Black Lagoon
Recenzja
Drugi tomik Black Lagoon ma mocny start w postaci historyjki zatytułowanej Das wieder erstehen des Alders, w której bohaterom przyjdzie zmierzyć się z grupą neonazistów. Zarówno Laguna, jak i brunatni chłopcy poszukują pewnego obrazu, który znajdował się na pokładzie zatopionego U‑boota. W tej sytuacji zwycięzca może być tylko jeden. Rei Hiroe zagrał tu trochę na klimatach typu Blues Brothers. Fakt, popkultura zmieniła hitlerowców (oraz ich naśladowców) w cokolwiek groteskowe, by nie rzec wręcz – komediowe postaci i Black Lagoon nie odstaje tu w żaden sposób od normy. Niektórym jednak może przeszkadzać takie banalizowanie zła, jakim niewątpliwie był niemiecki narodowy socjalizm, zwłaszcza w naszym kraju. Finał tej opowieści, z rozmową kapitana Laguny i nazistowskiego mocodawcy, jest wyjątkowo udany.
Calm down, two men rozwija wątek konfliktu między Revy a Rockiem. Spór między wierzącym w pewne zasady moralne Japończykiem a wyzutą z nich niemal do końca Chinką jest osią tej krótkiej opowiastki, w której pojawią się gościnnie także niezbyt typowe zakonnice. Choć nie ma tu w zasadzie typowej dla Black Lagoon akcji, fragment ten pogłębia rys psychologiczny dwójki głównych postaci. Całkiem sympatyczne interludium, z efektownym finałem, można by rzec.
Niestety, dobre wrażenie psuje trzecia opowieść, nosząca tytuł Bloodsport Fairy Tale. Ktoś zabija członków różnych organizacji przestępczych (w tym ludzi Bałałajki), wywołując w okolicy napięcie, od którego do prawdziwej wojny między mafiami wiele nie brakuje. Główni bohaterowie są tu w tle, większą rolę odgrywa sama Bałałajka oraz dwie nowe postaci. No właśnie. Rozumiem, że Rei Hiroe co i rusz szuka okazji, aby nieco zaszokować widza. Tym razem zafundował kazirodztwo, lolicon i nekrofilię w jednym, przekraczając moim zdaniem granicę dobrego smaku. O ile rozumiem bowiem wspominanie o podobnych motywach w mangach typu Bradherley no Basha, o tyle w tytułach czysto rozrywkowych, do jakich zalicza się Black Lagoon zakrawa mi to na kombinowanie na zasadzie „No to co by tu jeszcze…”.
Trudno mi wskazać jakieś minusy polskiego wydania, akurat mój tomik miał pogiętych pierwsze piętnaście stron (był zafoliowany, więc ingerencję „empikowych czytaczy” raczej wykluczam), ale nie mogę stwierdzić, czy to przypadek jednostkowy, czy nie. W kilku miejscach rastry sprawiają wrażenie zbyt ciemnych i rozmazanych. Tłumaczenie jest sprawne, nieźle oddaje dość soczysty język, jakim posługują się bohaterowie tego komiksu, a wpadek translatorskich, które kłułyby w oczy, nie stwierdzono. Jedynym, co zwróciło moją uwagę, była znajdująca się na stronie siódmej wzmianka o Atlantyku, podczas gdy akcja toczy się na Oceanie Indyjskim. Tym, co może drażnić, jest, pochodzące z oryginalnego wydania, znajdujące się na ostatniej stronie okładki sformułowanie „Baddest motherfuckers in Asian Seas”. Tymczasem bohaterowie, którzy nie dysponują łodzią podwodną, są co najwyżej kimś tam „on the Asian Seas”. Rozumiem jednak, że wydawca, chcąc uniknąć konfliktów z Japończykami (przypomina się tu sprawa drobnej ingerencji w wygląd okładki Yami no Matsuei, która niemal doprowadziła do utraty przez Waneko licencji na ów tytuł), nie zdecydował się na poprawę tej wpadki. Ostatnia z historii kończy się w dość dramatycznym momencie i jak można się spodziewać, będzie kontynuowana w kolejnej części. Mnie osobiście jednak drugi tomik nie przekonał, a wątek opisany powyżej sprawił, iż uznałem, że tom ten będzie ostatnim, jaki nabyłem.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 5.2009 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2009 |
3 | Tom 3 | Waneko | 6.2010 |
4 | Tom 4 | Waneko | 10.2010 |
5 | Tom 5 | Waneko | 12.2010 |
6 | Tom 6 | Waneko | 2.2011 |
7 | Tom 7 | Waneko | 4.2011 |
8 | Tom 8 | Waneko | 6.2011 |
9 | Tom 9 | Waneko | 9.2011 |
10 | Tom 10 | Waneko | 8.2014 |
11 | Tom 11 | Waneko | 5.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 3.2022 |
Zapowiedzi
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
13 | Tom 13 | Waneko | 11.2024 |