Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Komentarze

C.Serafin

  • Avatar
    C.Serafin 11.01.2024 19:21
    Komentarz do recenzji "Solo Leveling"
    Klemens napisał(a):
    PS. Autor chciał nam przekazać, że wybranka MC głoduje, czy o co chodzi? Co się stało z jej kształtami w przeciągu serii? Ilustratorowi niewystarczająco płacono czy jak?

    Jeden z głównych rysowników serii – Seong­‑rak JANG zmarł 24 lipca 2022 roku z powodu wylewu. Najpewniej dlatego ostatnie rozdziały nie robią specjalnego wrażenia, a epilog wygląda jak rysowany przez asystentów.

    A pozostała część komentarza w sumie bardzo mi się podoba, bo mam podobne wrażenia. Inflacja mocy jest aż nazbyt absurdalna, a zakończenie mocno rozczarowuje. Mam też dziwne wrażenie, że autorzy tego webtoona od pewnego momentu chcieli go po prostu jak najszybciej zakończyć. Widać to po bardzo macoszym potraktowaniu całego szeregu postaci i wątków oraz pędzącej na złamanie karku akcji.

    Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie dodać, że recenzja powstała na bazie stu rozdziałów, czyli pierwszej połowy manhwy. Komiksy azjatyckie mają bardzo wolny tryb wydawniczy, czego przykładem jest wspomniany na początku Naruto który wychodził w Japonii 16 lat. Dlatego też na Tanuku nie ma praktyki czekania z recenzjami mang i innych komiksów do czasu ich zakończenia.
  • Avatar
    M
    C.Serafin 8.03.2021 21:41
    A to się porobiło.
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Przedostatni rozdział przeczytany i mam wielki mętlik w głowie. Autor ewidentnie starał się nie iść w stronę typowych rozwiązań i oklepanego już do bólu motywu zwycięstwa garstki straceńców nad głównym złolem. Zamiast tego śledzimy jednak wielką rzeźnię, w której ginie tyle postaci, że wręcz robi mi się niedobrze. A w tle pojawia się tyle przeróżnych przesłań i nawiązań, że aż szkoda, że potraktowano je szybko i po macoszemu. Szczególnie spodobał mi się moment z poprzednich rozdziałów, gdy Zeke zdaje sobie sprawę, że świata nie obchodzą zbytnio jego losy i cierpienie, a jedynymi naprawdę ważnymi i cennymi chwilami w jego życiu były te spędzone ze swoim przybranym ojcem. I to one cały czas dawały mu siłę i determinację do walki o lepszy świat.

    No ale co z tego skoro ten piękny moment trwa chwilę i już zaraz trzeba wracać do wielkiej krwawej młócki i setki mniejszych i większych tragedii na skale pojedynczych osób i całych nacji. Plus retrospekcje, marzenia Mikasy i inne cuda na kiju. Dużo tego, co jest dziwne tym bardziej, że wcześniej autor pozwalał obie na nudne dłużyzny, w stylu retrospekcji poświęconej ojcu Erena.

    Pomimo tego wszystkiego mniej więcej domyślam się, na czym to wszystko się skończy. Atak Tytanów od początku bym pompatyczną opowieścią o nieludzkich poświęceniach prowadzących do połowicznych zwycięstw. Wiadomo też, kogo udało się ochronić, oraz kogo poświecono. Ciekawe tylko, czy autor zdecyduje się na kolejny duży przeskok czasowy, by pokazać jak wygląda ten świat po kolejnych stu latach. Nawet by mnie to nie zdziwiło.
  • Avatar
    C.Serafin 28.01.2020 20:36
    Re: do recenzji tomu 5
    Komentarz do recenzji "Blame!"
    Nie. Po prostu dotąd nie zdarzyło się nigdy wcześniej, aby jakikolwiek polski wydawca opublikował całą, kilkutomową serię w takich wielkich, zbiorczych cegłach. W mojej domowej biblioteczce te tomy wyjątkowo się wyróżniają na tle innych mang.
  • Avatar
    C.Serafin 6.11.2019 17:42
    Re: Anime
    Komentarz do recenzji "Servamp"
    Anime obejmuje tomy 1­‑8, a dokładniej rozdziały od 1 do 39. Jednakże, nie wszystkie wątki z tych rozdziałów zostały zekranizowane i przy okazji wycięto też część postaci.
  • Avatar
    C.Serafin 2.10.2019 16:51
    Komentarz do recenzji "Iruma w szkole demonów"
    A ja dziękuję za komentarz, bo nieraz się zastanawiam czy ktokolwiek czyta moje teksty. Szczególnie gdy lista ocen czytelników i redakcji zieje niemal całkowitą pustką, jak w tym wypadku.

    Asmodeus to faktycznie  kliknij: ukryte 

    Sama recenzja mangi powstała wyłącznie ze względu na jej polskie wydanie, bo była dotąd całkowicie nieznana w fandomie. Dlatego też w zakończeniu chciałem ją porównać do innych tytułów wydanych w Polsce. Pani Arakawa pasowała tu idealnie ze względu na Silver Spoon, oparty na paru podobnych założeniach. A skoro podałem już jedno nazwisko to dodałem jej do towarzystwa uwielbianą przeze mnie Jun Mochizuki. Choć faktycznie porównywanie wciąż początkującej autorki do uznanych mangaczek może być nie w porządku.

    Natomiast dzielenie mang ze względu na wydawcę i magazyny w jakich są publikowane jest kłopotliwe. Większość czytelników nie interesuje się specyfiką japońskiego rynku wydawniczego i jest zainteresowana głównie tempem, w jakim wychodzą kolejne rozdziały lub tomy. Sam znam nazwy jedynie paru magazynów, a interesuję się mangą od lat. Nie wydaje mi się też by tryb wydawniczy decydował o jakości kreski. To zależy raczej od talentu i doświadczenia autorki oraz liczby asystentów.
  • Avatar
    C.Serafin 1.09.2019 21:16
    Re: Polskie wydanie
    Komentarz do recenzji "Uzumaki"
    Tak. JPF wydał ją w dużym formacie, w serii Mega Manga. Tej samej, w której następnie wyszły kolejne tytuły Junji Ito.
  • Avatar
    M
    C.Serafin 7.08.2019 00:03
    Shingeki no Evangelion rozdział 120
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Od dawna nie czytałem Ataku Tytanów z takimi wypiekami na twarzy. Zamiast trwającej jeszcze chwilę temu wielkiej bitwy o wszystko dostajemy bowiem rozdział o dwóch zdeterminowanych braciach stających wspólnie przed Założycielem, czyli źródłem mocy tytanów. I choć teoretycznie nie dzieje się wiele, to każda scena jest pełna napięcia i kluczowych informacji. A teraz spojlery!
     kliknij: ukryte 

    Efektem tego są wydarzenia z kolejnych tomów Ataku Tytanów. Tak się kończy bezmyślne korzystanie z niemalże boskich zdolności do których się nie dorosło i których się ani przez chwilę nie rozumiało. Dwoma tysiącami lat bezsensownego okrucieństwa i ludobójstwa.
  • Avatar
    C.Serafin 19.02.2017 19:05
    Re: Po trzecim tomiku...
    Komentarz do recenzji "JoJo's Bizarre Adventure"
    Grisz, pisz dalej. W dziale mangowym zawsze brakowało mi treściwych komentarzy, a twój punkt widzenia jest nadzwyczaj ciekawy. Połączenie dogłębnej znajomości m&a i historii w połączeniu z błogą nieświadomością tego za jaki tytuł się zabrałeś są absolutnie cudowne. Nie waż się jedynie czytać spojlerów, bo popsujesz Sobie (i mi) lekturę.
  • Avatar
    C.Serafin 16.11.2016 21:54
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Prawda. Wiem, że to okropne i nudne zgadzać się z czytelnikami, jednak dla osób będących na bieżąco moja recenzja pewnie jest mocno wybrakowana i nieaktualna. Nie tylko za względu na zwroty akcji, wśród których najnowszy z rozdziałów 85­‑87 kompletnie wywraca fabułę na opak, jednocześnie zachowując logiczność wydarzeń i tłumacząc mnóstwo dziwnych faktów. Aż szkoda, że mając tak ciekawe i nierozczarowujące odpowiedzi, autor czeka do ostatniej chwili by je wyjawić. Takie poprowadzenie fabuły jest dobre dla kryminałów, a nie bitewniaka dark fantasy, rysowanego od wielu lat. Choć przeczytanie pierwszego tomu po tym wszystkim robi piorunujące (!) wrażenie. Nie tylko ze względu na kreskę.

    Kompletnego napisania od nowa wymaga też akapit poświęcony postaciom. Głównie ze względu na bardzo przedmiotowe traktowanie postaci, a w szczególności trójki głównych bohaterów, chwilami sprawiających wrażenie dodanych na siłę. Autorowi ewidentnie bardziej zależy na prowadzeniu fabuły, niż na własnych bohaterach i chętnie odsuwa ich na bok, nie troszcząc się o rozwój relacji i charakterów. Powiedzmy sobie szczerze – ile razy w ciągu ostatnich tomów Mikasa miała okazję wyjść z roli fruwającego terminatora i okazać trochę osobowości? Raz?

    Mimo to jestem zadowolony z własnego tekściku. Ukazał się w czasach, gdy Atak Tytanów był w Polsce kompletnie nieznany, a możliwość jego wydania przez JPF – żadna. Od tego nabił portalowi Tanuki mnóstwo dodatkowych odsłon, zachęcił JPF do zakupu licencji i pewnie nieco zwiększył sprzedaż tomików oraz służył pomocą czytelnikom. Może nie są to ogromne osiągnięcia, ale wystarczą mi w zupełności.

    Nowa recenzja będzie jednak niezbędna, tym bardziej, że manga powoli zbliża się do końca. Zaś nowy tekst na pewno zastąpi dotychczasowy jako recenzja główna. Są jacyś chętni?
  • Avatar
    C.Serafin 27.09.2014 10:54
    Re: haisha
    Komentarz do recenzji "Haisha"
    Słowo „haisha” może też oznaczać przegranego, zwyciężonego albo zezłomowanego. Choć przyznaje, że twoje tłumaczenie również jest nadzwyczaj trafne.

    Swoja drogą – na jakikolwiek komentarz pod tą recenzją czekałem półtorej roku. A gdy się go w końcu doczekałem okazał się tak radośnie absurdalny, że prawie spadłem z fotela. Mój wewnętrzny troll jest szczęśliwy!
  • Avatar
    C.Serafin 7.09.2013 16:34
    Komentarz do recenzji "Black Lagoon"
    Po bardzo długim okresie zawieszenia manga ponownie zaczęła się ukazywać w trybie comiesięcznym, ale dotąd pojawiło się zaledwie 8 rozdziałów nowej historii. Dla porównania poprzednia miała 33. To oznacza również, że premiera nowego tomu w Japonii powinna być kwestią max. półrocza. I dopiero gdy się się tam pojawi Waneko będzie mogło rozmawiać z licencjodawcą o jego polskim wydaniu.
  • Avatar
    C.Serafin 29.08.2013 16:38
    Poważnie...
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Mangacy z zasady nie informują ile tomów będzie liczyć ich dzieło, a dzięki powolnemu trybowi wydawniczemu (w tym wypadku – rozdział na miesiąc) serie mogą się ciągnąć dosłownie aż do znudzenia. W takich warunkach pisanie recenzji trzeba odłożyć na całe lata do pojawienia się zakończenia (a później przeczytać wszystko jeszcze raz), lub napisać tekst na podstawie dostępnej liczby tomów. Obydwa rozwiązania są do kitu, ale jeśli ktoś na co dzień siedzi w mangach to powinien być do nich przyzwyczajony. Inaczej się zwyczajnie nie da.

    W momencie gdy pisałem recenzję wciąż nie było jasne jak długim tytułem będzie Shingeki on Kyojin. Zresztą i dziś zgadywanie kiedy się zakończy jest niczym wróżenie z fusów i całość pewnie będzie wychodzić tak długo jak będzie się dobrze sprzedawać w Japonii. W samym tekście jednak jedynymi tego konsekwencjami są ograniczony do minimum i pełen gdybania opis fabuły oraz krótkie zdanie na samym jej początku. Nie mam więc wrażenia by tekst się zdezaktualizował, choć czytelnicy mają prawo traktować go jako niepełnowartościowy, lub jako tanukowy odpowiednik zajawek z Azunime.
  • Avatar
    C.Serafin 25.08.2013 22:57
    Wątpię.
    Komentarz do recenzji "Spice & Wolf"
    Jeśli tak, to byłaby to największa klapa na naszym ryneczku od czasów zrezygnowania przez Egmont z kontynuowania już rozpoczętych serii mang.

    Nie warto jednak wierzyć w taką plotkę, tym bardziej, że rozpoczęła się od jakiegoś anonimowego komentarza na Acepie. A chyba wszyscy wiemy jak mało kosztuje wypisywanie głupot po stronach internetowych. Przyznaję jednak, że Studio JG przyczyniło się do jej powstania ze względu na potworne opóźnienia. Rozumiem, że trudno jest prowadzić parę sklepów stacjonarnych i internetowych oraz wydawać magazyn i mangi, przy okazji dbając by to wszystko wychodziło na plus, pomimo długów Matrasa i wszechwładzy urzędów. Ale jeśli nawet dwutomówki wychodzą w wielomiesiecznych odstępach czasu to nic dziwnego, że czytelnicy się wkurzają. Albo, podobnie jak ja, czekają z zakupem do pojawienia się większej liczby tomów.

  • Avatar
    C.Serafin 15.08.2013 13:04
    Komentarz do recenzji "Służąca Przewodnicząca"
    W zasadzie jest meido, czyli kelnerką w stroju służącej. Pomimo wszystko przekład wydaje się więc dobrze odzwierciedlać oryginalny tytuł. To, że przy okazji jest radośnie absurdalny i ewidentnie powstał na sporej fazie, to już inna sprawa.

    W dodatku wydawnictwo osiągnęło już swój cel. JPF od wielu lat słabo zarabiał na seriach dla dziewcząt i nawet pewne hity, jak Ouran, sprzedawały się poniżej oczekiwać. Służąca Przewodnicząca ma natomiast szanse zainteresować zarówno czytelniczki i czytelników, a dzięki kontrowersyjnemu tytułowi już zrobiło się o niej głośno na portalach i forach mangowych. Darmowa reklama jest fantastyczną dźwignią handlu, co widać powyżej. Jeśli serię komentują nawet osoby, które nie tknęłyby jej kijem, to znaczy że Panu Dybale należy się wyściskanie przez całą redakcję JPF'u.

    Fascynuje mnie też rozpoczynająca się obecnie moda na tłumaczenie tytułów mang. Do niedawna wydawcy pozwalali sobie na to głównie w wypadku mniej znanych tytułów, albo dodawali polski podtytuł. Ostatnimi czasy jednak nabrali odwagi i efekty tego są w większości warte uwagi. Jak ktoś nie wierzy, to niech postara się wymówić oryginalny tytuł Opowieści Panny Młodej i zastanowić się jak zareagowałaby na niego typowa kasjerka z Empiku czy Matrasa, gdyby poprosić ja o pomoc w znalezieniu tomiku na półce.

  • Avatar
    C.Serafin 23.06.2013 20:11
    Komentarz do recenzji "Ao no Exorcist"
    Zastanawiam się czy rączki powinny mi opaść z powodu tego błędu, sposobu w jaki został popełniony (czyżbym pomylił się kopiując imiona i nazwiska z AniDB) czy tego, że wyszedł dopiero teraz. Do czasu aż podejmę decyzję uznajmy, że opadły mi po trzykroć.

    Zaraz się jednak to poprawi. Dziękuje za zwrócenie uwagi!
  • Avatar
    C.Serafin 4.05.2013 00:15
    Re: Nie dla czytelników o słabej psychice.
    Komentarz do recenzji "Wolf Guy - Ookami no Monshou"
    czy będzie ona kontynuowana?

    Wątpię. Obaj autorzy mocno przegięli pałę serwując trwającą przez kilkanaście rozdziałów scenę gwałtu. A na takie rzeczy dotąd nie pozwalał sobie chyba nikt, poza autorami porno­‑horrorów. W efekcie popularność tej mangi spadła, co wymusiło przyspieszone zakończenie.

    Jakieś szanse na kontynuację istnieją, ale nie czeka na nią zbyt wiele osób. A już na pewno nie ja.
  • Avatar
    C.Serafin 11.04.2013 15:45
    Re: Dark fantasy ?
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Czyli chodzi o to, że tytuły dark fantasy są dla niektórych równoznaczne z Berserkiem (+ kilkoma losowymi lubianymi tytułami) i wszystko co odbiega od niego klimatem nie powinno być tak klasyfikowane? Nie powiem, faktycznie jest to wesoła argumentacja, ale chyba nie o to chodziło.

    Natomiast porównania do Berserka są po części nobilitujące, bo znam tylko jedne lepsze mangowe fantasy, a po części degradujące, gdyż najnowsze rozdziały na czele z walką z piratami z karaibów są zwyczajnie głupie. Przede wszystkim są jednak oklepane, gdyż większość dyskusji i artykułów w internecie na temat mangowych tytułów fantasy zaczyna się od porównań z Berserkiem, co robi się już nudne.

    Poza tym z definicji dark fantasy jest tytułem łączącym fantasy z cechami horroru, co oznacza że SnK mieści się w definicji. Zresztą, widzę że polska wikipedia włącza do gatunku choćby Kroniki Wampirów Anny Rice, na czele z Wywiadem z Wampirem. Pewnie może być to dla niektórych szokiem, ale dobrze pokazuje że ten podgatunek nie ogranicza się do bitewniaków seinen.

    eeeeeeeeeeeeeeeee yyyyyyyyyyyyyyyyy uuuuuuuuuuuuuu

    Mogę prosić o wersję tego lamentującego okrzyku w mp3? Niestety przekopiowanie go do syntezatora mowy nie dało dobrego efektu, a jako budzik byłby świetny.
  • Avatar
    C.Serafin 9.04.2013 15:39
    Komentarz do recenzji "Axis Powers Hetalia"
    Nie wiem jak jest z popularnością tego tytułu wśród zwykłych mangowców, ale połowa czytających go tanukowych redaktorów i recenzentów to mężczyźni. Tutaj masz dowód. Nie czuję się więc jakimś rodzynkiem, tym bardziej że seria jest naprawdę dobrą, choć nierówną komedią, opartą na świetnym i oryginalnym pomyśle.
  • Avatar
    C.Serafin 3.04.2013 08:28
    Yay! Czyli jednak ktoś to czyta!
    Komentarz do recenzji "Axis Powers Hetalia"
    Sam się zastanawiałem przed wysłaniem recenzji, czy przypadkiem nie zmienić tego zdania. Uznałem jednak, że nawet jeśli ktoś mi je wypomni, to da się je bez większego problemu obronić. W czwartym tomie faktycznie pojawia się postać będąca na pierwszy rzut oka zwykłą turystką, ale jest ona także kolejnym wcieleniem  kliknij: ukryte , czyli postaci bez wątpienia historycznej. Nie jest to może powiedziane wprost, ale kolejne sceny dość jasno to sugerują. Nie sądzę, by zacytowane zdanie było z tym sprzeczne.
  • Avatar
    M
    C.Serafin 16.03.2013 17:06
    Rozdział 43 + małe podsumowanie
    Komentarz do recenzji "Atak Tytanów"
    Zaskakiwania czytelników ciąg dalszy, a główna w tym zasługa przegadania niemal całego rozdziału przez najważniejsze postacie. Najlepsze jest jednak, że ten patent daje radę i właśnie gadanina jest w nim najlepsza.

    Mikasa wścieka się na siebie z powodu niewykorzystania okazji do utłuczenia przeciwników dwoma cięciami mieczy, przez co wszyscy są w ogromnym niebezpieczeństwie. Teoretycznie najgorzej ma Eren spędzający większość stron próbując się zebrać do kupy po ciosie pancernego tytana i rozmyślając nad losem swego przyjaciela, co jedynie coraz bardziej go wkurza. Choć szczękę musiałem zbierać dopiero pod koniec, gdy dostaje power­‑up i zamachuje się na wroga. Uwielbiam sposób w jaki ta manga łamie typowe dla shounenów schematy! kliknij: ukryte 

    Przy okazji zauważyłem jak znakomicie Shingeki no Kyojin wykorzystuje motyw apokalipsy zombi stawiając większość typowych dla niej motywów na głowie. Przeciwnikami są oczywiście bezmózdzy (w większości wypadków) kanibale, ale reprezentujący potęgę natury, a nie śmierci. W końcu tytani pożerają wyłącznie ludzi ignorując wszystkie inne zwierzęta i są bezpośrednio zależni od energii słońca. W ich naturze można się nawet doszukiwać motywu słonecznego wojownika, pod warunkiem wystarczającej wewnętrznej złośliwości.

    Inna jest też postawa bohaterów – tu nie chodzi o uciekanie gdzie pieprz rośnie i władza państwa nie sięga, przerywane kolejnymi strzelaninami. Wszyscy tutaj walczą dla dobra swoich rodzin i innych mieszkańców, mając nadzieje na odzyskanie utraconych obszarów miasta. Mało tego – w trakcie walk trzeba na sobie nawzajem polegać, bo pokonanie każdego tytana jest okupione ogromną liczba ofiar, a samotna walka jest z zasady wyrokiem śmierci. Bardzo ważne są też uczucia wyższe i pomimo naprawdę ciężkich przeżyć postacie wciąż są zdolne do współczucia, zaufania i empatii. Choć nie powiedziałbym, że dobrze na tym wychodzą.
  • Avatar
    C.Serafin 10.03.2013 09:21
    Re: Dwa pytania
    Komentarz do recenzji "Kannaduki no Miko"
    Obie wersje tytułu są poprawne i funkcjonują zamiennie, co widać na choćby zagranicznych portalach m@a. A jeśli chodzi o tą druga sprawę – często skanlatorzy jako pierwsi dowiadują się o zamiarze publikacji danego tytułu w Polsce, gdyż wydawcy chcą by usunęli swoje skanlacje. Działa to też w drugą stronę i jeśli dany tytuł nie jest obecny na polskim rynku to skanlatorzy mają wolną rękę.

    ps. Akurat z tylu mang yuri Studio JG musiało zdecydować się na takie dziadostwo…
  • Avatar
    C.Serafin 1.03.2013 15:54
    Re: Wrażenia po dwunastu rozdziałach
    Komentarz do recenzji "6000"
    Nic z tego!

    Zastanawiałem się w trakcie pisania, czy wysłać ten tekst jako recenzję, czy jako komcia i uznałem ze za to pierwsze pewnie dostałbym burę. Jako recka byłby niepełnowartościowy, bo mam za sobą zaledwie dwa z ponad czterech tomów. I diabli wiedzą czy faktycznie całość potoczy się w tym kierunku co myślę, gdyż skanlacje stoją, a polskie wydanie ma ruszyć za parę miesięcy. Uznałem więc, że nie warto jej rozbudowywać i marnować czasu innych osób.
  • Avatar
    M
    C.Serafin 28.02.2013 18:59
    Wrażenia po dwunastu rozdziałach
    Komentarz do recenzji "6000"
    W trakcie poszukiwań surowców i źródeł energii firma Shanghai's Kyosei znajduje na dnie oceanu zaskakująco bogate złoże. Ponieważ występuje ono na głębokości aż sześciu tysięcy metrów jego eksploatacja wymaga sporego wysiłku. By ułatwić wydobycie na dnie zostaje założona specjalna baza połączona z powierzchnią przy pomocy windy, będącej istnym cudem techniki. Coś jednak idzie nie tak i w tajemniczych okolicznościach ginie cały jej kilkunastoosobowy personel. Dopiero trzy lata później rozpoczęto próbę jej ponownego uruchomienia, które okazuje się nadzwyczaj problematyczne, ze względu na utrudnianie mechanikom dostępu do niektórych jej części i liczne awarie. W dodatku morale jej pracowników jest żałośnie niskie, ze względu na prześladujące wszystkich koszmary, zwidy i bóle głowy. Nie wygląda też na to by oficjalna przyczyna tragedii sprzed lat, jaką ma być pożar, miała pokrycie w rzeczywistości. Jej prawdopodobne źródło jest o wiele bardziej niepokojące, a kolejne wydarzenia wskazują że jest coraz bliższa powtórzenia.

    Nieświadomy tego wszystkiego Kengo Kadokura oczekuje właśnie na swojego nowego szefa – Weina Chan Gou. I choć nie wywierają na sobie najlepszego wrażenia, to wygląda na to, że są na siebie (nomen omen) skazani. Pozostałe osoby, z którymi Kadokura będzie musiał współpracować też nie wzbudzają specjalnej sympatii. Nie wie jednak jeszcze, że nie będzie pracował na powierzchni, lecz w ponownie otwartej bazie. I choć mógłby w ostatniej chwili zrezygnować z podróży na dół, to konieczność spłacania sporej pożyczki wyjątkowo go do tego zniechęca. Popełnia tym samym poważny i być może ostatni błąd w życiu.

    Dalszego przebiegu zdarzeń można się w pewnym stopniu domyśleć, pod warunkiem, że ma się za sobą przynajmniej kilka horrorów utrzymanych w podobnej konwencji. Bohaterowie przenoszą się do całkowicie obcego środowiska, w którym dzień od nocy można odróżnić jedynie przy pomocy zegarka, a od którego oddzielają ich tylko grube, stalowe ściany i ulegająca ciągłym awariom skomplikowana maszyneria. W dodatku ich przebywający na powierzchni zwierzchnicy wiedzą o wiele więcej niż mówią i zdają sobie sprawę, że wysyłają ludzi na niemal pewną i okrutną śmierć. Pytanie tylko co naprawdę stało się trzy lata wcześniej i co czai się na dole?

    Jak przystało na horror lekturze towarzyszy powoli narastające poczucie tajemnicy i zagrożenia, wzmacnianie przez powolne tempo akcji stopniowo zdradzające kolejne odpowiedzi dotyczące zła czającego się w pomieszczeniach. Nie stroni jednak przed makabrą, na czele z widokiem ludzkich szczątków i deformacji ciał, choć nie są one rysowane dość dokładnie by wzbudzić większą odrazę. Zastosowano też znany chwyt, polegający na halucynacjach i opętaniach dopadających samotne osoby i czajeniu się monstrów w mroku. Zresztą samo zło tez nie jest zbyt efektowne i najczęściej przybiera formę przypominającą plamę czarnego tuszu.Wykorzystano także klasyczny motyw żywiącego się ludzkim ciałem upadłego bóstwa i przywołującego je bluźnierczego rytuału, co budzi oczywiste skojarzenie z mitologią Cluthu. Tym bardziej, że akcja rozwija się w kierunku nie mającym wiele wspólnego z horrorami gore i trupów jest stosunkowo niewiele. W dodatku powoli wyłaniający się obraz całej sytuacji wydaje się oryginalny i i faktycznie niepokojący, choć ze względu na niedużą ilość materiału w zrozumiałym języku (12 rozdziałów), na razie wolałbym go nie oceniać. W końcu akcja wciąż może pójść w kierunku w kierunku „ręki, nogi i mózgu na ścianie”.

    Tym co wyróżnia 6000 od innych horrorów są zaskakująco wiarygodne i przekonujące postacie, choć jedynie kilka najistotniejszych poznajemy na tyle by wiedzieć że na powierzchni pozostawili rodziny, domy i przyjaciół, lub że mają specjalne powody by znaleźć się w bazie. Główny bohater jest nieco zagubionym w życiu mężczyzną od dziecka przyzwyczajonym do pracy przy maszynach. Po przejęciu firmy w której pracował przez chińską korporację postanawia w niej pozostać, w przeciwieństwie do większości współpracowników. Jest nerwowy i zbytnio przejmuje się sposobem w jaki postrzegają go inni, a jednocześnie pełen wewnętrznej siły, którą okazuje w kryzysowych sytuacjach. Gdy zostanie zdenerwowany nie waha się też powiedzieć swoim przełożonym co o nich myśli, choć z zasady później tego żałuje. Jest więc „everymanem” z którym łatwo się identyfikować, a jednocześnie potrafi zaskoczyć.

    Wśród pozostałych bohaterów też jest sporo ciekawych postaci. Z tłumu szczególnie wybija się główny mechanik – Miwa Kusakabe, okazująca się zaskakująco rozsądną i praktyczną kobietą, zdolną do podejmowania trudnych decyzji i wyciągania racjonalnych wniosków nawet z bełkotu przestraszonej osoby. Co ciekawe nie jest też jedyną kobietą wśród załogi. Wrażenie robi też Wein Chan Gou, będący na pierwszy rzut oka typowym, sztywnym jak kij od szczotki i bezwzględnym karierowiczem, traktującym wszystkich z wyższością. Pomimo to ceni sobie ludzi mających dość odwagi by mu się sprzeciwić i stopniowo zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Oraz tego że jego przełożeni nie zawahają się by go poświęcić, więc zaczyna działać by uratować siebie, a przy okazji też innych. Pozostała część załogi bazy składa się z kilkunastu różnych osób: od mechaników, poprzez naukowców i lekarzy, po biurokratów, stanowiących razem zróżnicowaną grupę, w której można znaleźć paru ekscentryków. Jednak nawet statyści nie są jedynie mięsem służącym do rozsmarowania po ścianach, więc myślą i nie pchają się niebezpieczeństwu prosto w paszczę.

    Realistyczna kreska niczym nie zaskakuje, ale trzyma solidny poziom. Postacie można odróżnić od siebie na pierwszy rzut oka i niewiele wśród nich osób o wyidealizowanej urodzie, choć nie wyróżniają się niczym w porównaniu do innych mang. Wnętrza, poza kajutami, są zimne, monotonne i brudne co doskonale do nich pasuje.

    6000 jest tytułem ze sporym potencjałem i wszystko zależy od poprowadzenia jej akcji i rozwiązania kolejnych tajemnic. Na razie jednak wygląda na to, że Yumegari dobrze zrobiło starając się o ten tytuł i możliwe, że będzie to tytuł o klasę lepszy od Uzumaki.
  • Avatar
    M
    C.Serafin 24.02.2013 22:21
    Wrażenia po trzynastu tomach
    Komentarz do recenzji "Soul Eater Not!"
    Ponieważ ostatnio w dwa dni nadrobiłem zaległe rozdziały Soul Eatera, postanowiłem z ciekawości zabrać się też za prequel. A oto moje wrażenia po trzynastu rozdziałach.

    Tsugumi Halberd jest czternastoletnią magiczną bronią przybyłą właśnie do Zawodówki Śmierci (Shibusenu) w celu nauki i opanowania swoich umiejętności. Ponieważ jest jednak kompletnym „świeżakiem”, niezdolnym początkowo nawet do transformacji, zostaje przydzielona do klasy NOT (Normally Overcome Target) i nie musi uczestniczyć w zajęciach dodatkowych pokroju polowania na Sida z pierwszego tomu głównej serii. A żeby nie było nudno pojawia się urozmaicenie. W oko wpada jej aż dwoje władających (meisters) i nie może się zdecydować, czy zostać partnerka Anyi – tsundere i zarazem babskiej wersji Tamakiego z Ourana, czy Meme będącej biuściastą i głupszą Osaką z Azumangi. W efekcie sama funduje sobie już na starcie wielki problem, z którym jakoś próbuje sobie radzić przez pozostałe rozdziały.

    A jak to wychodzi? Na razie raczej średnio i manga tonie w schemacie „cute girls doing cute things”. Mamy więc wcinanie ciastek, nieudolne próby nauki, czyszczenie basenu i obsługiwanie klientów kafejki w ramach prac dodatkowych oraz wcinanie kolejnych ciastek. Gdzieś na trzecim planie plącze się główny wątek związany ze zdrajcami oraz eksperymentem młodszej siostry Arachne i Medusy – Sheili Gorgon. Niestety na razie ograniczył się do paru niegroźnych sytuacji i trzeba będzie trochę poczekać, by się rozkręcił. Humoru też jest jakby mniej, a akcji tyle co kot napłakał.

    Znalazłem jednak jeden ogromny plus, dla którego warto się pomęczyć z całym tym przeciętniactwem – cameo! Mnóstwo cameo! Na kolejnych stronach pojawia się tyle postaci z Soul Eatera, że ich wymienienie zajęłoby cały akapit i aż szkoda na to czasu. A ponieważ akcja toczy się przed rozpoczęciem pierwotnej serii spotykamy choćby Sida w formie człowieka i Medusę jako szkolną higienistkę. Dodatkowo nie wszyscy zachowują się tak jak w głównej serii i mamy okazję zobaczyć jak np. siostry Thompson zmieniły się z żyjących na ulicy kryminalistek w odpowiedzialne partnerki Death the Kida. Poznajemy też niezbyt chlubną przeszłość Kim, dzięki której zyskała pseudonim Wiedźmy dziewczęcego internatu (osoby czytające mangę powinny wyłapać związaną z tym aluzję), wraz z syzyfowymi staraniami Oxa starającym się zadośćuczynić kłopotom jakie sprawia innym uczniom.

    Parokrotnie pojawia się też Maka, będąca też pierwszą osobą spotkaną przez główna bohaterkę w Zawodówce Śmierci. Co ciekawe, właśnie pod jej wpływem Tsugumi zmienia swój styl uczesania na charakterystyczne dwie kitki. Soul, Black Star i Death the Kid też mają swoje pięć sekund, ale na razie pojawiają się bardzo rzadko. Za to nadzwyczajnie zwiększono role Claya i Akane pojawiających się oryginalnie dopiero w finale SE, broniąc statku powietrznego i towarzysząc Sidowi. Za tu tutaj wypadają wręcz nadzwyczajnie, zarówno jako bishouneni, pomocnicy Sida i… kelnerzy. Ewidentnie widać, że są dojrzalsi, bardziej odpowiedzialni i silniejsi od reszty uczniów z głównym trio na czele. Dzięki temu budzą zainteresowanie, tym bardziej, że dzięki nim pojawiają się (wreszcie) jakieś sceny akcji. Szkoda tylko że jedyną ciekawą nową postacią jest nieznany z imienia właściciel kafejki.

    Kreska też jest taka jakaś biedna i choć wciąż trzyma charakterystyczny dla tej serii styl, to koncentruje się jedynie na postaciach. Niestety, tła występują rzadko i są dość biedne. Przeróżnych dodatków w stylu świec i gilotyn też jest mało, a najczęściej pojawiają się tylko charakterystyczne trupie czaszki.

    Jest to wiec tytuł przeznaczony głównie dla czytelników Soul Eatera, chcących ponownie zobaczyć swoich ulubionych bohaterów. Jednak nawet oni pewnie będą znudzeni niemrawym tempem akcji i niewielka ilością humoru. I tak pozostanie do czasu aż autor weźmie się w garść i w kolejnych rozdziałach przyspieszy tempo, lub ją zawiesi. W końcu nie da się w nieskończoność żerować na popularności pierwowzoru.
  • Avatar
    C.Serafin 23.02.2013 18:02
    Komentarz do recenzji "Opowieść Panny Młodej"
    Oj tam. Obecne zapowiedzi nowych tytułów są tak liczne i obiecujące, że się wierzyć nie chce. Kolejny nowy tytuł jakoś mnie specjalnie nie zaskakuje, choć za Otoyomegatari na nikogo bym się nie obraził. Tym bardziej, że i tak jest na mojej liście do przeczytania. Martwi mnie tylko możliwość powtórzenia się na rynku mangowym obecnej sytuacji komiksów zachodnich. Czyli, że wydawcy opublikują ich aż za dużo i czytelnicy będą musieli wybierać pomiędzy kilkoma interesującymi ich seriami. To oznacza spore problemy wynikające z przesycenia rynku.

    A powyższy post traktuję jako trolla! Nie ma to jak wyskoczyć spod mostu informując, że coś będzie (albo i nie) i podając najprawdopodobniejszego wydawcę, który na forum oświadcza że wcale nie jest zainteresowany. Sic! Z drugiej strony przyznaję, że to niezła i nieszkodząca wizerunkowi ewentualnemu wydawcy reklama, którym mogłoby być Studio JG. W końcu od jakiegoś czasu chodzą słuchy, że uzyskali kilka obiecujących licencji i nie ogłaszają ich jedynie z powodu paru dodatkowych formalności do wypełnienia. To jednak tylko moje domniemywania, w jakie nie będę się specjalnie zagłębiać, by nie dostać etykietki papli.