Manga
Kuimonodokoro Akira
- Dining Bar Akira
- くいもの処 明楽
Kłopotliwe wyznanie początkiem poważnych zmian w życiu Akiry, menedżera małej restauracji. Zaskakująco prosta manga, która oferuje znacznie więcej niż garść wyświechtanych schematów.
Recenzja / Opis
Kuimonodokoro Akira, czyli pierwsza od dawna manga (i jedna z nielicznych), której okładka sprawiła, że mój umysł krzyknął: „Cholera, muszę to przeczytać!”. Jest to również jeden z rzadkich przypadków, kiedy znakomita i intrygująca okładka skrywa równie dobre i zaskakujące wnętrze. Yaoi niepowielające schematów, a przy tym będące opowieścią ciepłą i optymistyczną – tak się w ogóle da? Tomoko Yamashita udowadnia, że jak najbardziej. Mnie nurtuje zaś pytanie, gdzie schowała się twórczość mangaczki, gdy po zapoznaniu się z dziełami Kano Miyamoto, Suzuki Tsuty, Kou Yonedy i jeszcze kilku zdolnych, oryginalnych artystek, bezskutecznie poszukiwałam dobrego komiksu traktującego o związkach męsko‑męskich?! Cóż, lepiej późno niż wcale, ale kim właściwie są panowie na wspomnianej okładce?
Kouji Akira (pan z patelnią) jest menedżerem małej restauracji, podczas gdy Yasuyuki Torihara (pan z mordem w oczach, wycierający rękę w uniform) to jeden z szeregowych pracowników na niepełnym etacie. Rzecz w tym, że Torihara jakiś czas temu wyznał swojemu szefowi miłość i wypadałoby, żeby ten się w jakiś sposób ustosunkował do wyznania. Tylko że kiedy jest się ponadtrzydziestoletnim gościem, który do tej pory zawsze umawiał się z kobietami i ma poczucie, że w jego życiu już nic się nie zmieni, może być z tym „niewielki” problem…
No dobrze, było wyznanie, to teraz obowiązkowa scena seksu (chociaż zgodnie z prawidłami sztuki, kolejność powinna być odwrotna), jakaś kłótnia, ten trzeci, jeszcze kilka scen seksu i koniec mangi. Ups, nie tym razem. Przepraszam, czy ja dobrze widzę? Fabuła bez dramatów, gwałtów z miłości i tym podobnych atrakcji? Bohaterowie, którzy muszą przemyśleć swoje uczucia, zanim wskoczą do łóżka, którzy rozmawiają i dają sobie czas do namysłu, przy okazji nie stosując szantażu emocjonalnego? Bogowie, toż to jakieś kuriozum! Poproszę jeszcze raz, tylko dłuższe! Kuimonodokoro Akira w żadnym momencie nie stara się być komiksem ambitnym i realistycznym, a mimo to takie wrażenia nasuwają się same. Składa się na to kilka czynników – począwszy od struktury samej historii – prostej, codziennej i przede wszystkim pozbawionej ozdobników rodem z telenoweli, po bohaterów – zwyczajnych, myślących i wiarygodnych psychologicznie. Jak się okazuje, nieskomplikowane połączenie romansu z okruchami życia może wypaść lepiej niż najlepszy psychologiczny dramat, wystarczy zachowanie pewnego umiaru w „upiększaniu” rzeczywistości i rzucaniu bohaterom kłód pod nogi.
Akira nigdy nie interesował się mężczyznami, ale też nigdy nie odczuwał całkowitej niechęci do podobnych związków, więc kiedy Torihara wyznaje mu swoje uczucia, mimo wszystko zastanawia się nad odpowiedzią. Jak się okazuje, same wątpliwości i obawy wystarczą, by zbudować dobrą i ciekawą opowieść. I w zasadzie nie ma się czemu dziwić, gdyż sytuacja jest wyjątkowa, a towarzyszące jej emocje wystarczą za wszystkie wyznania i natchnione monologi świata. Serio, chylę czoła przed Tomoko Yamashitą, ponieważ nie jest sztuką upchać górę schematów, przerywanych zbliżeniem na penisa, i zakrzyknąć: „oto stworzyłam yaoi, patrzcie i podziwiajcie męskość seme i słodkość uke!”. Sztuką natomiast jest pokazanie normalnego związku – z rozgryzaniem swoich uczuć, poznawaniem się nawzajem, spotkaniami, które to dopiero doprowadzają do zbliżenia (i nie, nie trwa to dwa dni), w sposób potrafiący zainteresować czytelnika. To w sumie bardzo smutne, że normalność jest uznawana w gatunku yaoi za białego kruka, podczas gdy prym wiodą przygłupie opowiastki z odpicowanymi kukiełkami w rolach głównych.
Nie twierdzę, że Kuimonodokoro Akira jest arcydziełem gatunku, ale z pewnością wyróżnia się wieloma elementami i pozytywnie zaskakuje od początku do końca. Ogromna w tym zasługa głównego bohatera – uroczego, nieco nieporadnego Akiry, który jest taką dobrą duszą, nagle postawioną przed trudnym wyborem. Mimo ogólnej ciapowatości Akira bardzo serio rozważa słowa Torihary i zastanawia się nad każdym aspektem zaistniałej sytuacji. Nie jest to dla niego łatwe i nie ukrywa swoich wątpliwości, ale dzięki wiarygodnemu przedstawieniu nie irytuje zachowaniem. Równie miłym zaskoczeniem okazał się Torihara, spokojny i opanowany, nienarzucający się ze swoimi uczuciami. Wydaje się, że rozumie niezdecydowanie szefa i woli odsunąć się na bok, by ten mógł spokojnie się zastanowić. Między panami iskrzy aż miło, chociaż trudno mówić o jakimkolwiek fanserwisie. Wielokrotnie dają o sobie znać różnica wieku, odmienne charaktery i doświadczenie, a jednak czytelnik ma poczucie, że oto para idealna. A ponieważ autorka skupiła się całkowicie na postaciach i ich uczuciach, jednocześnie stawiając na fabularną prostotę, mamy okazję doskonale ich poznać i zrozumieć.
Szalenie przypadł mi także do gustu mikroświat wykreowany przez mangaczkę, gdyż oprócz głównych bohaterów poznajemy także innych pracowników restauracji. Chociaż pełnią oni głównie rolę statystów (z jednym wyjątkiem), wraz z Akirą oraz Toriharą tworzą barwną i sympatyczną zbieraninę dziwaków. Sama restauracja wydaje się miejscem, w którym czas płynie wolniej – ciepłym, radosnym i pełnym pozytywnej energii. Pracownicy sprawiają wrażenie wielkiej szczęśliwej rodziny, co stanowi fantastyczne tło dla miłosnych perypetii panów. Ujął mnie znajdujący się na końcu mangi krótki opis poszczególnych „członków rodziny”, stworzony przez Akirę. Człowiek zaczyna żałować, że właśnie skończył lekturę, ponieważ chętnie otworzyłby kolejny tom.
Oprócz tytułowej historii komiks zawiera dwa oneshoty: pierwszy opowiada o niespełnionej miłości pewnego ucznia, a drugi to zapis wyjątkowo abstrakcyjnej rozmowy bohatera, który właśnie zdał sobie sprawę, że zakochał się w koledze z pracy, z tymże kolegą. Opowiastki są krótkie i nieco odróżniają się od głównej opowieści, ale można im poświęcić kilka minut. Z pewnością nie są one jednak tak udane jak poprzedniczka.
Graficznie manga wypada dobrze. Jeżeli komuś przypadła do gustu okładka, na pewno ucieszy go wiadomość, że rysunek na niej jest doskonałą próbką stylu Tomoko Yamashity i właśnie tego należy spodziewać się w środku. Artystka umiejętnie różnicuje bohaterów – nie ogranicza się do jednej idealnej sylwetki, jej postacie nie przypominają wiecznie młodych bóstw. W barze Akiry jest miejsce dla smukłych bishounenów, dojrzałych przystojniaków, uroczych dziewcząt i pulchnych panów w średnim wieku. Wszyscy oni sprawiają wrażenie sympatycznych, życzliwych osób, nawet jeśli ubierają się à la podrzędny włoski mafiozo. Momentami kuleje anatomia, widać, że autorka nie do końca radzi sobie z trudniejszymi ujęciami twarzy, ale nadrabia te braki bogatą mimiką i ekspresją. Ogólnie manga momentami trąci graficzną myszką – może to kwestia dominacji konturu nad cieniowaniem i rastrami oraz dużej ilości bieli w tle. Mimo to wrażenia estetyczne są jak najbardziej pozytywne, chociaż osoby przyzwyczajone do „słodszej” kreski mogą kręcić nosem. Niezadowolone będą także fanki dużej ilości dokładnych scen łóżkowych, gdyż tych jest w komiksie jak na lekarstwo i bazują raczej na domysłach i niedomówieniach niż szczegółowej męskiej anatomii (acz dialogi są tak obłędne, że wystarczą za tysiąc jednoznacznych obrazków).
Kuimonodokoro Akira to malutka perełka, jeszcze nie skarb, ale rzecz na tyle godna uwagi, że trudno przestać czytać, kiedy się już zacznie. Zaskakująco nieskomplikowana fabuła skrywa mnóstwo trafnych spostrzeżeń dotyczących związków niekoniecznie męsko‑męskich. Bohaterowie urzekają otwartością i empatią, a uczucie nie zostaje sprowadzone do roli wymówki, prowadzącej wprost do sypialni. Brak podziałów, emocjonalnego egoizmu oraz tanich chwytów fabularnych sprawiają, że kolejne rozdziały czyta się z przyjemnością, a duża zawartość przedniego humoru skutecznie poprawia nastrój i przywraca wiarę w istnienie sensownego yaoi. Oby więcej takich mang!
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Tokyo Mangasha |
Autor: | Tomoko Yamashita |