Tanuki-Manga

Piąty, ostatni tom mangi Resident Evil: marhawa desire teoretycznie powinien kończyć historię. Niestety, tylko teoretycznie, gdyż w praktyce zafundowano nam jeden z bardziej irytujących numerów, jeśli chodzi o wydane w Polsce mangi. Ale o tym później.

Ewakuacja z Marhawy przebiega dramatycznie, gdyż bohaterom po piętach depcze zmutowana Nanan, a jakby jej było mało, mamy jeszcze hasające wokół zombi. Gdy sytuacja wydaje się tragiczna, nasi herosi, jak to zwykle bywa, trafiają zupełnie przypadkiem na znajdujący się dokładnie tam gdzie trzeba helikopter. Bohaterom oczywiście udaje się w końcu wydostać z tego piekła na ziemi, ale nie bez dalszych strat.

Finał zasadniczej opowieści nie wyjaśnia jednak właściwie niczego. Nie poznajemy tożsamości kobiety w kapturze, nie wiadomo, dlaczego wybrała akurat Marhawę, ani co tak naprawdę było jej celem. Otwarte w sumie zakończenie raczej rozczarowuje niż intryguje, choć ostatnie strony wprowadzają całkiem niezły, odpowiedni dla horroru klimat.

Następnie dostajemy garść wycinków prasowych poświęconych wydarzeniom w Marhawie. Choć są one po angielsku, wydawca zamieścił obok ich pełne polskie tłumaczenie, co warto pochwalić. Później akcja przenosi się do Chin – to krótkie post scriptum, ukazujące przyszłość Ricky’ego, który postanowił spróbować wyjaśnić tajemnicę kobiety w kapturze. Ta krótka historyjka nie posuwa jednak fabuły do przodu, kończy się natomiast wyjątkowo denerwującymi czytelnika słowami: „The story continues in the game, Resident Evil 6”. Co jak co, ale takie postawienie sprawy ma prawo irytować, bo sprowadza mangę do roli prequela gry (o czym naturalnie czytelnik wcześniej nie wiedział).

Na okładkę trafiła tym razem Merah. Pierwsze osiem stron wydrukowano na kredzie, w kolorze, ale tylko trzy z nich to manga, pozostałe pięć to streszczenie poprzednich tomów (trzeba przyznać – dobrze napisane) i spis treści. Do tego dostajemy jeszcze reklamę gry Resident Evil: Revelations i koniec… Zostaje tylko pewien niesmak po niedokończonej historii.