Welcome to the N.H.K.
Recenzja
Świat idzie do przodu i zmienia się nieubłaganie, stawiając bohaterów Welcome to the N.H.K. w trudnej sytuacji. Od kiedy większość ich znajomych poukładała sobie życie, dla Tatsuhiro i Misaki ograniczyły się możliwości ucieczki od problemów. W towarzystwie „normalnych” ludzi wciąż czują się nieswojo, dochodzą wiec do wniosku, że ich ostatnią deską ratunku jest wypełnienie co do joty założeń kontraktu, podpisanego jeszcze w pierwszym tomie. Za sprawą Kaoru podejmują też ostatnią desperacka próbę stworzenia eroge, tym razem wzbogaconej o rewolucyjne przesłanie mające uratować otaku przed bliżej niezidentyfikowanym wrogiem. Jak zawsze ambitne plany natrafiają na cała masę przeszkód, począwszy od braku planowania, a na naiwności kończąc.
Zapewne najważniejszym pytaniem, jakie zadawał sobie każdy czytelnik Welcome to the N.H.K., jest to, jak autor zdecyduje się zakończyć serię. Czy pozwoli wykreowanym przez siebie bohaterom na odrobinę szczęścia, czy też pozostawi ich bez nadziei na zmianę i pogrąży jeszcze bardziej? Nie zdradzając niczego powiem, że zdecydowana większość fanów serii powinna się czuć usatysfakcjonowana nie tylko wyborem autora, ale też jego uzasadnieniem. Co prawda widać wyraźnie, że końcówka była odrobinę chaotyczna i tworzona w pośpiechu, ale słowa protagonisty ze strony 185 stanowią logiczną i satysfakcjonującą puentę historii. Tatsuhiko Takimoto zdołał przekazać odbiorcy swój punkt widzenia, kończąc mangę mocnym akcentem, zgodnym z dotychczasowym duchem komiksu.
W ślad za twórcami poszło Waneko, które wyraźnie przyłożyło się do jak najlepszego wydania ostatniego tomu serii. Obwoluta łącząca biel i pomarańczowe obramowania, po raz kolejny ze zmienionym względem wersji japońskiej ułożeniem napisów, już z daleka przyciąga wzrok. Także i tym razem okładka pod obwolutą prezentuje jedynie pustą panoramę jednego z charakterystycznych punktów miasta.
Pod względem technicznym ósmy tom mangi został przygotowany najlepiej ze wszystkich. Co prawda wysokiej jakości papier, duża czcionka, czytelna nawet dla wyjątkowo schorowanego kreta, i naturalnie brzmiące dialogi, to zalety także poprzednich woluminów, ale tym razem trudno było mi znaleźć choćby minimalne uchybienia. Końcówka tomu obfituje w dynamiczną akcję, przez co aż roi się od onomatopei, które nie dość, że w pełni przetłumaczono, to jeszcze wykonano w zróżnicowanym stylu, nie bojąc się ingerować w zawartość oryginalnego kadru. W efekcie komponują się tak, jakby cały komiks był od początku do końca przygotowany w Polsce i nie miałbym nic przeciwko temu, by taka praktyka stała się obowiązującym standardem nie tylko w przypadku Waneko, ale też innych wydawnictw.
Lekturę wieńczy posłowie, w którym Tatsuhiko Takimoto dzieli się przemyśleniami, jakie towarzyszyły zarówno powstawaniu light novel (przetłumaczonej niezbyt fortunnie jako „nowelka”), jak i mangi. W tym samym fragmencie autor składa również ostatnie podziękowania osobom zaangażowanym w tworzenie komiksu oraz czytelnikom, co zawsze jest miłym akcentem na zakończenie.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 8.2012 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2012 |
3 | Tom 3 | Waneko | 12.2012 |
4 | Tom 4 | Waneko | 2.2013 |
5 | Tom 5 | Waneko | 4.2013 |
6 | Tom 6 | Waneko | 6.2013 |
7 | Tom 7 | Waneko | 8.2013 |
8 | Tom 8 | Waneko | 10.2013 |