Piekielny raj
Recenzja
Kiedy w sierpniu zeszłego roku pisałem recenzję pierwszego tomiku Piekielnego raju, zżymałem się we wstępie, że zapewne dużo czasu minie, zanim zabiorę się za drugi. No i wykrakałem. Nic to, mamy już co prawda luty kolejnego roku, ale oto wreszcie dostałem szansę poznania dalszych losów Gabimaru i Sagiri.
A dzieje się tu, dzieje. Jak czytelnik tej recenzji pewnie pamięta, po tym, jak genialny inaczej szogun napatrzył się już na rozlew krwi i wysłał swoją parszywą kompanię na misję samobójczą (obwarowując tę misję szeregiem absurdalnych zasad), wspomniana ekipa dociera ostatecznie do „raju”. No, może nie cała ekipa, ale wiecie, co mam na myśli. Nie przedłużając już, poszukujący odkupienia i szansy na powrót do żony Gabimaru godzi się z faktem, że nie jest jednak taki pusty. Idzie więc na współpracę z nadal targaną poczuciem winy i wątpliwościami Sagiri i wspólnie ruszają szukać eliksiru młodości. Sagiri, co warto zauważyć, wyciąga kołek z miejsca, gdzie plecy tracą szlachetną nazwę, i puszcza w diabły kilka absurdalnych założeń misji. Cóż, lepiej późno niż wcale… W dalsze wydarzenia nie będę się zagłębiać tak szczegółowo i powiem tylko, że akcja nie zwalnia, a czytelnik bombardowany jest coraz to nowymi niespodziankami. Oglądamy więc walki z istotami, które według mnie były mocno inspirowane tytanami z Ataku tytanów, poznajemy rewelacje na temat przeszłości niektórych postaci, a do tego jesteśmy świadkami zaskakujących sojuszy.
Warto też zauważyć, że mamy tu do czynienia z pewną ewolucją postaci. Choć może powinienem powiedzieć, że ewolucji podlega tylko Sagiri… Trzeba oddać pannie katowi sprawiedliwość, że to właśnie u niej najwyraźniej widać zmieniające się spojrzenie na otaczający ją świat oraz dostosowanie postawy i podejmowanych decyzji do zastanych realiów. Widać, że pouczenia ze strony praktycznie wszystkich pozostałych postaci nie trafiają w próżnię i dziewczyna potrafi wyciągać wnioski. Niby można powiedzieć, że Gabimaru też się rozwija, ale w jego przypadku przemiana miała miejsce praktycznie już w obrębie tomu pierwszego. Tu co najwyżej utwierdza się w swoich nowych postanowieniach. No, ale nie samymi Gabimaru i Sagiri ta manga stoi. Pozostałe postaci, a dokładniej te, które przeżyją, też zostają nieco przybliżone, ale to już nie to samo. Zresztą mówienie o nich byłoby spoilerem, a tego wolałbym jednak uniknąć.
Brak za to zmian w kwestii jakości wydania mangi. Na obwolucie, która znów wygląda, jakby jakieś dziecko rozchlapało na niej farbki akwarelowe, pyszni się tym razem Sagiri. Na skrzydełku znajdziemy króciutki wstęp od autora, a pod obwolutą, w ramach bonusika, humorystyczną w zamierzeniu grafikę. Format mangi na poziomie A5 poczytuję za wielką zaletę. Akcja pędzi, jucha się leje, czasem błyśnie trochę golizny, a jak się patrzy na to wszystko w powiększonym formacie, to się od razu człowiekowi micha tak jakoś cieszy. W tomiku ponownie nie ma kolorowych stron ani reklam. Mamy za to przedstawienie postaci (choć za diabła nie rozumiem, czemu trafiły tam martwe już od pierwszego tomu osoby) oraz kolejne grafiki z serii „modowej”. Zmianie nie uległa też kreska. Groteskowa, dość realistyczna oraz dynamiczna. Kadry w znakomitej większości są pozbawione tła, ale to akurat nie przeszkadza. Podobnie jak i dobrej jakości tłumaczenie. Oby tak dalej.
Tak więc było dobrze, jest dobrze i oby dobrze pozostało. Miłośnicy krwistych i nie czarno‑białych (hyhy) moralnie shounenów powinni być zachwyceni.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | J.P.Fantastica | 5.2019 |
2 | Tom 2 | J.P.Fantastica | 8.2019 |
3 | Tom 3 | J.P.Fantastica | 12.2019 |
4 | Tom 4 | J.P.Fantastica | 3.2020 |
5 | Tom 5 | J.P.Fantastica | 5.2020 |
6 | Tom 6 | J.P.Fantastica | 9.2020 |
7 | Tom 7 | J.P.Fantastica | 10.2020 |
8 | Tom 8 | J.P.Fantastica | 2.2021 |
9 | Tom 9 | J.P.Fantastica | 3.2021 |
10 | Tom 10 | J.P.Fantastica | 5.2021 |
11 | Tom 11 | J.P.Fantastica | 8.2021 |
12 | Tom 12 | J.P.Fantastica | 2.2022 |
13 | Tom 13 | J.P.Fantastica | 7.2022 |