Akira
Recenzja
Dzieląc oryginalne tomy na mniejsze części, JPF często fragmentował wątki, a nawet sceny. Tym razem jednak wydawnictwu – celowo czy przypadkiem – udało się wykroić odpowiedni kawałek i w jednym tomie zamknąć dłuższy epizod, w całości poświęcony przedarciu się Tetsuo do lodowego sarkofagu w którym trzymany jest Akira.
Przebudzenie rozpoczyna się jeszcze w kwaterze wojskowych esperów, ale fabuła dosyć szybko przenosi się w głąb wojskowego kompleksu pod miasteczkiem olimpijskim. Można powiedzieć, że podąża za Tetsuo, który wyciąga od doktora lokalizację Akiry i bez zwłoki udaje się na miejsce, w którym przechowywane jest owo zagrożenie dla ludzkości. W ślad za Tetsuo podążają pozostali bohaterowie – zamierzający go zatrzymać pułkownik, Kaneda i Kei, którzy chcą przede wszystkim dowiedzieć się, czym właściwie jest Akira (chociaż Tetsuo pewnie też by chętnie wykończyli) oraz Ryu z kumplem, zaciekawieni, co spowodowało takie poruszenie w bazie wojskowej. Od razu zdradzę, że do konfrontacji nie dojdzie – na tym etapie wszystkie strony (może poza Tetsuo) jeszcze unikają otwartego starcia i nawet wojsko próbuje załatwić sprawę w miarę pokojowymi środkami. Swoją drogą, w omawianym epizodzie dobrze widać talent Katsuhiro Otomo do tworzenia wielowątkowej, a przy tym przejrzystej fabuły. Chociaż akcja toczy się wielotorowo i obserwujemy działania przynajmniej trzech niezależnych grup, komiks jest przejrzysty i łatwy w lekturze – niełatwa to sztuka.
Jakością wydania Przebudzenie nie różni się szczególnie od poprzednich tomów serii, chociaż widoczne jest, że JPF nie miał jeszcze wtedy ustalonego standardu publikacji i próbował rozmaitych rozwiązań. Nadal więc mamy te same zalety związane głównie z dużym formatem i kilka dosyć dziwnych wad. Na początek wspomnę może o papierze; w rzadko spotykanym rozwiązaniu pierwsza połowa komiksu wydrukowana została na białym, a druga na żółtym papierze, co nie robi zbyt dobrego wrażenia (chociaż oba rodzaje gatunkowo są dosyć dobre i nadają się na komiks). Na samym końcu zamieszczone zostały dwie strony w kolorze – dosyć nietypowo wykorzystane przez wydawcę na reklamę… Redakcja i korekta w 5. tomie sprawiają się nieźle, chociaż może irytować zjadanie kropek na końcu zdań.
Utrzymana w ciekawej, jasnoniebieskiej tonacji ilustracja na obwolucie przedstawia tytułowego Akirę – to pierwsze spotkanie czytelnika z ową tajemniczą postacią. Inaczej jednak niż w adaptacji filmowej, komiksowy Akira jeszcze nie raz pojawi się w serii. Poza ilustracją na obwolucie w tomiku jako takim nie ma nic ciekawego – jakieś teksty po japońsku (tym razem nie jestem w stanie domyślić się treści) i kilka stron reklam.