Manga
Oceny
Ocena recenzenta
10/10postaci: 10/10 | kreska: 8/10 |
fabuła: 9/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Do Adolfów
- Adolf ni Tsugu
- アドルフに告ぐ
Dramat historyczny w realiach drugiej wojny światowej, w którym losy trójki ludzi – Żyda, Niemca i Japończyka – łączy sekret związany z osobą Adolfa Hitlera. Jeden z najwybitniejszych tytułów w dziejach komiksu japońskiego.
Recenzja / Opis
Berlin, rok 1936. Trwa olimpiada, która ma stanowić triumf nazistowskiej ideologii oraz dowód na wyższość aryjskiego nadczłowieka nad innymi rasami. Jednym z dziennikarzy relacjonujących wydarzenia jest Japończyk, Sohei Toge. Z dystansem patrzy on na owładnięte już na dobre nazizmem społeczeństwo niemieckie, jednak dopiero śmierć brata sprawia, że otwierają mu się oczy na państwo, z którym jego ojczyznę łączą coraz bliższe więzy. Mając na karku gestapo, Sohei usiłuje wyjaśnić przyczyny śmierci swojego brata, nie wiedząc jednak, że tym samym ściąga sobie na głowę kłopoty większe niż mógłby przypuszczać.
Podczas gdy Sohei ucieka przed gestapowcami, do Japonii przybywa niemiecki dyplomata, ożeniony z Japonką i mający z nią syna imieniem Adolf. Wyrwany z europejskiego otoczenia chłopak ma problemy z nawiązaniem kontaktów z japońskimi rówieśnikami. Traf sprawia, że gdy poznaje wreszcie kogoś w swoim wieku, a na dodatek z rodzinnych stron, osoba ta okazuje się Żydem, którego rodzina uciekła z Niemiec. Obaj młodzi Adolfowie – Kamil (Żyd) i Kaufmann (Niemiec) zaprzyjaźniają się blisko ze sobą, wbrew rodzicom, którzy patrzą na tę znajomość z dużą nieufnością. Dla rodziców Adolfa Kamila, przechowujących niezwykle ważną tajemnicę, jest w tej znajomości coś podejrzanego. Ojciec Adolfa Kaufmanna z kolei planuje dla syna karierę w NSDAP i przyjaźń z Żydem jest ostatnią rzeczą, której mógłby sobie życzyć.
Adolf ni Tsugu pozostaje jednym z najwybitniejszych dzieł autorstwa Osamu Tezuki, a kto wie, czy nie jest to szczytowe osiągnięcie „Boga Mangi”. Ów wstrząsający dramat, rozgrywający się w realiach drugiej wojny światowej, Tezuka stworzył na początku lat osiemdziesiątych. Było to zwieńczenie jego najlepszego pod względem artystycznym okresu, który zaczął się w latach siedemdziesiątych, wraz z takimi tytułami jak Hi no Tori, MW, Kirihito Sanka, Black Jack czy Budda. W komiksie tym jednak Tezuka całkowicie zrezygnował z wątków paranormalnych i nadprzyrodzonych, kreśląc w zamian wartką, niepozbawioną sensacyjnych wątków opowieść o grupie ludzi, których losy splątały się podczas zawieruchy historycznej. Dbając o realizm przedstawionych faktów, Tezuka jednocześnie postarał się, aby Adolf ni Tsugi nie było tytułem nudnym. To jeden z jego bardziej dynamicznych „dorosłych” komiksów.
Duża w tym zasługa galerii bohaterów. Tezuka dość oszczędnie wykorzystał tym razem swoich „aktorów”. Na pierwszym planie pojawia się tylko jeden z nich – Acetylene Lamp, który wciela się w postać agenta gestapo o nazwisku Lampe. Od razu dodam, że jest to chyba najlepszy występ okularnika w dziejach jego „tezukowej” kariery. O ile zwykle odtwarzał on dość groteskowych łotrów, tak tu stworzył postać z jednej strony bezwzględnie złą, ale z drugiej – taką, której motywy są dla czytelnika zrozumiałe i do pewnego stopnia nawet akceptowalne. Bo, niezależnie od poglądów politycznych, ojciec chcący pomścić śmierć córki, zawsze będzie budził pewne współczucie. Bardzo dobrze nakreślono także postać Adolfa Kaufmanna – wydaje mi się, że wzorowaną do pewnego stopnia na autentycznych nazistach, którzy w dzieciństwie przyjaźnili się z Żydami, by później zmienić się w ich prześladowców. Sam Sohei wypada dość standardowo (kojarzyć się może z dr. Kirihito z Kirihito Sanka). Znakomicie natomiast nakreślił Tezuka, na przykładach bohaterów drugiego i trzeciego planu, obraz społeczeństw niemieckiego i japońskiego. O ile to pierwsze znamy całkiem nieźle z naszych produkcji (choć tu Tezuka nie ustrzegł się stereotypów – vide gruby, niemiecki dygnitarz NSDAP słuchający Wagnera na pełen regulator), tak zachowanie Japończyków, szczególnie w ich relacjach z Niemcami, to coś, co nie dla każdego musi być oczywiste. Wydaje mi się, że autor nie dał swoim ziomkom taryfy ulgowej, bardzo krytycznie przedstawiając ich zachowania.
Pod względem kreski Adolf ni Tsugu to już ten późny, dojrzały Tezuka, który niemal całkowicie rezygnuje z jakichkolwiek deformacji na rzecz swoiście pojmowanego realizmu. Dlaczego „swoiście pojmowanego”? Cóż, realizm realizmowi nierówny, jeśli komuś to pojęcie kojarzy się z np. mangami Jiro Taniguchiego i jego fotorealistyczną kreską, może uznać za niestosowne użycie tego terminu w kontekście Adolf ni Tsugi. Jednak pozostaje faktem, że kreska w tym komiksie jest bardzo wierna rzeczywistości, łącznie ze szczegółami natury technicznej – niektóre z ujęć wydają się wręcz wzorowane na zdjęciach z epoki (vide scenka w Dunkierce). Bez problemu można rozpoznać samoloty czy samochody, a także rodzaje broni. Gdy zdarzają się ujęcia nieco przerysowane, mają one swój sens – na przykład wystąpienia Adolfa Hitlera. Graficznie jest to jedno z najbardziej udanych dzieł Tezuki.
Zresztą nie tylko graficznie – w Adolf ni Tsugu Tezuka poruszył ponownie jeden ze swoich ulubionych problemów – czyli stosunek większości do inności, osadzając go w realiach historycznych. Komiks ten ma po części także charakter rozliczeniowy – na pół lekceważący stosunek, jaki Niemcy mają do Japończyków to odpowiedź na ujmującą uprzejmość tych drugich, braną przez europejskiego sojusznika za wyraz służalczości i słabości. Autor należał jeszcze do pokolenia bezpośrednio pamiętającego czasy wojny. Nie miał jednak atomowej traumy, jaka towarzyszyła choćby Keijiemu Nakazawie (Hiroshima 1945: Bosonogi Gen), która kazałby mu wybielać własny naród. Tu ścigany przez Niemców Japończyk nie może liczyć na wsparcie własnych władz, które obawiają się podpaść sojusznikowi.
Owszem, to komiks wybitny, nie boję się tu użyć tego ryzykownego bądź co bądź słowa. Wydano go w wielu językach na całym świecie – niestety, nie u nas, nasz rynek wciąż nie jest jeszcze gotowy na takie tytuły. Ktoś, kogo interesują meandry rozwoju mangi, przeczytać Adolf ni Tsugu powinien. Zresztą nie tylko o mangę tu chodzi – to po prostu kamień milowy w dziejach komiksu jako takiego. Dowód, że autor, który de facto stworzył komiks japoński, nawet trzydzieści lat po swoim debiucie, w czasach, gdy wielu uznało go już za szacownego emeryta, potrafił nakreślić dzieło dojrzałe i przejmujące – po prostu doskonałe. W końcu „Bogiem mangi” nie zostaje się przez przypadek…
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Shogakukan |
Wydawca polski: | Waneko |
Autor: | Osamu Tezuka |
Tłumacz: | Aleksandra Watanuki, Ken'ichirou Watanuki, Martyna Taniguchi |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 12.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 4.2017 |