Manga
Beautiful People
Sześć historii opatrzonych tytułem, który nijak nie przekłada się na zawartą w nich treść.
Recenzja / Opis
Beautiful People – tytuł, po którym można by oczekiwać czegoś ambitnego. A przynajmniej ja tego oczekiwałem, być może podświadomie kojarząc jego znaczenie (czyli „Pięknych ludzi”) z bardzo dobrym filmem Rona Howarda – Pięknym umysłem. Skojarzenie to poniekąd okazało się słuszne, choć niestety zakres podobieństw był nader wąski i właściwie omijał to, co w filmowym dziele było najcenniejsze. Więc kim są ci „piękni ludzie”? Na czym ich piękno miałoby polegać?
Na początek poznamy… no właśnie – kogo? Śnieżynkę, Królewnę Śnieżkę, czy jakkolwiek by jej nie nazwać (no, może tylko miano Królowej Lodu nie pasowałaby). A właściwie poznaje ją młody lekkoduch – leży gdzieś w zaułku, bliska omdlenia. Z jakiego powodu? Gorąca, oczywiście. Akcja ratunkowa polegała na włączeniu klimatyzacji i sporej porcji lodu, bo tylko w chłodzie jest w stanie przeżyć. Nasz bohater przygarnia ją, co implikuje niezbyt oryginalne perypetie obojga – typu komediowego, z poważnym zakończeniem. Kolejne historie nie bardzo wyłamują z przedstawionego schematu, pomimo powierzchownej różnorodności. W World’s End znów para – on i ona, „Adam i Ewa”, czyli dwoje, którzy dzięki nieprawdopodobnemu i kuriozalnemu zbiegowi okoliczności przetrwali tytułowy koniec świata – tj. zagładę ludzkości. Ale tak naprawdę to zwykła lipa, tylko niestandardowa sceneria i głupi pretekst do poprowadzenia najzwyklejszej historii o relacjach między dwojgiem ludzi o niezbyt bogatym wnętrzu. W Antytelefonica introwertyczny chłopak cierpi, dając sobą pomiatać kolegom w szkole i ojcowi w domu (matka odeszła). Jedyną ulgę przynosi mu rozmowa z internetową przyjaciółką o nicku „Anielski kot”. Ponownie widzimy prostą historyjkę o dramacie chłopaka, który nie widzi nawet tych, którzy starają się mu pomóc. W innej opowieści zobaczymy, jak pewną pracownicę biurową w średnim wieku zaczyna nękać prześladowca – wydzwania do niej, pisze maile, przysyła listy i prezenty (w tym… słoik ze spermą). Przed nią widmo obłędu, a wokół ludzie, którzy podejrzewają ją o manię prześladowczą. Kto fiksuje – ona czy świat? Historia nosząca znamiona kryminalnej gry – do samego końca. W tytułowych beautiful people znów twardy podział: na prześladujących i prześladowanych, a na pierwszym planie opowieść o kobiecie pragnącej być piękną, czego natura jej poskąpiła. Niestety to wszystko nosi w sobie aż nazbyt widoczny pierwiastek moralizatorski, a co gorsza – w banałach skąpany – bohaterka poznaje jedną z prześladowanych, bardzo oszpeconą, ale za to zawsze uśmiechniętą dziewczynę… Całości dopełnia historia zatytułowana Niebo rozpływające się w powietrzu, błękitne jak oczy dziewczynki, którą uprowadza wampir – jako pożywienie na czarną godzinę. Czas mija, dziewczyna się starzeje, wampir nie… Kolejna banalna historia o „brzydkim kaczątku”, który jednocześnie jest łabędziem – wewnątrz.
Tak oto, niezbyt okazale, prezentują się te opowieści. Elementem, który je wszystkie scala w jedność, jest domniemane piękno (duchowe) oraz szaleństwo – w różnym stadium i różnie się objawiające. Można powiedzieć nawet więcej – że to szaleństwo oraz nieprzystosowanie do świata (który taką osobę odtrąca) są niejako wyznacznikiem czystości ducha, niewinności i dobroci (Śnieżynka, oszpecona dziewczyna, dziewczynka o błękitnych oczach). Takie osoby, według autorki, mają dar zmieniania innych na lepsze (lekkoducha, szukającej piękna, wampira). Ba! One ukazują tym osobom „sens życia”. Schemat tych trzech historii jest niemal identyczny, tak samo jak identyczne są wnioski, jakie można z nich wyciągnąć. Niestety mają one charakter moralizatorski, na dodatek niezbyt wyszukany – coś na kształt „uroda nie jest wyznacznikiem piękna duchowego, tak samo, jak nie jest nim zdrowie psychiczne, którego brak – w kategoriach naszego świata – może jeszcze uwznioślać”. Problem z pięknymi ludźmi jest taki, że tak naprawdę ich tu nie ma – w tych bajkowych opowieściach także ci ludzie są bajkowi. Efekt? Widzimy bajki dla dorosłych, czyli schematy skopiowane ze zwykłych bajek, którym następnie dorobiono „dorosłą” otoczkę – jakieś mroczne praktyki cmentarne, napastowanie seksualne, wampiry czy, w założeniu mające niszczyć bajkowe skojarzenia (co czynią tylko powierzchownie) zakończenia, w których nie wszyscy „żyją długo i szczęśliwie”. Historie te nie zabiorą czytelnika na wyżyny intelektualne, nie przekażą mu także żadnych ponadczasowych mądrości, a raczej przypomną mu o lekturach z dzieciństwa. Gdyby choć autorka pogrzebała trochę w psychologicznych aspektach opisanych sytuacji. Ktoś powie, że przecież to robiła, ja jednak nie widzę w efektach jej pracy niczego interesującego.
W pozostałych trzech historiach motyw szaleństwa i obłędu także się przewija. Bodaj najciekawiej wypada on w opowieści o prześladowcy, gdzie początkowo „niewinne” telefony i wiadomości wpędzają ofiarę w spiralę obłędu i paranoję, w której już na każdego pada podejrzenie o zmowę i knowania przeciwko niej. Niestety autorka postarała się o „niebanalną puentę”, mającą zaskoczyć widza i spowodować rewizję całości. Problem polega na tym, że ona niczego nie wnosi do historii – można by przyrównać ją do finalnego wskazania mordercy w kryminale, tylko że tutaj nie stanowi ono integralnej części, bez której opowieść zostałaby kompletnie pozbawiona sensu (jak byłoby w przypadku kryminału).
Tytułowych „pięknych ludzi” brakuje mi wszędzie, a w historii o końcu świata można śmiało mówić raczej o „płytkich ludziach”. Manga opowiada o ludziach w jakimś sensie ułomnych, którzy posiadają za to czyste i dobre serce, potrafiące przenosić góry (a przy okazji zmieniać ludzi, którzy zdołają to „piękno” dostrzec). W efekcie postaci wykreowane przez Mitsukazu są kiepskie, o czym najlepiej świadczy fakt, że można je dobrze opisać w jednym, dwóch słowach (przy czym realizacja tego opisu sprowadza się w mandze do stereotypów). Może i autorce przyświecały szczytne idee, ale czegoś w tym wszystkim zabrakło. Nawet wiem czego – autorka poświęciła postaci dla „dobra sprawy”, dla swoich idei. Zabawne to – manga miała być o „pięknych ludziach”, ale aby takowych przedstawić, autorka ich odrzuciła, zastępując płaskimi imitacjami. Chyba nie na tym to miało polegać.
A kreska? Mówiąc w największym skrócie: typowo mangowa. Postaci, zarówno męskie, jak i żeńskie, zostały odpowiednio „wygładzone” – ich twarze i sylwetki (to druga manga josei, którą czytam, i druga, w której twarz została przedstawiona w podobny sposób – z przesadnie urzęsionymi oczyma jako jej centralnym punktem i wydatnymi wargami). Jednak Mitsukazu mistrzynią rysunku nie jest, stąd takie wpadki, jak nienaturalnie powykręcane kończyny (mające wyglądać właśnie naturalnie), czy ramię bohaterki grubsze od jej uda. Poza tym wygląd postaci został dopasowany do ich „statusu”, czy też profesji. I tak tajemniczy nekromanta upodabnia się do tego określenia (tj. do stereotypowego wyglądu „tajemniczego nekromanty”) nawet rysami twarzy, nie wspominając o ubiorze. Natomiast osoby niewinne i „piękne duchowo” mają takie być już na pierwszy rzut oka (przez co tym bardziej dziwi, że większość mangowych bohaterów tego po prostu nie dostrzega). To także jest trochę zabawne – z jednej strony Mitsukazu chce pokazać, że nie wygląd się liczy, lecz wnętrze, a z drugiej sama odzwierciedla „wewnętrzne piękno” bohaterów w ich wyglądzie. Paradoks… Tła są ubogie i schematyczne, na zasadzie „byle by było”, a i to nie zawsze. Kreska w żadnym momencie nie wykracza poza przeciętność, ale też nie spada poniżej tego poziomu. Elementem, na który mimowolnie zwróciłem uwagę, były nietypowe stroje kobiet (tak bardzo rzucają się w oczy, że nie sposób ich nie zauważyć). Praktycznie w każdej opowieści znajdziemy kogoś, kto nosi stroje, które można określić szerokim mianem „gotyckich” (falbaniaste suknie, wstążki, dziwne połączenia garderobiane, itp.). Ale rzut oka na zainteresowania autorki odpowiedział na wszystkie moje pytania w tej kwestii – ona po prostu lubi „gotyk”.
Trudno jest mi wskazać grupę docelową tej mangi. Kobiety? Takie byłoby jej naturalne przyporządkowanie, ale mam wątpliwości, czy tytuł ten trafi do nich, gdyż brakuje w nim treści, którymi mógłby przyciągać. Nie twierdzę, że nie można z bajkowych czy baśniowych konwencji stworzyć interesujących dzieł dla dorosłych (choćby Bajki robotów Lema), ale muszą one posiadać jakąś wartość – czy to w sposobie przedstawienia w sumie prostych historii, czy w treści. W Beautiful People tego brakuje. Uważam, że nie warto kupować tej mangi, chyba że ktoś je kolekcjonuje, albo chce się przekonać, czy faktycznie jest tak, jak napisałem.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shodensha |
Wydawca polski: | Hanami |
Autor: | Mitsukazu Mihara |
Tłumacz: | Magdalena Tomaszewska-Bolałek |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Hanami | 11.2009 |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Zakup mangę Beautiful People w sklepie Komikslandia | Oficjalny | pl |