Chcę zjeść twoją trzustkę
Recenzja
Nasze rodzime wydawnictwo Dango jak dotąd specjalizowało się głównie w wydawaniu tytułów spod znaku boys love, co nie zmienia faktu, że w ich portfolio trafić można także na przykłady innych gatunków. Jedną z takich właśnie perełek, o jakże intrygującym tytule: Chcę zjeść twoją trzustkę, zamierzam wam poniżej przedstawić.
A sama „Trzustka”, pióra pana Yoru Sumino i pędzla pani Idumi Kirihary, jest mangą tyleż frapującą, co dość nietypową. Nietypowy jest nawet jej początek, ponieważ opowieść zaczyna się… informacją o zgonie głównej bohaterki. Sakura Yamauchi, na oko gimnazjalistka, jest przewlekle chora na trzustkę. Dokładna nazwa jej choroby nie pada w mandze ani razu, ale też nie ona jest tu najważniejsza. Czytelnikowi wystarczyć musi zapewnienie, że schorzenie jest z gatunku śmiertelnych, a sama historia skupia się na ukazaniu, jak Sakura przeżywa dzień po dniu dany jej jeszcze czas. Nie jest ona jedyną ważną postacią, gdyż na stronach mangi towarzyszy jej introwertyczny „Kolega z klasy, który zna jej tajemnicę”. To nietypowe miano, ale bierze się ono po części z tego, że prawdziwe imię chłopaka nie pada ani razu, a po części z tego, że tylko on jeden, wyłączając oczywiście rodzinę Sakury, wie o stanie jej zdrowia. Dziewczyna nie chce obciążać wiedzą o swojej chorobie otoczenia, a wspomniany kolega odkrywa jej sekret w wyniku czystego przypadku. W ten sposób, chcąc nie chcąc, staje się powiernikiem i coraz bardziej przyjacielem Sakury…
Powyższe przedstawienie fabuły może wydawać się potężnym tudzież niewybaczalnym spoilerem, ale tak naprawdę streszcza tylko część pierwszego rozdziału. Jako że całość liczy zaledwie dwa tomy, a ja planuję napisać osobną recenzję zbiorczą, wolałbym w poniższym tekście skupić się na kwestii polskiego wydania mangi.
Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z jakości wydania, które udostępniło polskiemu czytelnikowi Dango. Tomik nie ma osobnej obwoluty, otrzymujemy zwartą książeczkę ze skrzydełkami, które nie kryją niestety żadnej bonusowej zawartości. Nie licząc dwóch widokówek, które przyszły do mnie wraz z moim preorderem, toteż nie wiem, czy ten dodatek występuje też w zwykłej sprzedaży… Tuż po otwarciu możemy przeczytać tylko kilka słów na temat autorów tomiku. Nie zmienia to jednak faktu, że całość sprawia solidne i estetyczne wrażenie. Okładka jest utrzymana w ciepłej, sympatycznej palecie barw, wewnątrz mamy jeszcze stronę tytułową, spis treści, a także sześć kolorowych stron. No i, standardowo, stopkę redakcyjną na samym końcu. Reklam nie odnotowałem. Całość czyta się bardzo wygodnie. Co prawda pierwsze i ostatnie strony wymagają dość mocnego rozchylenia, by „dobrać się” do tekstu na bokach, ale samej mandze jako takiej w żadnym razie to nie szkodzi. Użyte czcionki są bardzo czytelne, a bywa, że również dość zróżnicowane. Tłumaczenie, autorstwa Katarzyny Nishioki, jest bardzo płynne i sympatyczne. W mojej ocenie dialogi zostały przetłumaczone w sposób świetnie dopasowany do rysów charakterologicznych postaci, podobnie jak używane przez nie słownictwo, które ma odpowiednio młodzieżowy styl i dobrze oddaje emocje oraz przemyślenia bohaterów w poszczególnych scenach. Warto też zaznaczyć, że przetłumaczone zostały wszystkie występujące w mandze onomatopeje. Ich spolszczone wersje ładnie się zresztą komponują i nie utrudniają cieszenia się lekturą.
Także kreska nie nastręcza żadnych problemów przy czytaniu. Akcja toczy się w różnych lokalizacjach i nie brak tutaj zarówno standardowych wizyt w szkole, jak i różnych restauracji, zajazdów, hoteli, domów i licznych innych miejsc. Postaci zostały narysowane w bardzo ładny, proporcjonalny sposób. Nie ma też żadnych trudności z odróżnieniem, kto jest kim. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję również, że w mandze nie ma żadnych elementów ecchi. Zdarzają się chwile, że można by je wprowadzić, ale autorzy konsekwentnie unikają tego typu dodatków. Dla jednych będzie to zapewne wada, dla innych nie, ale osobiście uważam, że była to słuszna decyzja. Biorąc pod uwagę tematykę i wydźwięk tej mangi, motywy majtkowo‑biustowe pasowałyby tu jak kwiatek do kożucha. Czy może jak kożuch do kwiatków…
Podsumowując powyższe wywody, z zadowoleniem stwierdzam, że Chcę zjeść twoją trzustkę w żadnym razie nie zawiodło moich oczekiwań. Otrzymałem ładnie zaprojektowaną i solidnie wydaną mangę w słodko‑gorzkim klimacie okruchów życia, z lekkimi naleciałościami romansu oraz komedii. W dodatku niestroniącą od skądinąd trudnych kwestii związanych ze zmaganiem się w młodym wieku ze zbliżającym się widmem śmierci oraz z tym, jak z powyższym faktem może radzić sobie otoczenie chorej osoby. Nie ukrywam, że po zakończeniu lektury jeszcze przez dłuższy czas byłem pod wrażeniem ukazanej historii. W pierwszym tomie nie pojawiają się może jakoś szczególnie dramatyczne sceny, próżno szukać tu rozrywana szat czy teatralnych monologów leżących na łożu śmierci bohaterów. Całość ma w gruncie rzeczy ciepły, aczkolwiek miejscami bardzo smutny wydźwięk i nie byłbym wcale zdziwiony, gdyby w trakcie czytania co wrażliwsze osoby tu i ówdzie uroniły kilka łez. Jestem szczerze wdzięczny Dango za wydanie tego akurat tytułu i niecierpliwie czekam na dalszy ciąg.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Dango | 3.2018 |
2 | Tom 2 | Dango | 5.2018 |