Usagi Yojimbo
Recenzja
W piątym tomie przygód Usagiego dostajemy pięć niepołączonych ze sobą opowieści, nawiązujących do głównych wątków serii.
Ogień i lód oraz Droga samuraja podejmują tematykę pozycji społecznej samuraja. Stan Sakai co prawda nie ma nic nowego do powiedzenia w tej materii, ale w obu opowieściach widać postępującą przemianę Usagiego z samuraja w wędrownego szermierza. Usagi kieruje się jeszcze zasadami bushido, ale zaczyna brać pod uwagę także i inne okoliczności, szukając alternatywnych rozwiązań tam, gdzie zwykły samuraj uznałby już sprawę za załatwioną. W bardziej humorystycznej Opowieści pewnego latawca mamy okazję zapoznać się z życiem i warsztatem pracy przedstawicieli dwóch dosyć odmiennych profesji, tj. twórcy latawców i szulera. Z zamieszczonych w tomiku opowieści ta właśnie najbardziej mi się spodobała – może dzięki dobrze wykorzystanemu kontrastowi, a może przez zręczne połączenie dydaktyki i humoru. O Krwawych skrzydłach można napisać chyba tylko tyle, że to jedna z bardzo licznych historyjek z cyklu „Usagi ratuje wioskę i zaskarbia sobie wdzięczność wieśniaków”. Temat pojawia się w serii nie raz i w tej odsłonie nie wyróżnia się niczym szczególnym.
Rozdział piąty, Samotny Cap i Koźlę, bezpośrednio nawiązuje do znanej mangi Kazui Koikego i Gousekiego Koujimy Samotny wilk i szczenię (również wydawanej w Polsce przez Mandragorę) i jest chyba najsłabszą częścią piątego tomu. Na dwudziestu siedmiu stronach autor próbował upchać dosyć skomplikowaną intrygę dworską, kilka walk i sporo retrospekcji. W efekcie powstała historia chaotyczna, skacząca od wydarzenia do wydarzenia, bez płynnych przejść między kluczowymi scenami. Główni bohaterowie rozdziału, Yagi i jego syn Gorogoro, jeszcze nie raz pojawią się w Usagim Yojimbo.
Wydanie prezentuje normalny, dosyć solidny poziom Mandragory. Tak więc dostajemy szerokie marginesy, ponumerowane strony, czytelny spis treści, a także całkiem już niezłą redakcję (błędów nie wypatrzyłem) i tłumaczenie. Niby nic nadzwyczajnego, ale patrząc na jakość ostatnio publikowanych w Polsce mang, nasuwa się spostrzeżenie, że to, co kiedyś było uważane za standard zupełnie zwykłego wydania komiksu, dzisiaj staje się wyznacznikiem wydania wysokiej jakości. Uczciwość każe zwrócić uwagę na błędy, a do takich niewątpliwie należą rozmazany druk na kilku stronach i nieco zbyt cienki papier skutkujący przebijaniem treści przez strony. Trzeba też podkreślić, że wydanie ma wyraźnie charakter ekonomiczny – brak obwoluty, kolorowych stron czy też innych tego rodzaju luksusowych elementów.
W tradycyjnie już pochwalnej przedmowie Stan Lee (twórca komiksów, niegdyś prezes Marvela) tym razem pod niebiosa wynosi kunszt Stana Sakai w trudnej sztuce liternictwa, ze szczególnym uwzględnieniem rozmieszczenia tekstów w dymkach. Niestety z uwagi na pośrednictwo tłumacza, polski czytelnik raczej nie ma możliwości, aby w pełni docenić liternictwo w Usagi Yojimbo. Oczywiście solidną porcję pochwał otrzymują także scenariusz, rysunek i dialogi, niemniej jednak Stanowi Lee należą się słowa uznania za znalezienie zupełnie nowej działki, za którą Stan Sakai jeszcze nie został pochwalony.
Przedmowa ta jest zresztą jedynym dodatkiem do piątego tomu przygód Usagiego. Oprócz niej dostajemy tylko cztery strony reklam, w tym jedną dosyć ciekawą, mianowicie Polskiego Związku Kendo, wykonaną przez Jarosława Musiała. Dosyć rzadko się zdarza, aby na reklamie jakiejkolwiek organizacji znajdowała się realistycznie narysowana odcięta głowa…