RESIDENT EVIL marhawa desire
Recenzja
Kończy się wprowadzenie, zaczyna pełnowymiarowa rzeź – tak w skrócie można opisać wydarzenia przedstawione w trzecim tomie. Nie licząc wstępu i dłuższej reminiscencji, tym razem dostajemy sceny z klasycznej „apokalipsy zombi”. Mogłoby to nawet wyjść mandze na zdrowie, gdyby nie jeden szczegół: trzeci tom Resident Evil: marhava desire przynosi w obrębie fabuły zmiany tak radykalne, że czytelnik ma pełne prawo zastanawiać się, czy autorzy – mówiąc kolokwialnie – nie zaczynają sobie z niego robić jaj. Dawno nie widziałem w mandze czegoś podobnego.
Zaczyna się błyskawicznie – otóż nagle, ni z tego, ni z owego, słodka i niewinna Bindi okazuje się jedną z głównych sprawczyń całego zamieszania. Staje to w jaskrawej sprzeczności ze wszystkim, co działo się do tej pory. O ile takie chwyty bywają czasem ciekawymi zagrywkami, o tyle tu autorzy posunęli się zbyt daleko, ponieważ biorąc pod uwagę zachowanie bohaterki w trzecim tomie, nagle traci sens to, co przedstawiono w dwóch poprzednich. Czym innym jest jej niechęć do Garcii, a czym innym to, co dzieje się z nią w tym tomie. Pytaniem otwartym pozostaje też, jak niezbyt kumaty Ricky błyskawicznie poskładał do kupy wszystkie kawałki układanki i doszedł do trafnych wniosków.
Autorzy postanowili najwyraźniej dokonać sporego przetasowania w obrębie fabuły, co wiąże się z dotarciem nareszcie na miejsce oddziału Chrisa Redfielda. Niestety, duża liczba zgonów uwzględnia zarówno tych bohaterów, których śmierć była uzasadniona, jak i postaci przypadkowe. Szczególnie drażni sytuacja, kiedy wprowadza się nową i sprawiającą wrażenie sensownie napisanej postać, by zaraz potem ją bez sensu zarżnąć. Ostatecznie w finale trzeciego tomu przy życiu pozostają właściwie tylko dwaj ludzcy bohaterowie, znani z dotychczasowych wydarzeń w Marhawie.
Na okładkę trafił tym razem Chris. Aż osiem początkowych stron mangi wydrukowano w kolorze, ale niestety ponad połowa z nich to streszczenie wydarzeń z poprzednich tomów i spis treści. Tłumaczenie nadal nie sprawia przykrych niespodzianek, acz zauważalna jest tendencja Pawła Dybały do nadużywania słowa „szlag” (zresztą nie tylko w tej mandze). Na dodatek, w czym jak w czym, ale w horrorze przekleństwa typu „Kurde Blade” wyglądają raczej groteskowo. Rozumiem, że tłumacz chce unikać wulgaryzmów, ale o ile ma to sens w mangach dla dużo młodszych odbiorców (typu Naruto czy Bleach), w Resident Evil wydaje się niepotrzebnym ugrzecznianiem.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | J.P.Fantastica | 6.2012 |
2 | Tom 2 | J.P.Fantastica | 10.2012 |
3 | Tom 3 | J.P.Fantastica | 1.2013 |
4 | Tom 4 | J.P.Fantastica | 5.2013 |
5 | Tom 5 | J.P.Fantastica | 12.2013 |