Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 kreska: 7/10
fabuła: 6/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,67

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 22
Średnia: 7,55
σ=1,03

Wylosuj ponownieTop 10

Carmen

Rodzaj: Komiks (Japonia) (oneshot)
Wydanie oryginalne: 2008
Tytuły alternatywne:
  • カルメン
Gatunki: Dramat
Widownia: Josei; Rating: Nagość, Seks; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi, Trójkąt romantyczny

Inspirowana Carmen tragiczna historia obsesyjnej miłości.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Młody sierżant, Jose, ma romans ze znanym toreadorem, Lucasem, ten jednak zdaje się być zakochany w pięknej Cygance Carmen…

Nawet jeśli ktoś nie widział Carmen, zapewne o niej słyszał. Znana na całym świecie opera podbiła serca publiczności (niestety dopiero po śmierci jej kompozytora) i jak widać wyraźnie na przykładzie tej mangi, może być dla innych twórców dobrą inspiracją do stworzenia własnych historii. Est Em znacznie okroiła fabułę opery, pozostawiając jedynie wątek romantyczny, ale główny przekaz pozostaje mniej więcej podobny. Najbardziej widoczna jest na pewno zmiana obiektu pożądania głównego bohatera, który tym razem nie pragnie pięknej Cyganki, a zakochany jest bez pamięci w toreadorze Lucasie (imię pochodzi z noweli Prospera Mérimée, która posłużyła za pierwowzór libretta). Sama Carmen pełni tutaj raczej rolę „źródła inspiracji” niż pełnoprawnej bohaterki, jednak pozostaje niezwykle istotną postacią. Oneshot ma zaledwie dwadzieścia kilka stron, ale oszczędny styl autorki bez jakichkolwiek ozdobników naprawdę dobrze ukazuje targające głównym bohaterem wątpliwości oraz jego obsesję. Nie potrzeba wielkich słów czy długich monologów, aby przekazać emocje, choć zdecydowanie trzeba umieć operować słowem, żeby zamknąć tak wiele w krótkiej historii.

Carmen Est Em na pewno nie jest głębokim studium psychologicznym, ale z drugiej strony dobrze, że autorka nie próbuje zbytnio rozgrzebywać psychiki Jose, a w sposób prosty stara się pokazać jego wnętrze. Odniosłam wrażenie, że w tej mandze nie chodzi o samą jej treść, a raczej o niezwykle dobrze oddany, niesamowicie duszny nastrój. Przesycona negatywnymi emocjami historia niekoniecznie wszystkim się spodoba, jednak miłośnicy cięższych klimatów, którzy mają dość konwencji melodramatu, powinni być zadowoleni. Est Em nie owija co prawda w bawełnę, ale bardzo zręcznie porusza się po cienkiej granicy między dosadnością a subtelnością.

W mandze występuje kilka postaci, z czego istotniejszą rolę pełnią jedynie trzy nazwane. Autorka nie miała czasu, chyba nawet nie zamierzała zbytnio wgłębiać się w ich psychikę, pokazując wszystko z perspektywy Jose, który jest narratorem. O pozostałych dowiadujemy się tylko tyle, ile mają z nim styczności, a te kilka scen wystarczy, by z całą pewnością powiedzieć, że żadne z nich raczej nie wzbudzi sympatii czytelnika.

Główny bohater zostaje ukazany przez pryzmat obsesyjnej miłości do znanego toreadora i chorobliwej zazdrości, której ofiarą pada tytułowa Carmen. Jose nie kierują jakiekolwiek inne motywy, ale poprzez odpowiedni dobór słów i gestów autorce udało się uniknąć denerwującej schematyczności. Lucas pełni rolę swoistego trofeum i zostaje pokazany głównie jako obiekt destrukcyjnego uczucia, jakim darzy go narrator. Młodemu toreadorowi na pewno zależy na Jose, jednakże pojawiając się w towarzystwie z najróżniejszymi kobietami, rani niestabilnego emocjonalnie kochanka. Z drugiej strony można podejrzewać, że działa celowo i bawi się uczuciami Jose, nie mając pojęcia o obsesji, jaką ten ma na jego punkcie. Sama Carmen to najbardziej „odległa” ze wszystkich postaci. Jej operowa wersja o wiele mniej jednoznaczna – niepokorna, odważna i nade wszystko miłująca wolność, choć czasem nieczuła dziewczyna została pozbawiona wszystkich tych cech i sprowadzono ją do znanego stereotypu. Pojawia się w jedynie trzech scenach, a z perspektywy głównego bohatera to typowa uwodzicielka i niezwykle próżna kobieta.

Styl Est Em jest niezwykle charakterystyczny, a jej bohaterowie w niczym nie przypominają wymuskanych bishounenów. Gdybym już miała porównywać, chyba najbliżej jej kresce do Natsume Ono – Est Em rysuje jednak znacznie bardziej realistycznie, choć też szkicowo, co może sprawiać raczej wrażenie niedbałości niż celowego zabiegu. Dla mnie jednak ta surowa, nieco toporna, pozbawiona światłocienia kreska ma swój urok. Tła pojawiają się rzadko, kadry często świecą pustkami, a użycie rastrów można policzyć na placach jednej ręki. Tym, co jednak szczególnie zwraca uwagę, jest niezwykle umiejętne, wręcz artystyczne kadrowanie, które bardzo dobrze oddaje dynamikę poszczególnych scen. Czy to źle? Zdecydowanie kwestia gustu – mnie tyle wystarczyło, by wczuć się w klimat historii.

Carmen to dobra, choć krótka odskocznia dla tych, którym znudziły się schematyczne yaoi. Na pewno nie mają tu czego szukać amatorzy romantycznych opowiastek, a w szczególności ci, którzy lubią wyciskacze łez. Mimo całego swego tragizmu zdecydowanie nie jest to melodramat. Autorka na pewno nie stara się wzruszyć czytelnika, czy zatem miała na celu skłonienie kogokolwiek do refleksji? Trudno powiedzieć, zapewne zależy to od samego odbiorcy. Dla jednych może to być pozornie prosta historia, która w rzeczywistości jest nieco głębsza, dla drugich będzie to mroczna miniaturka z klasą, jeszcze inni mogą stwierdzić, że nie ma w tym niczego niezwykłego, a całość jest nudna i przewidywalna. Tak czy inaczej – warto przeczytać, w końcu to tylko dwadzieścia osiem stron.

Enevi, 14 listopada 2012

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Libre Shuppan
Autor: Est Em
Autor oryginału: Prosper Mérimée