bohaterowie nie wpakują jej lub siebie w jeszcze gorsze tarapaty? W dodatku człowieczeństwo sporej części postaci budzi wątpliwości, czego przykładem jest nawet główny bohater – Killy.
Normalna osoba nie byłaby w stanie przeżyć upadku z dużej wysokości i licznych postrzałów, a następnie otrzepać się z kurzu i iść dalej, jakby nigdy nic. Mało tego! Nie szkodzi mu nawet przebicie na wylot ostrzami, spalenie żywcem ani odstrzelenie kończyn i sporej części głowy. Wydaje się też w jakimś stopniu odporny na ból, gdyż po obcięciu jednej ręki bez wahania sięga po broń drugą. Nie jest jednak nieśmiertelny, a niesamowitą odporność zawdzięcza nie tylko swojej budowie, ale też niezwykłej wewnętrznej sile i woli przetrwania. Killy nie ma chwil zwątpienia ani słabości. Pomimo kolejnych przeszkód po prostu prze naprzód, wykonując swoje zadanie i pomagając wszystkim napotkanym ludziom. Jest małomówny i rzadko okazuje emocje, ale potrafi wpaść w graniczącą z szaleństwem wściekłość i z całych sił nienawidzi cyborgów. W dodatku coś jest nie w porządku z jego wspomnieniami – pamięta jedynie część swojej przeszłości, sięgającej nieprawdopodobnie wiele lat wstecz. Gdy sytuacja tego wymaga, bez wahania sięga po broń – niepozorny pistolet, będący prawdopodobnie najpotężniejszą bronią w Mieście, zdolną do niszczenia nawet absurdalnie wytrzymałych ścian – Megastruktur, oddzielających kolejne poziomy.
Największym plusem tego tytułu jest fantastyczna kreska, z szalenie szczegółowymi tłami, utrzymanymi w ciemnej tonacji. Tsutomu Nihei bez problemu radzi sobie z rysowaniem całych miast, skomplikowanych sieci przewodów, przepaści i mostów. Już na pierwszy rzut oka widać, że zna się na architekturze, a jego pomysły na ogromne kompleksy miejskie zachwycają rozmachem, szczegółowością i pomysłowością. Jednocześnie łatwo dostrzec, że nie jest to świat stworzony dla ludzi. Schodom i mostom niemal zawsze brakuje najprostszych ułatwień i często wystarczy jeden nieostrożny krok, by runąć w przepaść. Część architektury jest także kompletnie niepraktyczna i niczym dziwnym nie jest widok wznoszących się na całe kilometry wież bez wind lub drzwi umieszczonych poziomo w ścianie. Na ogromnych przestrzeniach pojawiają się często wyładowania elektryczne, które dla żyjących ludzi stanowią śmiertelne niebezpieczeństwo. Charakterystycznym dla Niheia motywem jest szeroka perspektywa, służąca do pokazania z oddali miejsca akcji. Pozwala to na pokazanie ogromu świata lub skali zniszczeń dokonanych przez bohaterów, ukazywanych wtedy jako malutkie kreski lub punkciki. Choć Blame! jest rysowany czarno‑białą kreską, to warto także wspomnieć o wyjątkowym sposobie kolorowania wybranych stron i okładek, wykorzystującym połączenie czerni i mocno nasyconych kolorów.
Szkoda tylko, że projekty ludzi zauważalnie ustępują tłom. Są do siebie zbyt podobni, mają ubogą mimikę, a ich ubraniom brakuje szczegółów. Nie do końca udaje się też pokazywanie ich w dynamicznych scenach – często wtedy wyglądają drętwo. Sytuacja poprawia się jednak już pod koniec drugiego tomiku, a bohaterowie zaczynają wyglądać naturalniej… i młodziej. W późniejszych rozdziałach projekty postaci ponownie się zmieniają i można naprawdę się zdziwić, porównując ich wygląd na przestrzeni kilku tomów. Niestety autor zaczął dobrze radzić sobie z projektami zwykłych ludzi dopiero od czasu wydania Abary, czyli w dwa lata po zakończeniu Blame!. Za to projekty „nieludzkich” postaci są o kilka klas lepsze. Już spotkana w jednym z początkowych rozdziałów strażniczka laboratorium cyborgów zaskakuje wyglądem – śliniąca się wydłużona głowa z kilkudziesięcioma lufami wystającymi z oczu i ust, osadzona na przypominającym kręgosłup korpusie zwisającym z sufitu budzi zarówno grozę, jak i fascynację. Nie ustępują jej pomysłowością pojawiające się w dalszych tomach projekty ogromnych maszyn wznoszących kolejne części Miasta, zwanych Budowniczymi, przeróżne cyborgi, Safeguardy, Eksterminatorzy, organizmy Proxy wykorzystane przez Sieciosferę do łączenia się z miastem, Sztuczne Inteligencje i maszyny bojowe.
Blame! jest zdecydowanie najlepszą cyberpunkową mangą z przełomu wieków, którą spokojnie można postawić w jednym rzędzie z klasykami pokroju Ghost in the Shell, Eden: It's an Endless World, Battle Angel Alita czy Akira. Nie jest jednak tytułem dla każdego, a już na pewno nie dla osób, które chcą mieć podane wszystko na tacy, gdyż od razu rzuca czytelnika w sam środek historii, zaś większość zasad rządzących uniwersum trzeba odkryć samemu podczas lektury.
Recenzje alternatywne
-
gentle monster - 2 lutego 2009 Ocena: 10/10
Klasyk cyberpunku, który jest dowodem na to, że dwie rzeczy są nieskończone: ludzka wyobraźnia i potencjał drzemiący w mandze jako formie przekazu. więcej >>>
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Kodansha |
Wydawca polski: | J.P.Fantastica |
Autor: | Tsutomu Nihei |
Tłumacz: | Paweł Dybała |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | J.P.Fantastica | 4.2016 |
2 | Tom 2 | J.P.Fantastica | 8.2016 |
3 | Tom 3 | J.P.Fantastica | 1.2017 |
4 | Tom 4 | J.P.Fantastica | 6.2017 |
5 | Tom 5 | J.P.Fantastica | 9.2017 |
6 | Tom 6 | J.P.Fantastica | 1.2018 |