Opowieść Panny Młodej
Recenzja
Już sama okładka czwartego tomu zapowiada zmiany – jest wesoła, dynamiczna, nieco szalona i w niewielkim tylko stopniu przypomina poprzedniczki. Gołym okiem widać, że Kaoru Mori postanowiła zrobić czytelnikom niespodziankę. Czy przyjemną?
Mangę otwierają trzy krótkie epizodziki poświęcone bohaterom znanym z pierwszych tomów. Rodzinny klan Amiry ma problemy i aby je rozwiązać, szuka sojuszy z innymi. Sprawia to, że Azel po raz kolejny musi zostać dyplomatą, choć czytelnik już doskonale wie, że w tej roli do tej pory nie zdarzało mu się zabłysnąć. Jak pójdzie tym razem naczelnemu bishounenowi z Opowieści Panny Młodej? Dwie kolejne opowiastki przenoszą nas w rodzinne strony klanu Karluka. Rolą Amiry jest tym razem wyłącznie świecenie golizną (nie, żeby jej się to wcześniej nie zdarzało, ale jeszcze chyba nigdy z taką częstotliwością). Za to istotne zmiany szykują się w życiu Pariyi, dla której wreszcie znalazł się potencjalny pretendent do ręki. Nasza tsundere nie ma lekkiego charakteru, więc nawet kiedy rodzice nakazują jej być miłą, wychodzi jej to cokolwiek specyficznie. Ale kto wie, może jest w tym jakaś metoda?
Po trzydziestu pięciu stronach czytelnikom przyjdzie jednak pożegnać się na dłużej ze znanymi już bohaterami, bo autorka powraca do Smitha. Nad brzegiem Morza Aralskiego po raz kolejny wpada (i to dosłownie) w kłopoty, z których ratują go bliźniaczki – Layla i Leyli. Tak, to właśnie dziewczyny, które znajdują się na okładce i które jednocześnie dominują w tym tomiku. Ich coraz to bardziej szalone pomysły na znalezienie idealnych mężów są głównym tematem czterech rozdziałów czwartego tomu Opowieści Panny Młodej.
Gołym okiem widać zmianę konwencji fabularnej względem poprzedniego tomu. Tam atmosfera była poważna, miejscami ponura, miejscami dramatyczna, a tu wszystko staje się lekkie i wesołe. Sceny z udziałem bliźniaczek co chwila budzą śmiech, a finał całej awantury jest zaskakująco pogodny i optymistyczny. Oczywiście Kaoru Mori nie byłaby sobą, gdyby nie zafundowała przy okazji czytelnikowi dużej ilości etnograficznych ciekawostek dotyczących tradycji i zwyczajów związanych z zaręczynami. Z dotychczas znanych bohaterów pojawia się tu wyłącznie Smith, a nawet jego rola jest ograniczona głównie do obserwacji, ponieważ nie ma praktycznie wpływu na fabułę.
Przyznaję, spodobał mi się ten tom, bo obawiałem się trochę, że po niezbyt pogodnym finale poprzedniej opowieści przyjdzie nam się na dłużej pożegnać ze Smithem (gapowatość z jednej strony, a umiejętność obserwacji z drugiej czynią zeń idealną postać drugiego planu, z perspektywy której czytelnik może śledzić wydarzenia). Autorka otworzyła tu kilka nowych wątków, z których co najmniej jeden, poświęcony rodzinnemu klanowi Amiry, może okazać się wyjątkowo istotny, jeśli chodzi o dalszy rozwój historii. To jednak przyszłość, bo z zapowiedzi wynika, że w tomiku piątym będziemy obserwować, po raz pierwszy w tej mandze, wesele.
Rozpływać się w zachwytach nad rysunkami Kaoru Mori właściwie nie ma sensu, choć warto zauważyć, że tym razem autorka jakby rzadziej bawi się w rysowanie wyjątkowo artystycznych i imponujących kadrów w rodzaju rzeźb czy tkanin. Za to chyba częściej niż do tej pory pozwala sobie na swobodne, dynamiczne ujęcia i sceny, które jako żywo pasowałyby do anime. Okazją do nich są wszystkie sceny z bliźniaczkami – klasycznym „żywym srebrem” (i to podwójnym!), które nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu. Korzystając z bardziej niż do tej pory pogodnej atmosfery, Kaoru Mori sprawia wrażenie, jakby po prostu świetnie się bawiła rysując kolejne ujęcia z Laylą i Leyli. Ale autorka nie byłaby sobą, gdyby nie zafundowała czegoś ekstra – tym są kadry z udziałem wilków. Warto to docenić, bo Kaoru Mori jest jedną z nielicznych japońskich rysowniczek, które potrafią dobrze rysować zwierzęta.
Dodatki mamy aż trzy – pierwszy to krótka historyjka o kupowaniu młodemu chłopakowi jego pierwszego konia – z wyjątkowo uroczym finałem. Humorystyczny dodatek odautorski, zatytułowany swojsko Córki rybaka, to dalszy ciąg etnograficznych spostrzeżeń autorki. Wreszcie ostatnie kilka stron to swego rodzaju epilog do wydarzeń z tomu poprzedniego.
O okładce pisałem już wyżej, zaś jej ostatnia strona utrzymana jest w pogodnej i dynamicznej konwencji, charakterystycznej dla tego tomiku. Niestety, do tej beczki miodu wkradła się łyżka dziegciu – na grzbiecie obwoluty, na samej górze, w miejscu, gdzie w poprzednich tomach znajdowało się logo wydawnictwa, teraz pojawiła się tylko jego nazwa. Studio JG ogłosiło już, iż to chochlik drukarski i postara się coś z tym zrobić, być może przez udostępnienie naklejek. Polski przekład nie sprawia większych problemów, wyłapałem jedną literówkę w samym finale – na stronie 187 mamy „Pogodna” zamiast „Pogoda”. Niektórzy w internecie narzekali na wyblakłe strony i przebijający druk – w moim tomiku niczego takiego nie dostrzegłem, więc obstawiam, że mogło to dotyczyć tylko niektórych egzemplarzy.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 6.2013 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 11.2013 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 2.2014 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 5.2014 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 10.2014 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 1.2015 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 2.2016 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 4.2017 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 4.2018 |
10 | Tom 10 | Studio JG | 2.2019 |
11 | Tom 11 | Studio JG | 11.2020 |
12 | Tom 12 | Studio JG | 6.2021 |
13 | Tom 13 | Studio JG | 12.2022 |