Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 9/10 kreska: 8/10
fabuła: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 19
Średnia: 7,79
σ=1,58

Wylosuj ponownieTop 10

K no Souretsu

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 1994
Liczba tomów: 2
Tytuły alternatywne:
  • Kの葬列
  • The Funeral Procession of K
Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność

Śmierć w domu pełnym zagadkowych ludzi… Równie tajemnicza, jak życie denata.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Przyznaję, że gdy zaoferowałam napisanie recenzji tej mangi, nie uwzględniłam jednej rzeczy. K no Souretsu nie pozwala opisać swojej fabuły, bo każde nadprogramowe słowo zdradziłoby jakąś jej tajemnicę. Dlatego będę ostrożna, jakby chodziło o kilkustronicowe dzieło, nawet jeśli może wydawać się to trochę nadopiekuńcze wobec dwóch tomów.

Historia jest banalna, ale w tej banalności wręcz psychodeliczna. Zagłębiamy się w nią wraz z Mikayą – młodym mężczyzną, który właśnie wprowadza się do pokoju wynajmowanego w dużym budynku. Na wstępie dowiaduje się, że poprzedni właściciel pokoju – tytułowy K – właśnie umarł, a jego śmierć owiana jest tajemnicą. Właściwie nie odnaleziono nawet jego ciała, ale wszyscy są przekonani, że nie żyje. Mikaya postanawia wypytać mieszkańców budynku o to, co wiedzą w sprawie śmierci K, a ich zeznania na temat tej postaci są… Krótko mówiąc, bardzo nieskładne. Wygląda na to, że nikt tak naprawdę go nie znał, co wydaje się karykaturą osiedlowego życia. Czy ludzie mieszkający właściwie tuż obok siebie w ogóle cokolwiek o sobie wiedzą?

Fabuła jest tak uproszczona, że dwa tomy czyta się niczym oneshot. Z pewnych względów przypomina to wręcz prostą bajeczkę, jednak mroczna, lepka od krwi historia nie ma w sobie nic przyjemnego. Nie zrozumcie tego źle – manga jest w gruncie rzeczy lekka do przyswojenia i nad wyraz spokojna. Akcja toczy się powolutku, co wyjaśnia, dlaczego tak krótkie dzieło rozrosło się do dwóch tomów. Jednakże wyprany z emocji spokój wobec rozgrywających się wydarzeń jest trochę straszny. Wspomniałam, że zahacza to o psychodelię, a tę najlepiej dostrzec, analizując postaci.

Zdawać by się mogło, że w mandze poznajemy tylko garstkę mieszkańców dużego domu – o istnieniu innych może świadczyć fakt, że bezimienny chłopak codziennie przechodzi przez wszystkie piętra, zbierając tajemnicze mortelle, o których nie dowiadujemy się niczego, a domysły na ich temat u każdego mogą przybierać różną formę. Postaci, które są nam przedstawione, często nie wyjawiają nawet swojego imienia, za to jawią się jako banda dziwaków, tudzież osób kryjących jakąś tajemnicę. Trudno wobec tego nie zacząć podejrzewać, że i K nie był dokładnie tym, za kogo był uważany. Patrząc z perspektywy dwóch tomów, bohaterowie wydają się bardzo słabo zarysowani. Z drugiej strony trudno określić ich jednym słowem, jak to zwykle zdarza się, gdy postać ma być wyłącznie tłem. Jedną z ciekawszych osobowości jest tu choćby przypominająca lalkę dziewczyna, którą interesuje rozkład ciał i mechaniczne koty. Pozostali mieszkańcy domu są równie zakręceni.

Pod względem stylu rysowania K no Souretsu być może nie jest dziełem wybitnym, ale ma w sobie coś urzekającego. Linie są często przerywane, tworząc wrażenie, jakby postaci rozmywały się, zanikały w białej przestrzeni. Spotęgowane jest to dodatkowo brakiem cieni i oszczędnym stosowaniem rastrów. Kadry są bardzo ascetyczne, a delikatne linie emanują harmonią. Co więcej, większość kadrów, a czasem nawet całe strony, milczą, płynnie przedstawiając ruch, niczym klatki taśmy filmowej. Ładna kompozycja powoduje, że manga w porywach przemienia się niemalże w czarno­‑biały niemy film, czasem tylko przerywany czerwonymi lub beżowymi kadrami. Takie gwałtowne uderzenia koloru powodują niemalże zachwianie akcji, budując nagłe skoki napięcia. Grafika to w tej mandze niemalże narzędzie do konstruowania nastroju.

Mało która manga wprawiła mnie w podobny zachwyt. Lekkość rysunku połączona z dobrze skomponowaną, wartko napisaną fabułą i upstrzona szokującymi wstawkami zrobiła na mnie wrażenie, zwłaszcza że dwa przeciętnej wielkości tomy czytam najczęściej kilka razy dłużej. Pod względem oryginalności historia wypada w moim odczuciu równie dobrze, ale spodziewam się, że kontrowersyjność niektórych kwestii może wiele osób zniesmaczyć. Problemy, których manga dotyka, często tylko lekko je muskając, zaliczane są do raczej trudnych, a całość oplata dodatkowo wyrazista nuta homoseksualizmu, której nie sposób nie zauważać. Właściwie trudno jest mi tę historię z czystym sumieniem zaklasyfikować gdziekolwiek poza „psychologiczną” kategorią. Paradoksalnie oszczędność formy każe na chwilę usiąść gdzieś z boku i podumać, co kierowało bohaterami i co tak naprawdę się tam wydarzyło. Wobec wielu spornych kwestii fabuła zdaje się milczeć, a brak choćby śladowego moralizatorstwa zostawia poważną dziurę. Na tyle poważną, by móc samemu ocenić przedstawioną historię, której koniec jest dość nieoczekiwany.

Gorąco chcę polecić ten tytuł osobom, które lubią zagłębiać się w mroczne zakątki ludzkiej psychiki. Manga ta jest dość enigmatyczna, pozwalając, by każdy fan dociekania prawdziwego sensu wydarzeń znalazł sobie zajęcie na jakiś czas. Wszystkich innych mogę jedynie zachęcić do spróbowania – może się zdarzyć, że w kimś obudzi się potrzeba zachłyśnięcia się tą charakterystyczną atmosferą. Przypominam, że trzeba podejść do historii na spokojnie, bo powierzchowna jej ocena daje dość mierny wynik, balansujący na granicy taniej obyczajówki. Mam jednak nadzieję, że dziwaczny urok przedstawionego świata zachwyci chociaż parę osób. Sama mangę przeczytałam dwa razy, w dużym odstępie czasu, i pewnie dotknę jej jeszcze nie raz. Za każdym podejściem zdarza mi się odkryć coś nowego, a udzielający się stoicyzm postaci jest doprawdy odżywczy. Łagodna oprawa pozwala odetchnąć i pomyśleć nad niezadanymi pytaniami. Trudno o lepsze oderwanie od świata.

Garcinda, 18 października 2009

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Shueisha
Autor: Maki Kusumoto