Manga
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 7/10 | kreska: 5/10 |
fabuła: 5/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Top 10
Yosuga no Sora - In Solitude, Where We Are Least Alone
- ヨスガノソラ In solitude, where we are least alone.
- Yosuga no Sora (TV)
Białowłose rodzeństwo i skomplikowana miłość: wydanie mangowe.
Recenzja / Opis
Wiele słyszy się o tym, że anime i mangi na podstawie gier są tylko tanimi reklamami, robionymi dla pieniędzy. Co prawda zdarzają się takie wyjątki jak Clannad czy ef – a tale of memories, jednak statystyki wyraźnie mówią: „adaptacja eroge? Odpuść sobie”. Mimo wszystko sięgnęłam po mangę Yosuga no Sora.
Wieś Okukozome. To tutaj po śmierci rodziców przeprowadza się rodzeństwo Kasugano – Haruka i jego bliźniacza siostra Sora. Chłopak dzięki uroczej buźce i pociesznemu zachowaniu zaskarbia sobie sympatię miejscowej kapłanki Akiry, młodej damy Kazuhy oraz przyjaciółki z dzieciństwa, Nao. Im bardziej Haruka zbliża się do tej ostatniej, tym bardziej jego siostra zamyka się w sobie i staje agresywna… Nie brzmi zbyt interesująco, prawda? Zapowiada się zwykły romans z kazirodczym związkiem na pierwszym planie. I tak właśnie można opisać tę mangę. Ale czy to znaczy, że można tak po prostu przejść obok niej obojętnie? Yosuga no Sora pod względem fabularnym prezentuje się bez fajerwerków. Sam pomysł bardzo mi się podobał i myślę, że nie tylko ja oczekiwałam czegoś lepszego. Co prawda ciąg przyczynowo‑skutkowy został zachowany, a historia zamyka się klarownie w czternastu rozdziałach, ale haremowe spłycenie romansu (który jest przecież głównym wątkiem w tej mandze) i przedramatyzowane zakończenie znacznie obniżają poziom mangi. Zdaję sobie także sprawę, że są osoby, które zniesmaczy wątek kazirodczy, mnie on jednak nie przeszkadzał i nie uznaję go za wadę.
O tym co tygryski lubią najbardziej, czyli o fanserwisie. Znając wersję animowaną (która, swoją drogą, powstała nieco później niż manga), zniesmaczona groteskową ilością seksu, nagości i zbędnych ujęć majtek przesłaniających wszelką fabułę i logikę, spodziewałam się w mandze znaleźć to samo, a nawet więcej. Przeczytałam pierwszy rozdział, drugi, trzeci… i wtedy zrodziło się pytanie: gdzie podziały się te wszystkie piersi i majteczki? Niemalże całkowity brak fanserwisu w mandze był prawie takim zaskoczeniem, jak upadek muru berlińskiego. W pewnym momencie zaczęłam się poważnie zastanawiać, czy aby na pewno zaklasyfikować ten tytuł jako ecchi. Koniec końców, dodałam ten wyróżnik ze względu na przewijające się przez mangę sceny czyszczenia basenu w strojach kąpielowych i wyjazdu na plażę, a także jedną scenę erotyczną (zaprezentowaną bez szczegółów anatomicznych). Wyraźnie widać, że fabuła opiera się na rozterkach bohaterów, a nie na bieliźnianych dowcipach i nie ukrywam, że mnie to cieszy. Proszę nie zrozumieć mnie źle – lubię popatrzeć od czasu do czasu na śliczne bishoujo w koronkowej bieliźnie (tudzież bez niej), a kilka tytułów z gatunku ecchi darzę wyjątkową sympatią, niemniej jednak jestem dosyć wymagającą czytelniczką i żądam od mangi więcej niż ukazanie piękna kobiecego ciała. I pod tym względem Yosuga no Sora mi się podoba.
Kolejną rzeczą, która mnie pozytywnie zaskoczyła, byli bohaterowie. Te, że tak się wyrażę, pustaki, które znałam z anime, nagle okazały mi się bardzo bliskie. Dzięki subtelnemu przedstawieniu uczuć postaci byłam w stanie zrozumieć nawet zazdrość Sory o brata. Ale nie samą Sorą człowiek żyje, są także pozostałe dziewczyny. I to naprawdę są, nie w tle, nie jako sztywne lalki powtarzające ciągle „Haru‑kun…”! Są w tej mandze, uczestniczą w rozwoju wydarzeń, mają faktyczny wpływ na fabułę! I do tego uroczo się rumienią! A tak na serio: podczas lektury na prawdę polubiłam harem Haruki. Każda z dziewczyn różni się od innych odpowiednio i jest wyraźnie zindywidualizowana, zachowując przy tym naturalność. Ubolewam tylko nad tym, iż moją faworytkę, Kozue, potraktowano po macoszemu i uczyniono postacią epizodyczną. A protagonista? Niestety, Haruka jest jedynym, który nie wzbudził we mnie emocji. Ot, taki potulny i nieśmiały chłopaczek, standardowy element haremówek, bez którego manga zamieniłaby się prawdopodobnie w yuri.
A teraz recenzentka ponarzeka…
O ile okładki obydwu tomów są bardzo ładne i estetyczne, ciesząc oko dobrze dobraną kolorystyką, o tyle w środku manga prezentuje się o wiele gorzej. Kadry w większości są puste, zupełnie białe, chociaż rastry pojawiają się to tu, to tam, jako wątpliwej jakości wypełnienia. Projekty postaci są w miarę proporcjonalne, ale od pierwszej strony wyglądają nijako i zakładam, że gdyby Yosuga no Sora była dłuższa o tom lub dwa, czytelnika znudziłoby patrzenie na powtarzające się monotonne twarze postaci. Mam także zastrzeżenie do widocznego wkładu pracy komputera. Nie mam nic przeciwko kolorowaniu dodatkowych stron z pomocą programów graficznych, ale rysowanie szkicu i wykonywanie reszty pracy komputerowo wydaje mi się nieco amatorskie i nie fair w stosunku do autorów, którzy samodzielnie lub wraz ze swoimi pomocnikami wykonują rysunki. Być może po prostu narzekam, chcę jednak mieć czyste sumienie i być pewna, że wytknęłam wszystkie wady i zalety, jakie zauważyłam.
Komu polecić tę pozycję? Przede wszystkim osobom znudzonym. Yosuga no Sora efektywnie zabije godzinę lub dwie i nie zdąży znudzić. Jest to także pozycja obowiązkowa dla wielbicieli haremówek, myślę też, że czytelnicy, którzy znają serię anime, również powinni przeczytać tę mangę. Odradzam ją za to poszukiwaczom wzruszających romansów i romansów w ogóle. Yosuga no Sora zawiera mniej więcej tyle romantyczności, ile jest mięsa w parówkach. Sądzę jednak, że manga nie rozczaruje nikogo, kto nie ma awersji do „rodzinnej miłości inaczej”.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Kadokawa Shoten |
Autor: | Sphere, Takashi Mikaze |