Książę Piekieł: devils and realist
Recenzja
Oto i on, ostatni tomik Księcia Piekieł. Tak jak poprzednie wypchany po brzegi wydarzeniami, aż trudno za wszystkim nadążyć. Dantalion próbuje zagadać do Lucyfera, ale coś mu nie idzie, Sytry walczy ze swoim opiekunem – Baalberithem, a William postanawia udać się do Piekieł. Ląduje w samym środku wspomnianego starcia, niedługo potem zaś udaje się na spotkanie z Lucyferem, ratując przy okazji Dantaliona. O tak, mam jedną dobrą wiadomość i jedną złą. Dobra jest taka, że William nie próbuje rozwiązać konfliktu namawianiem do cywilizowanej herbatki, zła taka, że jakimś cudem stał się przepakiem. Owszem, już wcześniej widzieliśmy, jak korzysta z magii, ale chyba dopiero w piekielnym starciu widać dokładnie, jakimi siłami dysponuje i, co zaskakujące, nie waha się z nich korzystać, a przy tym wygląda na zadowolonego z efektów.
Przez tomik przewija się mnóstwo postaci, chyba każdy, kto do tej pory pojawił się w historii, znalazł tutaj dla siebie kadr, acz czasami można zapytać, po co (Joanna i Laval)? Pojawia się za to w końcu Lucyfer, piękny, powiewający, błyszczący, na oko w pełnym makijażu i w ubraniu, które z jakiegoś powodu ma dekolt do pępka. Tyleśmy na niego czekali, tak rozpaczliwie wołał go Dantalion, że jak w końcu się pokazał, to chyba trzeba było coś zrobić, żeby nawet na tle tego całego cyrku jakoś się wyróżniał. Sporą rolę ma również Michael, ratujący sytuację przy pomocy deus ex machina, ponadto tu i ówdzie pojawiają się przebitki wspominające Salomona, mnóstwo nawiązań do historii biblijnej i nie tylko, a wszyscy są natchnieni, jak na boskie i piekielne(?) istoty przystało, acz niekoniecznie z uwzględnieniem zdrowia psychicznego czytelnika.
Ten tom ma parę zabawnych momentów. Można powiedzieć, że wręcz komicznych. Kiedy na przykład dowiadujemy się, jak brzmi prawdziwe imię Dantaliona, możemy niechcący coś opluć. Chociaż jak się zastanowić, ten fragment chyba nie miał być zabawny… Wątek ekologiczny też był pod tym względem niczego sobie, a szczególnie wskazanie punktu, w którym zaczął się koniec świata. W każdym razie humor pojawia się tu i tam, i jak zwykle w tym tytule, jest toporny, często niezamierzony, a raz wrzucony na siłę (postaci zmienione w swoje zdeformowane wersje podczas rozmowy z Lucyferem) i pasujący jak pięść do nosa. Zakończenie historii jest o tyle satysfakcjonujące, że w końcu do niego dotarliśmy. Skala wydarzeń z ostatnich tomów nie pasuje trochę do tego, co zapowiadano na początku, a „rozwój” głównego bohatera od pewnego czasu odbywa się dzikimi skokami po długim ignorowaniu tego aspektu. Jeśli zaś chodzi o samą końcówkę, to usatysfakcjonowani będą ci czytelnicy, którzy liczyli, że nie będzie smutno. Znaczy, dzieje się trochę nieprzyjemnych rzeczy, ale ostatecznie jest to jedna z tych historii, które kończą się tak dobrze, jak tylko mogą. Do tego jeszcze z fanserwisem dla fujoshi.
Nie obyło się oczywiście bez kilku słów od autorek, nie tylko na skrzydełku, ale również pod koniec tomu, podsumowujących pracę nad tym tytułem. W środku jest jedna kolorowa ilustracja ze stadem przystojnych panów, a pod obwolutą mozaika z wybranych kadrów z całej historii. Tomik jest trochę grubszy niż poprzednie, porządnie wydany i tym razem nie wpadłam na żadne literówki ani inne przeoczenia.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 6.2014 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 8.2014 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 10.2014 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 2.2015 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 3.2016 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 5.2016 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 7.2016 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 10.2016 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 12.2016 |
10 | Tom 10 | Studio JG | 3.2017 |
11 | Tom 11 | Studio JG | 9.2018 |
12 | Tom 12 | Studio JG | 11.2018 |
13 | Tom 13 | Studio JG | 1.2019 |
14 | Tom 14 | Studio JG | 3.2019 |
15 | Tom 15 | Studio JG | 9.2019 |