Toradora!
Recenzja
Ej, pamiętacie, była kiedyś taka manga – Toradora!. Nie pamiętacie? A szkoda, bo po niemal pięciu latach Studio JG wydało jej ósmy tom! Jakież było moje zdziwienie, gdy się o tym dowiedziałem. Wziąłem go więc w ręce i zupełnie nie miałem pojęcia, o co w tej historii chodziło. Jeśli jesteście równie skonsternowani, to przypominam: Ryuuji Takasu zaprzyjaźnił się z Taigą Aisaką. Dzieli ich sporo – charakter (on spokojny, stonowany, wycofany, ona przebojowa, agresywna, pyskata), majątek (on liczy każdy grosz, ona kupuje drogie ubrania, których nigdy nie zakłada). Łączy ich zaś jedno – czują miętę do najlepszych przyjaciół tego drugiego. Tak więc Takasu pomaga Taidze zbliżyć się do poważnego Yusaku Kitamury, a ona jemu do swojej zakręconej psiapsióły Minori Kushiedy. Dokąd to zmierza – nietrudno się domyśleć, zwłaszcza pamiętając, że dwanaście lat temu miała miejsce premiera telewizyjnej adaptacji powieści stanowiącej pierwowzór także komiksu. Po co więc to wszystko piszę? Bo spotykam obecnie osoby, które anime nie widziały, mimo iż bezdyskusyjnie przeszło do kanonu młodzieżowych romansów ubiegłe… och, przepraszam, jeszcze poprzedniej dekady.
W ósmym tomie cała szkolna menażeria szykuje się do wigilii. Ma być wielki bal, choinka, niezapomniane wrażenia. Przy okazji może to być okazja, by niektórzy bohaterowie uleczyli swoje zranione serca. W międzyczasie Taiga prawie wyleciała ze szkoły, ale wiele jej to nie nauczyło. Zdecydowanie bardziej wychowawczo działa na nią wizja spotkania Świętego Mikołaja…
Teraz zastanówmy się, jak to się stało, że od premiery poprzedniego tomu minęło tyle czasu. Wykluczyłem już scenariusz, w którym wydawnictwo nie chciało przegonić mangą fabuły również wydawanego przez siebie pierwowzoru – nie dość, że nastąpiło to już dawno temu, to jeszcze light novel ma cykl wydawniczy liczony w latach. Mam znajomego, który wykupił prenumeratę, wielkiej to wiary człowiek. Wracając do sedna: pięć lat to dużo. W moim życiu zmieniło się przez ten czas wiele. Tymczasem otwieram komiks, a tam dalej te same wielkie dramaty młodych ludzi, na które byłem za stary już w chwili, gdy zaczynałem lekturę. O ile w połowie ubiegłej dekady Toradora! była powszechnie znaną serią, tak dzisiaj, jak już wspomniałem, jej rozpoznawalność dotyczy głównie osób, które oglądały serię telewizyjną. Ile z nich kupuje mangi po dziś dzień? Odpowiedzi na to pytanie dostarczyłaby analiza rynku, ale przedsięwzięcie to wykracza poza ramy recenzji.
By odpowiedzieć na postawione wcześniej pytanie, należałoby przyjrzeć się cyklowi wydawniczemu oryginału. O ile tomy do szóstego ukazywały się co rok w latach 2008–2013, tak siódmy pojawił się w 2015 roku, ósmy po dwóch kolejnych latach, a dziewiąty planowany jest na najbliższy czerwiec. Studio JG wystartowało z serią dopiero w drugiej połowie 2013 roku, ale od razu ruszyło z kopyta i rok później wypuściło już szósty tom, niemal rok po jego premierze w Japonii, co jest bardzo dobrym osiągnięciem. W 2015 roku też nie zwolniło tempa – w Japonii siódmy tankoubon pojawił się w lutym, a w Polsce w październiku. Po tym czytelnicy w Kraju Kwitnącej Wiśni ponownie czekali dwa lata na dalszy ciąg mangowych przygód Taigi. Dlaczego Polacy musieli obejść się smakiem jeszcze przez kilka lat, podczas gdy np. Amerykanie jedynie rok? Trudno o tym wyrokować i wiedza na ten temat zapewne nigdy nie wyjdzie poza redakcję Studia JG.
Przez pięć lat zmienił się też świat, a zwłaszcza mowa młodzieży. Nowy tłumacz, Dariusz Latoś, następca Pauliny Ślusarczyk‑Bryły (z którą konsultowano tłumaczenie), spisał się w tej materii bez zastrzeżeń. Podoba mi się zwłaszcza użycie, co prawda w tle, wyrażenia wykrzyknikowego „xD”, które przez ostatnie lata na trwałe zadomowiło się w języku już nie tylko internetowym, ale także mówionym. Zabawne, chociaż zapewne tylko dla mnie, okazało się wspomnienie o adiunkcie w leśnictwie, a nie na uczelni, na s. 77. Ciekawe wybrnięcie z zawiłości stopni akademickich, aczkolwiek w Polsce już od lat nie ma adiunktów w nadleśnictwach, trudno mi też sobie wyobrazić, żeby czytelnicy w ogóle wiedzieli, że kiedyś takie stanowisko funkcjonowało. Pod względem technicznym wiele się nie zmieniło, Toradora! wydawana jest w takiej samej jak pięć lat temu formie, którą opisywałem już niejednokrotnie.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 9.2013 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 12.2013 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 2.2014 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 5.2014 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 8.2014 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 10.2014 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 10.2015 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 1.2020 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 10.2021 |