Dogs: Bullets & Carnage
Recenzja
W siódmym tomie Dogs Miwa Shirow zdecydował się na ujawnienie kolejnych tajemnic związanych z podziemiem i głównymi bohaterami. Brzmi to zachęcająco i po części rzeczywiście daje dobry efekt – przynajmniej do pewnego stopnia zostały wyjaśnione motywy działania niektórych postaci, przez co stały się one mniej „papierowe”. Niestety, wyjaśnienia te na razie w niewielkim tylko stopniu przekładają się na fabułę. Mimo wszystko po wyraźnym spowolnieniu w tomach piątym i szóstym akcja trochę przyspiesza, nie wiadomo jednak, czy autor zdoła wykorzystać stworzony przez siebie potencjał. Pozostaje też otwartą kwestią, na ile nowe elementy stanowią część przemyślanego planu fabuły i czy nie zostały wprowadzone ad hoc, z braku lepszych pomysłów.
W recenzowanym tomiku dzieje się więcej niż poprzednio. Zasadnicza jego część to konfrontacja bohaterów z Magato, który – jak się okazuje – również został obdarzony nadludzkimi zdolnościami bojowymi. Kontakt z Magato skutkuje ujawnieniem kolejnych tajemnic podziemia dotyczących postaci z obu stron barykady. Powracają Luki i Noki, acz głównie w charakterze humorystycznego przerywnika. Epizodycznie pojawia się także Giovanni, ale z uwagi na knebel nie ma za wiele do powiedzenia. Poza tym to jednak Dogs, a więc biją się, tną, strzelają i dramatyzują, ale taki właśnie jest urok tej mangi.
Ale Dogs to nie tylko postaci i fabuła, ale także – a może przede wszystkim – kreska. Nawet jeżeli seria nie spodoba się od strony fabularnej, to nie ma wątpliwości, że warto ją czytać ze względu na ową kreskę, która z tomiku na tomik robi się coraz ciekawsza. Można by oczywiście stwierdzić, że dla poznania samych umiejętności graficznych wystarczyłby artbook, ale śledząc mangę tom po tomie, czytelnik ma niepowtarzalną możliwość obserwowania, jak rozwija się talent autora (jak duże mogą być to zmiany, widać na przykładzie chociażby Hellsinga). Biorąc pod uwagę, że manga nadal jest wydawana, pewnie jeszcze nie raz będziemy obcować z recenzowanym tytułem i kto wie, czy graficznie ostatni tom nie będzie bardziej przypominał twórczość Salvadora Dalego, aniżeli typowy „mangowy styl”.
Technicznie wydanie już od dłuższego czasu prezentuje mniej więcej jednolity poziom. Nie warto się rozwodzić – niemal całkowity brak numeracji stron, przebijający druk, dobre tłumaczenie z wulgaryzmami, „bongi” i „bangi” w wersji polskiej, kolorowa ilustracja itp. itd. Tomik czyta się dobrze i widać, że wydawca nie traktował odbiorcy per noga. Purpurowa obwoluta z ilustracją przedstawiającą Magato mimo niedostatków estetycznych spełnia swą zasadniczą rolę gustownego „ochraniacza” wydania.
Na ostatnich stronach recenzowanego tomu pojawiają się reklamy. Dla tych fanów mangi, którzy nie odwiedzili jeszcze strony Waneko (nie takie niezwykłe w dobie sieci społecznościowych), na czwartej stronie reklam znalazło się krótkie przedstawienie tejże, wraz informacjami o profilach na Twitterze i Facebooku. Należy przyznać, że takie zgromadzenie informacji w jednym miejscu jest dobrym pomysłem z reklamowego punktu widzenia. Poza tym tomik nie ma żadnych dodatków, trudno to jednak uznać za wadę – nie ma bowiem wątpliwości, że wydanie zawiera wszystkie niezbędne elementy.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 6.2013 |
2 | Tom 2 | Waneko | 8.2013 |
3 | Tom 3 | Waneko | 10.2013 |
4 | Tom 4 | Waneko | 12.2013 |
5 | Tom 5 | Waneko | 2.2014 |
6 | Tom 6 | Waneko | 4.2014 |
7 | Tom 7 | Waneko | 6.2014 |
8 | Tom 8 | Waneko | 8.2014 |
9 | Tom 9 | Waneko | 10.2014 |
10 | Tom 10 | Waneko | 12.2014 |