Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 2/10 kreska: 5/10
fabuła: 2/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 11
Średnia: 4,09
σ=2,07

Wylosuj ponownieTop 10

Bronze: Zetsuai since 1989

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1992-2011
Liczba tomów: 15
Tytuły alternatywne:
  • ブロンズ
Gatunki: Dramat, Romans
Postaci: Artyści; Rating: Przemoc, Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi

O, Angstu Królowo, kolejne, nadobne wcielenie Twe na padół ten zstąpiło…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Enevi

Recenzja / Opis

Porzucając ten iście poetycki(?) wstęp, wracamy do naszych zranionych duszyczek, które już teraz toną w swoim nieszczęśliwym związku. Wątpliwości, niepohamowana żądza, strach i takie tam inne uczucia zrodzone z wewnętrznych rozterek Takuto i Koujiego to przeżytek. Autorka bowiem postanawia zabrać czytelników w jeszcze bardziej „fascynującą” podróż, po przeróżnych traumach i nieszczęściach. Jeśli w poprzednich pięciu tomach bohaterowie cierpieli głównie psychicznie i przez siebie nawzajem, to tym razem zafundowano im pełny zestaw wszelkich możliwych wypadków losowych, jakie gatunek dramatu na oczy widział.

Wystarczy chyba wspomnieć o samym początku, kiedy to Takuto, wyszedłszy wreszcie z cienia, postanowił poświęcić się karierze piłkarskiej i został zaproszony na tydzień do Włoch. Oczywiście Kouji nic o tym wcześniej nie wiedział i poinformowany za pomocą krótkiej wiadomości na kartce popędził na lotnisko, jakby Takuto miał wyjechać na co najmniej kilkuletni kontrakt bez pożegnania. Nasz artysta wskoczył więc na swój motocykl i ruszył w rozpaczliwą pogoń za swym ukochanym, który przecież opuszcza go na cały tydzień. Teraz obstawiajcie różne możliwości. Tak, zgadliście – Kouji miał wypadek. I co teraz? Dobre pytanie, bo to zaledwie początek, a dalej jest jeszcze zabawniej.

Przez piętnaście(!) tomów autorka z lubością maltretuje swoich bohaterów, spychając ich do otchłani rozpaczy, coraz głębiej i głębiej. Prawie jak studnia bez dna, ale musiało się to jakoś (i kiedyś) skończyć. Jesteśmy świadkami kolejnych mniej lub bardziej losowych wypadków (zbiegi okoliczności musiały chyba dostać jakąś szczególną premię…) – Minami Ozaki skutecznie zmusiła do współpracy (chyba szantażem) wszelkie możliwe schematy. Piętrzące się nieszczęścia wchodzą tutaj na coraz to nowe poziomy, tragizm zaś szczytuje wielokrotnie. W efekcie zamiast wywołać wzruszenie i zadumę na temat tego, ileż to dramatycznych rzeczy może się w życiu wydarzyć, całość sprawia, iż zaczynamy się zastanawiać, kiedy stężenie absurdu osiągnie 100%, bo wszelkie normy zostały już przekroczone. Nasza para kontynuuje swoje Masochistyczne tango i – jakby tej patologii było mało – na scenę wkracza porządnie popaprana rodzinka Koujiego (która ponoć ma obsesję na punkcie tradycji). I naprawdę nie miejcie jakichkolwiek nadziei, gdyż nawet jeśli traficie na spokojniejszy fragment i ze zdziwieniem stwierdzicie, że bohaterowie są na dobrej drodze, by w przyszłości znormalnieć, to możecie być pewni, że już za rogiem czyha następna trauma, która z przyjemnością im dokopie. A, i jeszcze jedno – doszukiwanie się w tym wszystkim choćby odrobiny sensu… nie ma najmniejszego sensu. Teoretycznie kolejne wydarzenia powiązane są ze sobą jakimś łańcuchem przyczynowo­‑skutkowym, ale tak na dobrą sprawę, to logika zwiała ze scenariusza już dawno i nawet słowo „melodramat” nie spełnia swojego zadania, a wiele telenowel wysiada w przedbiegach.

Szczerze przyznam, że o samych postaciach dużo więcej niż to, co już jest powyżej, trudno mi napisać. Takuto chyba poradził sobie(?) z traumą, która czekała dwanaście lat, żeby go dopaść i jeszcze spowodowała kolejną… Dzielny chłopak! Postanawia rozwijać swoje sportowe umiejętności i być może wreszcie stanąć na nogach. Jednak jak bumerang powraca permanentna trauma (tak, wiem, nadużywam tego słowa, ale trudno znaleźć ekwiwalent) w postaci samego Koujiego, którego osoba kładzie się cieniem na duszy Takuto i pozostawia niezmywalne piętno. Kouji ma obsesję i praktycznie, można nazwać to uzależnieniem. Zdaje sobie sprawę, jak beznadziejna jest sytuacja, a mimo to dalej brnie w ocean rozpaczy. Relacje tych dwóch wyglądają mniej więcej tak: Takuto ma wątpliwości i najlepiej byłoby, gdyby Kouji zostawił go w spokoju, czasem jednak daje za wygraną i wtedy jego niezrównoważony „partner” wyładowuje na nim swoje frustracje. Błędne koło niechęci, wybuchów emocji, wątpliwości, rozpaczy i wszelkich namiętności kręci się ochoczo coraz szybciej i szybciej. I żeby było ciekawiej, na przestrzeni czasu nie zauważyłam, by istota tego patologicznego związku uległa jakiejkolwiek znaczącej zmianie. Gdy tylko myślimy, że bohaterowie wreszcie podejmą jakąś normalną decyzję, ci przekraczają kolejne granice absurdu. Chyba tylko w imię idei, jaka przyświecała autorce – by stworzyć czysty roztwór tragizmu. O Serice i Shibuyi już pisałam w recenzji Zetsuai 1989. Do grona popaprańców dołącza rodzinka Koujiego, o której powiedzieć, że jest dość dziwna, to zdecydowanie za mało. Kolejne wynaturzenia, kolejne traumy (przepraszam!)… Ot, kolejne źródełko nowych dramatów. Charakterów nie wymagajcie, naprawdę, wszystkie padły na nieznaną chorobę.

Sama kreska? Właściwie powtórka z rozrywki z bonusem w postaci wyrabiającego się na przestrzeni lat warsztatu. Styl pani Ozaki to nadal stara, specyficzna szkoła, ale przynajmniej całość jest na równym poziomie. Może zwiększyła się nieznacznie częstotliwość teł oraz ilość detali, ale nadal jednak bez rewelacji.

Zdawać by się mogło, że Minami Ozaki z ogromną przyjemnością łamie swoich bohaterów na kole życia, życia tak pełnego nieszczęść, że porównanie do szarego papieru toaletowego ze wstydem może się schować. Maltretowanie postaci to dość powszechne hobby, ale chyba częściej wodze wyobraźni popuszczają fani. Mam nieodparte wrażenie, że w przypadku Bronze ciężko byłoby wymyślić coś jeszcze bardziej tragicznego. Wór wszelakich pomysłów został dość efektownie opróżniony i trudno oczekiwać więcej. Czytelniczki (panów nie podejrzewam) o skłonnościach zarówno sadystycznych, jak i masochistycznych zapewne z wielką chęcią sięgną po tę mangę. A tak na poważnie: sądzę, iż autorka chciała stworzyć ultra wzruszającą historię, tylko niestety, coś jej bardzo, bardzo nie wyszło. Z tego, co wyczytałam, Zetsuai/Bronze to klasyka gatunku yaoi. No dobrze, stare toto jest i z pewnością wyróżnia się tonami tragizmu… Ale w gruncie rzeczy niczym poza tym.

Enevi, 7 października 2010

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shueisha
Autor: Minami Ozaki