Akame ga Kill!
Recenzja
Tom dwunasty całkiem szybko kończy wątek walki w centrum stolicy i ucieczki naszych bohaterów z potrzasku. Nie mówię, że jestem rozczarowany, ale spodziewałem się większej dawki dramatyzmu, bowiem to, co pozostało z Night Raidu, staje do walki z Bodou i Esdeath, więc zdawałoby się, że wynik tej potyczki może być tylko jeden. Dzięki mobilizacji wszystkich i pracy zespołowej udaje się nawiązać wyrównaną walkę, co może być niemałym zaskoczeniem dla czytelnika stawiającego na bardziej czarny scenariusz. Duży udział w zwycięstwie ma protagonista, którego uskrzydla uczucie do Mine, choć nie można powiedzieć, że samodzielnie załatwia on całą sprawę. Niestety, nagły zryw i przyrost mocy Tatsumiego jest okupiony bardzo wysoką ceną, co zaraz w następnym rozdziale uświadamia mu sprowadzony do obozu specjalista od teigu. Incursio powoli pożera głównego bohatera i zostało mu nie więcej niż cztery–pięć przemian. W walce ciężko ranna została także Mine, która w dodatku poważnie uszkodziła Pumpkina, więc w tej sytuacji nastroje w obozie mogą być wyłącznie złe.
Nie inaczej jest po drugiej stronie barykady. Mine pokonała Bodou, a Esdeath po raz pierwszy od początku historii odniosła jakiekolwiek obrażenia. Fakt, że zadał je jej ukochany, dodaje jej energii przed kolejną potyczką. Esdeath oznajmia wszem i wobec, że podczas następnego starcia nie będzie się powstrzymywać i jeśli ktoś ma zadać śmierć Tatsumiemu, to właśnie ona. Asa z rękawa tymczasem wyciąga ostatnia z członkiń Wild Huntu, kontynuująca dzieło zmarłego doktora Stylisha. Z pomocą chimery atakuje obozy armii rewolucyjnej, która otoczyła stolicę, a jej poczynania nie mogą umknąć uwagi pozostałych przy życiu członków Night Raidu.
Obecnie recenzowany tom utrzymuje poziom poprzedniego, co upewnia mnie, że tom dziesiąty był jednak wypadkiem przy pracy. Po obu stronach barykady da się wyraźnie odczuć zmęczenie i wszechogarniający smutek po utracie znacznej części towarzyszy. Mimo sukcesów i wydawałoby się przesądzonego upadku imperium, nastroje w Night Raidzie są grobowe. Jak stwierdza sama Akame, w bazie zrobiło się przeraźliwie pusto. Nawet majacząca w oddali wizja końca wojny i zwycięstwa nie poprawia nastrojów. Nad głównym bohaterem natomiast zawisło widmo nieuniknionej śmierci i wybór: ocalić życie i poświęcić towarzyszy lub walczyć do samego końca.
Patrząc z perspektywy tych dwunastu tomów, które przeczytałem, ta historia naprawdę wciąga za sprawą postaci stojących po obu stronach barykady. Co ciekawe, twórcom udała się niełatwa sztuka stworzenia antagonistów, którym również chce się kibicować, takich jak na przykład Bolz. Miewam czasami pewne zastrzeżenia do groteskowości i przerysowania części postaci, ale ostatecznie wszystkie uwagi idą w kąt, gdy zaczyna się akcja.
Technicznie tomik nie odstaje od wcześniejszych, utrzymując wysoki poziom. Na końcu czytelnicy znajdą miły dodatek od autorów, za to mangowa kolaboracja ukryta pod okładką tym razem nie dotarła do mnie – pewnie to wina tematyki i serii, z którą nie miałem do czynienia. Okładkę utrzymaną w żółtej kolorystyce zdobi Leone w pełnej krasie. Do końca trzy tomy i wielu wrogów do pokonania, podczas gdy nad bohaterami zawisło nieuchronne widmo śmierci. Jestem coraz bardziej ciekawy dalszego rozwoju akcji i jej porównania z wersją animowaną.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 8.2017 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2017 |
3 | Tom 3 | Waneko | 12.2017 |
4 | Tom 4 | Waneko | 2.2018 |
5 | Tom 5 | Waneko | 4.2018 |
6 | Tom 6 | Waneko | 6.2018 |
7 | Tom 7 | Waneko | 6.8.2018 |
8 | Tom 8 | Waneko | 10.2018 |
9 | Tom 9 | Waneko | 12.2018 |
10 | Tom 10 | Waneko | 2.2019 |
11 | Tom 11 | Waneko | 4.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 6.2019 |
13 | Tom 13 | Waneko | 8.2019 |
14 | Tom 14 | Waneko | 10.2019 |
15 | Tom 15 | Waneko | 12.2019 |