Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 2/10 kreska: 10/10
fabuła: 1/10

Ocena redakcji

1/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 1,20

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 39
Średnia: 3,92
σ=2,42

Wylosuj ponownieTop 10

Yokujou © Max

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2005-2006
Liczba tomów: 7
Tytuły alternatywne:
  • Desire Climax
  • 欲情©MAX
Gatunki: Dramat, Romans
Widownia: Shoujo; Postaci: Meido, Uczniowie/studenci; Rating: Seks; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Trójkąt romantyczny

Kolejna, przedramatyzowana i zupełnie pozbawiona humoru, opowieść o biednej dziewczynie, bogatym, egoistycznym młodzieńcu i obmacywaniu. Tylko dla wielbicieli schematu „lubieżny pan/uległa służąca”.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Któregoś dnia kolega spytał mnie, czy nie poleciłabym mu fajnej romantycznej mangi. Nie wiedząc, w czym dokładnie gustuje, poprosiłam o jakieś dalsze informacje. „Coś w stylu Desire Climax”, odpowiedział, i zapadła taka niezręczna cisza. Mój mózg rozpaczliwie próbował przetworzyć tę krótką, acz jakże szokującą informację. Być może chodzi tu o różnicę w sposobie patrzenia na świat mężczyzn i kobiet, ale czytając ową mangę, na usta cisnęła mi się cała litania przeróżnych epitetów, wśród których z pewnością nie było słowa „romantyczna” (chociaż, paradoksalnie, gatunkowo jest to romans). Albo może kolega był po prostu dziwny. Jednak, jako że Tanuki nie zamieściłoby czegoś, co składa się wyłącznie z długiej listy przymiotników (na dodatek w dużej części zawierającej te podlegające cenzurze), nie mam innego wyjścia, jak dodać kilka rzeczowników, czasowników i tym podobnych, żeby wyszła recenzja.

Rodzina Omori jest biedna. Bardzo biedna. Ojciec nie żyje, matka w szpitalu, jedno dziecko jest w gimnazjum, drugie w liceum. A rachunki za szpital, dom, prąd, gaz itd. płacić trzeba. Dlatego też Mio, siedemnastoletnia uczennica liceum, po szkole pracuje do późna jako sprzątaczka na stacji paliw. Którejś nocy, wracając do domu, jest świadkiem bójki. Już, już ma zamiar wezwać policję, kiedy jeden z uczestników bijatyki romantycznie (według standardów ludzi pierwotnych) chwyta ją za włosy i zakazuje jakiegokolwiek dzwonienia. Mio jest przerażona – w mdłym świetle latarni nie widzi dokładnie chłopaka, ale już w tym momencie może z całą pewnością stwierdzić, że, cytuję: „On jest zupełnie jak dzikie zwierzę!”. Za chwilę okazuje się, że jest nie tylko dziki, ale też całkiem inteligentny i bystry, domyśla się bowiem, że skoro Mio pracowała do tak późna, to z pewnością daleko jej do bycia bogatą. Skutki tego jakże odkrywczego wniosku są niespodziewane i dość niezrozumiałe. Chłopak proponuje nagle dziewczynie, że jeśli potrzebuje pieniędzy, to on może ją kupić. Po czym chwyta ją w pół i obdarza namiętnym pocałunkiem. A na zakończenie dosłownie obsypuje szeleszczącymi banknotami i mówi, że od teraz należy ona do niego. Na drugi dzień Mio niespodziewanie dostaje propozycję objęcia posady pokojówki w rezydencji człowieka, u którego jej rodzina dzierżawi swoją skromną chatkę. Jako że nie podoba jej się ten pomysł, postanawia porozmawiać z panem Jinnai. Niestety, nie udaje się jej do niego dotrzeć, bo będąc już w rezydencji nagle zostaje brutalnie wepchnięta do jednego z pokoi przez jego syna Shoei, ze względu na bogactwo, inteligencję, urodę i olśniewająco dobre maniery zwanego Księciem. Na oczach skonsternowanej Mio (i autorki recenzji) młodzieniec ów zdejmuje okulary i malowniczym ruchem ręki roztrzepuje przylizaną fryzurę, po czym mrużąc złowrogo oczy oświadcza, że dziewczyna nie ma prawa odrzucać propozycji zatrudnienia, bo przecież on już ją kupił. Niemożliwe! Czyżby Książę był tym brutalnym i dzikim jak zwierzę osobnikiem, który poprzedniej nocy skradł Mio jej pierwszy pocałunek?!

No dobrze, to było pytanie retoryczne. Wszyscy oczywiście i tak już wiedzą, że owszem – Książę Jinnai ma dwie osobowości. Tę gorszą i tę lepszą, tylko ta gorsza, niestety, jest tą prawdziwą i wyłazi na wierzch o wiele częściej, niż czytelnik mógłby znieść. I dlatego fabuła jest tak bardzo naiwna, przewidywalna i irytująca. Bo znając początek oraz zobaczywszy dwójkę głównych bohaterów, łatwo można domyślić się reszty. Tak, to mniej więcej ten sam schemat, który opisywałam w recenzji Hot Gimmick, z ubogim i straszliwie nieżyciowym dziewczątkiem oraz nieustannie napastującym ją bogatym, rozpieszczonym i samolubnym paniczem. Mówiąc ogólnie, fabuła jest z tych, co to są trujące dla umysłu i wybitnie męczące. Już przy stronie jedenastej pierwszego rozdziału opadły mi ręce, przy trzydziestej miałam ochotę to wszystko rzucić w diabły, w rozdziale czwartym częstotliwość molestowania seksualnego zaczęła straszliwie działać mi na nerwy i nużyć, a potem mnie przeraziła, gdy uświadomiłam sobie, że rozdziałów jest aż czterdzieści osiem. Fala pożądania ogarnia dwójkę głównych bohaterów dosłownie wszędzie: w domu (jego i jej, dlaczego mieliby się ograniczać?), w ogrodzie, w ogrodzie warzywnym, w sklepie, przed jej domem, w oceanarium, w willi rodziny Jinnai, w sklepie – a, sklep już był – ach, ale nie wspomniałam jeszcze o zatłoczonej, ruchliwej ulicy… A w końcu na poboczu ścieżki i w opuszczonej szkole. A kończąc tę wyliczankę i przechodząc do konkretów: w Desire Climax nie znajdziemy absolutnie niczego nowego, wręcz przeciwnie, będziemy mieli, jak zwykle w przypadku tego typu historii, do czynienia z Wyjątkowo Wrednymi Intrygami, Rodzinnymi Tajemnicami, a dodatkowo tradycyjnie nie będziemy pewni, kto jest czyim dzieckiem i czy jakiś nieznany potomek nie wyskoczy nagle zza rogu. Nie zapomniano nawet o starym, zawsze działającym numerze z wysoko zawieszoną półką, kiedy to dziewczyna nie może czegoś dosięgnąć, a chłopak staje za nią, no i wiadomo – dotyk umięśnionego torsu, rumieńce na policzkach i malownicze kwiatki w tle. Ech, aż nie wiadomo, jak to skomentować. Właściwie używane przeze mnie dotąd słowo „fabuła” jest raczej na wyrost, bo to, co dzieje się w mandze, tak naprawdę nie zasługuje na to miano; nic nie idzie do przodu, wszystko jest wtórne i nudne. To raczej taki bączek – stojąc ciągle w tym samym miejscu kręci się wokół własnej osi. A w końcu zatacza się i upada.

O bohaterach również nie można powiedzieć, że grzeszą oryginalnością. Mio jest ładna, miła, straszliwie naiwna, prawie całkowicie pozbawiona charakteru, a jej wiara w innych ludzi jest wręcz absurdalna. Owszem, od czasu do czasu ma przebłyski jakiejś tam stanowczości, ale nie należy tego traktować poważnie. Ach, no i zapomniałabym wspomnieć! – znajdzie się tutaj też coś dla wielbicieli meido, jako że całkiem często zdarza się jej paradować w króciutkiej sukieneczce o kroju podkreślającym biust i w koronkowym czepeczku na głowie. Księciu Jinnaiemu z kolei nie można zarzucić braku inteligencji czy bystrości, jednak i tak musi mieć coś nie w porządku z głową, skoro w każdym zdaniu, ba!, słowie wypowiedzianym przez Mio potrafi doszukać się zachęty do dalszego molestowania. Dodatkowo jego zabójcze spojrzenia (które pewnie miały sprawiać, że Mio oraz czytelniczkom będą miękły nogi), powtarzany raz po raz okrzyk „Jesteś moja!” oraz taktyka „Im bardziej protestujesz, tym bardziej chcę to zrobić” (dosłowny cytat) bardzo szybko stają się nudne. Mówiąc o bohaterach, nie można nie wspomnieć o Hinacie Omori, młodzieńcu cierpiącym na kompleks siostry wykraczający poza wszelkie granice. Najprawdopodobniej podpada to pod zdradzanie szczegółów fabuły i psucie przyjemności (?) czytania, ale czuję potrzebę ostrzeżenia Was – to uparty mały psychol i sadysta. Szczerze mówiąc, nie znalazłam w mandze ani jednej postaci, którą z czystym sumieniem mogłabym nazwać ciekawą i która wzbudziłaby we mnie jakieś pozytywne uczucia. Wszystkie są tak szablonowe, że mangaczce należą się gratulacje i nagroda za stworzenie czystej kwintesencji każdego typu.

Jedyną zaletą Desire Climax jest strona techniczna. Kreska pani Ayane Ukyo jest śliczna, bardzo dziewczęca i staranna. Jak zwykle moją uwagę najbardziej przyciągnęły oczy postaci, duże, narysowane dokładnie i w taki sposób, że wydają się niezwykle przejrzyste i lśniące. Jednak mangaczka zapomniała chyba, że śliczne, duże oczka nie wystarczą, by stworzyć dobrą mangę; odnosi się wrażenie, że tak bardzo skupiła się na rysunkach, iż nie zauważyła uciekającej i przemykającej gdzieś bokiem fabuły. Innymi słowy – niestety ponownie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią. Interesująco przedstawiają się z kolei okładki, które są jakby porwane – nie spotkałam się jeszcze dotąd z takim pomysłem i muszę przyznać, że niezmiernie mi się to spodobało.

Historia przedstawiona w Desire Climax pełna jest dramatycznych wzlotów i upadków, mangaczka rzucała bohaterom pod nogi tyle kłód, ile tylko mogła znaleźć, co zapewne miało pokazać, jak romantyczna i wielka jest ich miłość. Osobiście uważam, że prawdziwą próbą dla uczucia jest zwyczajna, szara codzienność, toteż pomysł pani Ukyo nie znalazł u mnie uznania. Ale oczywiście nie każdy musi się ze mną zgadzać. Tym więc, którzy się ze mną nie zgadzają, a na dodatek lubią tani sposób podszczypywania audytorium w postaci co rusz przerywanego obmacywania, z całego serca mogę polecić Desire Climax.

Easnadh, 11 października 2008

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shueisha
Autor: Ayane Ukyo