Silver Spoon
Recenzja
Przed rozpoczęciem lektury tomu drugiego polecam zaopatrzyć się w przekąski, tudzież po prostu nie podchodzić do niej z pustym żołądkiem. Podczas porządkowania terenów szkolnych Yugo znajduje pod stertą śmieci stary kamienny piec i w wyniku krótkiej, acz intensywnej dyskusji z kolegami zostaje zaprzęgnięty do organizacji grupowego pieczenia w tymże piecu pizzy – jak się okazuje wielkiego rarytasu. Mieszkający na zapadłej wsi koledzy nie mieli dotąd okazji spróbować włoskiego przysmaku, w przeciwieństwie do mieszczucha Hachikena, który tym samym zostaje uznany za eksperta w tej dziedzinie. Koledzy nie zostawiają go jednak samego i pomagają w zdobyciu poszczególnych składników. Im więcej osób dowiaduje się o przedsięwzięciu, tym więcej bezdennych żołądków jest do napełnienia… Łącznie z nauczycielskimi, bo oni też nie odmówią sobie takiej imprezy! Wraz z rozwojem sytuacji Hachiken wpada w coraz to większe przerażenie, że całość go przerośnie, ale ostatecznie przekonuje się, że mimo zrzucenia na jego barki największej odpowiedzialności, koledzy i koleżanki angażują się w przedsięwzięcie nie mniej intensywnie niż on sam.
W kolejnym rozdziale nie porzucamy całkiem tematu zbiorowego żywienia – tym razem pretekstem do świętowania grillowaną baraniną z warzywami są coroczne zawody sportowe, w których uczniowie Ezono rywalizują z uczniami Ezoko, miejscowej szkoły zawodowej. Przy czym warto zaznaczyć, że o ile panie swoje konkurencje odbywają w pełnej harmonii, spokoju i nastroju wakacyjnym, to panowie pocą się jak szczury, rycząc na siebie nawzajem i rzucając epitetami. Wszystko oczywiście po przyjacielsku i w duchu zdrowej sportowej rywalizacji, a jakże.
Zawody oznaczają zbliżające się wakacje, co szczerze martwi Yugo, który najchętniej zostałby w internacie. Ten jednak w trakcie przerw wakacyjnych zamyka się dla uczniów. Bohatera przed prawie na pewno nieprzyjemnymi tygodniami w domu rodzinnym ratuje Mikage, proponując mu pracę w swoim gospodarstwie, a tym samym miejsce do przeczekania przerwy w nauce. Rodzina dziewczyny przyjmuje go pod swój dach niezwykle serdecznie… z małym wyjątkiem ojca, podejrzliwie łypiącego na mężczyznę, którego do domu sprowadziła mu ukochana córeczka. Pierwszy dzień pracy mija Yugo na próbach wysłania do mamy SMS‑a z informacją, dokąd się udał na ferie. Próbach, ponieważ zasięg komórkowy w górach, gdzie mieszka rodzina Mikage, jest bardzo kapryśny i akurat w ten zakątek fale nie docierają. Wydaje się, że poratuje go mieszkający kawałek dalej Ichiro Komaba, który pojawia się w ciągu dnia i przy okazji informuje Hachikena, że u niego w domu zasięg bywa. Nasz bohater postanawia udać się do domu kolegi na piechotę i jak ostatnia sierota gubi się po ciemku, za co Komaba objeżdża go z góry na dół, kiedy go w końcu odnajduje. W oczekiwaniu na przyjazd Aki oraz jej dziadka (gospodarstwa dzieli solidna połać lasu i ładnych parę kilometrów drogi w całkowitej ciemności) Yugo pomaga w wieczornym obrządku na farmie Komaby, a później zostaje mimowolnym pomocnikiem w treningu baseballa. Jakby tego wszystkiego było mało, dzień kończy się na oprawianiu martwej sarenki z dylematem etycznym w tle.
Tom zamyka wizyta Hachikena wraz z Aki i jej mamą na megafarmie Tamako Inady, kolejnej z koleżanek z klasy, gdzie bohater przekonuje się, jak wygląda czysto biznesowe podejście do zarządzania farmą tej skali oraz dostępuje zaszczytu obserwowania cudu narodzin, chociaż akurat z tego ostatniego jest średnio zadowolony…
Poza samym komiksem w tomie znajdziemy dwie yonkomy – czteropanelowe minikomiksy – z czego ta z dyrektorem Ezono jest wyjątkowo urocza, stronę z krótkim opisem głównego bohatera i niektórych z jego kolegów i koleżanek, a także dwie informacje o koniach podane w formie kadrów mangi. Jest też strona z podziękowaniami od autorki, na której dzieli się ona z czytelnikami straszną wiedzą, że rysowanie krów usypia skuteczniej niż liczenie owiec. Wydanie jest poprawne pod względem czysto technicznym: tony malutkich onomatopei, napisów na przeróżnych obiektach i komentarzy bohaterów pojawiających się poza dymkami zostały pieczołowicie przetłumaczone, jedyne, co zauważyłam w znakach, to naklejka na paczce bekonu na stronie 26. Nasycenie druku jest równe w całym tomiku i nawet w kadrach z dużą ilością czerni zostały zachowane szczegóły rysunku.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 12.2013 |
2 | Tom 2 | Waneko | 2.2014 |
3 | Tom 3 | Waneko | 4.2014 |
4 | Tom 4 | Waneko | 6.2014 |
5 | Tom 5 | Waneko | 8.2014 |
6 | Tom 6 | Waneko | 10.2014 |
7 | Tom 7 | Waneko | 12.2014 |
8 | Tom 8 | Waneko | 2.2015 |
9 | Tom 9 | Waneko | 4.2015 |
10 | Tom 10 | Waneko | 6.2015 |
11 | Tom 11 | Waneko | 8.2015 |
12 | Tom 12 | Waneko | 10.2015 |
13 | Tom 13 | Waneko | 12.2015 |
14 | Tom 14 | Waneko | 2.2018 |
15 | Tom 15 | Waneko | 6.2020 |