Dr. Slump
Recenzja
Karmelman 7 – najnowszy robot doktora Amisirota, który ma pomóc mu w przejęciu władzy absolutnej nad światem, z łatwością rozprawia się z Aralką i Paniczynkiem. Jednak w odpowiednim momencie na scenę wkraczają Gaciusie, niwecząc plany złego naukowca. Niezliczone walki o losy świata mają jedną wspólną cechę – pozostawiają po sobie chaos, który ktoś musi uporządkować. Owa zaszczytna rola przypadła Jurkowi Spadkowskiemu. Niestety w jego przypadku zadanie to nie należy do najprostszych.
Pod kątem fabularnym dwudziesty siódmy tomik mangi Dr. Slump kontynuuje wydarzenia zapoczątkowane w poprzednim i ostatecznie je zamyka. Schematyczność komiksu, który opiera się na ukazaniu szalonego życia mieszkańców Pingwinówka, upoważnia mnie do stwierdzenia, że recenzowana książeczka niewiele różni się od poprzedniczek – serię mniej lub bardziej niefortunnych zdarzeń kończy powrót do względnej normalności. Królują żarty sytuacyjne związane z golizną, puszczaniem bąków, burzeniem czwartej ściany czy w końcu nieudolnymi działaniami Jurka. Jeśli miałbym podzielić dotychczasowo wydane tomiki, przyjmując jako wyznacznik jakość dowcipów, to dwudziesty siódmy z czystym sumieniem przyporządkowałbym do gorszej kategorii. Tym razem pomiędzy rozdziałami znajdziemy wspomnienia autora związane z modelami do sklejania, replikami pistoletów i zwierzętami. Polski wydawca poświęcił jedną stronę na reklamę – stanowi ją zapowiedź kolejnego tomu. Na okładce ujrzymy Jurka i Aralkę w samochodzie, natomiast z tyłu przeczytamy kilka słów od Akiry Toriyamy.
Niczego nie mogę zarzucić stronie technicznej. Tomik został wydrukowany na śnieżnobiałym papierze wysokiej jakości, nie ma jednak kolorowych stron ani obwoluty. Standardowo miękką okładkę pokryto cienką warstwą folii ochronnej. Klejenie trzyma należycie. Językowo jest równie dobrze, a tłumacz doskonale poradził sobie z dostosowaniem przekładu do polskich realiów.