Pokój w kolorach szczęścia
Recenzja
Ostatni tomik tradycyjnie pozostawił nas w zawieszeniu. Tym razem jednak nie musieliśmy drżeć o bezpieczeństwo bohaterów, a raczej o ich dalszy… status? Detektyw Matsubase proponuje Sachi wyjście z obecnej sytuacji: pomoże jej uwolnić się od rodziców raz na zawsze, co więcej – zaadoptuje ją, dzięki czemu dziewczyna będzie miała zapewniony byt. Ta propozycja zaskakuje nastolatkę i skłania ją do ponownego przemyślenia relacji z porywaczem. Jeśli łączą ich tylko interesy, a właśnie zaoferowano jej lepszą opcję, to dlaczego czuje wewnętrzny sprzeciw wobec porzucenia swojego towarzysza? Tymczasem policja wpadła wreszcie na jakiś trop: odnalazła kawalerkę, w której wcześniej mieszkali bohaterowie, a w niej odciski palców dziewczyny. Skontaktowano się również z jej matką, której trudno było zachować pozory… Czy policja nabierze wreszcie jakichś podejrzeń? I co planuje matka, która ewidentnie nie chce, by jej córka odnalazła się żywa?
W tomiku siódmym Pokoju w kolorach szczęścia wiele się dzieje. Sachi ponownie zaczyna kwestionować swoje uczucia i motywację. Porywacz zauważa, że coś jest z dziewczyną nie tak, jednak mimo zaniepokojenia stara się nie dawać nic po sobie poznać. Sytuacja jest napięta, a staje się jeszcze bardziej, kiedy prasa publikuje nowe informacje w sprawie zaginionej… Na skutek dalszych wydarzeń bohaterowie poznają pewną dziewczynę. Szybko się okazuje, że jej sytuacja nie różni się bardzo od tego, co przeżywała Sachi. Jakby mało było traumatycznych doświadczeń na jeden tomik, poznajemy również przeszłość Matsubase, między innymi jak to się stało, że stracił oko… Zaś w następnym tomiku najprawdopodobniej dowiemy się wreszcie czegoś więcej na temat przeszłości Porywacza. Tomik oceniam jako całkiem ciekawy. Tempo akcji było dobre, przewinęło się kilka różnych wątków i wiele (jak na tę mangę) postaci. Uważam fabułę w kilku miejscach za nieco naciąganą, jednak dzięki temu dostaliśmy znacznie mniej wewnętrznych dylematów głównych bohaterów, co moim zdaniem wyszło na dobre. Nie ukrywam też, że ciekawi mnie kolejna część: myślę, że od tego, co autorka opowie na temat przeszłości Porywacza, w dużej mierze będzie zależeć dalsza ocena mangi.
Wydanie stoi na wysokim poziomie. Matowo‑lakierowana obwoluta przedstawia aż troje bohaterów: Matsubase, Sachi oraz Porywacza w kolorach zachodzącego słońca. Obwoluta jest zaopatrzona w skrzydełka, których można używać jako zakładki i które dobrze chronią okładkę przed zniszczeniami. Sama okładka jest bardzo minimalistyczna. Po otwarciu tomiku oczom czytelnika ukazuje się tytułowa ilustracja, w centrum stawiająca Porywacza. Następnie znajduje się spis treści. W tym tomiku również umieszczono sześć rozdziałów: od 38. do 43. Są one jednak dość długie, więc tomik w sumie jest gruby; liczy prawie 220 stron. Jakość druku oraz użytego papieru jest bardzo dobra. Czerń jest nasycona, a kontury wyraźne, ale nic nie przebija na kolejne strony. Paginacja pojawia się niemal co stronę. Pod względem językowym tomik również nie odstaje – czyta się go lekko, bez zgrzytów. Nie dopatrzyłam się nawet literówki.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 4.2019 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 7.2019 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 8.2019 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 11.2019 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 1.2020 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 3.2020 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 6.2020 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 1.2021 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 3.2022 |