Tanuki-Manga

Od mojego ostatniego kontaktu z „Zabójcą Goblinów” trochę czasu upłynęło. Aczkolwiek w samym uniwersum mangi już chyba mniej. Poprzedni tomik zakończył kolejny ważny rozdział opowieści, a nowy… Nowy jest w gruncie rzeczy tylko wstępem.

W zasadzie na tym można by tę recenzję zakończyć. Początek jest zdecydowanie enigmatyczny: drużyna dostaje zlecenie odszukania pewnej panienki z dobrego domu, która zapragnęła przygód i wyrwała się na polowanie na gobliny. Co dokładnie nią kierowało, a przede wszystkim, co się z nią właściwie stało, nie wiadomo. Ot, wzięła i się rozpłynęła. O nowym wrogu też wiadomo całe nic. W sumie o wszystkim można by tak powiedzieć.

I tak to właśnie wygląda – dużo się tu nie dzieje, ot, potyczka z goblinami, podróż do ostatniego znanego miejsca pobytu poszukiwanej. Trochę retrospekcji i scena kąpielowa. Trudno mówić w tym przypadku o jakimkolwiek rozwoju postaci czy opowieści.

Podobnie jest z warstwą czysto techniczną. Charakterystyczna, miejscami niewyraźna i pozbawiona szczegółów kreska pozostaje bez zmian. Podobnie jakość tłumaczenia, które jak zwykle daje jak najbardziej radę i nie razi oczu żadnymi kompromitującymi błędami. Na obwolucie tomiku dziewiątego mamy tym razem poszukiwaną dziewoją i samego Zabójcę, a pod obwolutą umiarkowanie śmieszne paski o Panu Zabójczyku.

W sumie trudno orzec, co ostatecznie wyjdzie z nowo napoczętego wątku. Na razie wszystko jest bardzo tajemnicze i pozostaje czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Ogólnie jestem raczej dobrej myśli, bo poprzednie tomiki mnie nie zawodziły.