Manga
Oceny
Ocena recenzenta
9/10postaci: 8/10 | kreska: 10/10 |
fabuła: 9/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Akira
- アキラ
- Akira (film)
- Akira Club
Niezwykle udana opowieść o zagładzie, osadzona w realiach bliskiej przyszłości, czy Dragon Ball na poważnie? Jedno jest pewne, Akira to kanon gatunku. A kanon po gombrowiczowsku zachwycać powinien. Ale czy zachwyca?
Recenzja / Opis
Są takie mangi, które, czy je lubimy, czy nie, zostały już uznane za klasykę, a nam, recenzentom, najczęściej przychodzi tylko powtarzać po raz kolejny mantrę składającą się ze słów: „tak, genialny komiks, przełomowy, klasyka, trzeba przeczytać” ułożonych w dowolnej kolejności. Czyni to robotę recenzenta mało wdzięczną i zwyczajnie nudną. Pytanie brzmi – czy gdyby spróbować podejść do danego tytułu bez tego całego bagażu uznania, potraktować go jako rzecz zupełnie zwyczajną, to czy nadal będzie się on bronił tak samo?
Akcja Akiry rozgrywa się w roku 2019. Neo Tokio, potężna metropolia zbudowana w miejscu, w którym niegdyś stała stolica Japonii, żyje przygotowaniami do igrzysk olimpijskich. To pierwsze tego rodzaju zawody, które mają odbyć się po zakończeniu wojny światowej. Jej początkiem był wybuch w Tokio, zaś w miejscu, gdzie znajduje się lej po eksplozji atomowej, trwa właśnie budowa stadionu olimpijskiego. Trudno jednak nazwać Neo Tokio miastem ludzi szczęśliwych – a do takich z pewnością nie należą Tetsuo i Kaneda. Nie wiadomo o nich zbyt wiele, można tylko podejrzewać, że są jednymi z licznych sierot, jakie zostawiła po sobie wojna. Obaj uczęszczają do szkoły przysposobienia zawodowego, ale edukacja jest ostatnią rzeczą, która chłopaków kręci, są członkami gangu motocyklowego, dowodzonego przez Kanedę. Młodszy Tetsuo zawsze był protegowanym swojego starszego i silniejszego kumpla. Pewnego wieczoru gang Kanedy urządza rajd motocyklowy w okolice budowanego stadionu. W trakcie tej eskapady Tetsuo niespodziewanie zauważa na swojej drodze postać o ciele dziecka i twarzy starca. Wypadek według wszelkich prawideł winien skończyć się śmiercią dziwaka pod kołami motoru – jednak w chwili, kiedy ma nastąpić zderzenie, motocykl Tetsuo wybucha, a dziwna osoba znika. Zaraz potem na miejscu pojawia się wojsko, które błyskawicznie zabiera Tetsuo do szpitala. Tam zaś okazuje się, że zawsze lekceważony przez wszystkich chłopak ma moc i to taką, że Darth Vader mógłby się przy nim schować.
Tak rozpoczyna się długa i mocno zagmatwana historia, która z opowieści o małolatach na motorach zmienia się w dramat katastroficzny, by pod sam koniec wyewoluować w cyberpunkowego „dragonballa”. Kaneda i spółka usiłują dowiedzieć się, co spotkało Tetsuo, ten, świadom swojej mocy, szuka okazji, aby pokazać, że nie jest już „nikim”, zaś we wszystko zaczynają mieszać się kolejne tajne organizacje i agendy rządowe. Wszyscy zaś mówią o „Akirze”. To imię powtarzane jest tu chyba najczęściej, choć przez większą część historii o tytułowym bohaterze nie wiemy niemal nic. W wojskowym ośrodku Tetsuo poznaje trójkę dzieci podobnych do tego, z którym kolizja była początkiem całej opowieści. Kierujący z ramienia rządu całą operacją Pułkownik wie doskonale, na jak cienkiej linii balansuje ludzkość i w celu ocalenia jej przed destrukcyjną mocą Akiry gotów jest na wiele. Tymczasem Kaneda wiąże się z członkami organizacji, która ma na celu ujawnienie prawdy o Akirze i uwolnienie dziwnych dzieci z rąk rządu. Motocyklistę nie bardzo interesują górnolotne i niezbyt jasne dlań hasła, lepszą motywacją jest szansa ocalenia Tetsuo, a kto wie, czy nie jest nią tak naprawdę Kei – członkini tejże organizacji, która Kanedzie ewidentnie wpadła w oko. Dopiero z czasem wszyscy dowiedzą się, że stawką w toczącej się grze jest powtórka zagłady sprzed lat. Tetsuo, który stopniowo opanowuje posiadaną moc, pragnie bowiem być jeszcze potężniejszy. Wiadomo, moc absolutna korumpuje absolutnie…
Gdy Katsuhiro Otomo rozpoczynał tworzenie swojej historii, był rok 1982, świat wkraczał w ostatni etap zimnej wojny. Breżniew i Andropow, przekonani o nieuchronnym ataku atomowym ze strony Zachodu, wdrożyli operacją Ryan, Margaret Thatcher wysłała Royal Navy w celu odbicia Falklandów, zaś Ronald Regan narzucał właśnie ZSRR wyścig zbrojeń, który w ciągu kilku lat miał rozłożyć sowiecką gospodarkę na łopatki. Atmosferę tej epoki widać wyraźnie na kartach komiksu. Wojna atomowa jako realne i bliskie zagrożenie, tajne manipulacje kół wojskowych i politycznych, dla których życie cywilów nie ma znaczenia, a wreszcie – niezwykle plastycznie nakreślona tutaj wizja zagłady – to coś, co znajdziemy w twórczości wielu artystów tej epoki. Wraz ze zbliżającym się końcem lat osiemdziesiątych przychodzi odprężenie – także i na kartach Akiry. Niestety. Ostatnie rozdziały bowiem zwyczajnie męczą, zaś wszystko zaczyna niebezpiecznie przypomina Dragon Balla, tyle że na poważnie. Brak presji i atmosfery niepewności niezbyt dobrze wpłynął na twórcę – choć może takie było założenie tej mangi? Trudno mi powiedzieć, choć trudno też oprzeć się wrażeniu, że niektóre elementy fabuły, zwłaszcza zaś finału, rodziły się dopiero w trakcie, nie były planowane od początku.
Tym, co momentalnie przyciąga uwagę czytelnika Akiry, jest rysunek. Realizm w skali makro, do najmniejszego szczegółu dopracowane detale tła, projekty mechaniczne i wnętrza. Powiem wprost – Akira jest jedną z najlepiej narysowanych mang, jakie miałem okazję czytać. Każdą stronę ogląda się z przyjemnością, a monumentalne, dwustronowe kadry to już poezja. Zwraca przy tym uwagę podejście do bohaterów – tutaj Katsuhiro Otomo stawia na swoiście pojmowany realizm, który każe rysować ich jak ludzi – ani pięknych, ani brzydkich, po prostu zwyczajnych. Niestety, przez to część bohaterów wygląda nijako i zarazem podobnie. To jednak autor odbija sobie, rysując postaci nie z tego świata – esperów, których kręci się tu całkiem pokaźne grono. Gołym okiem widać ponadto, że Katsuhiro Otomo jest otaku wszelkiego rodzaju militariów – zarówno prawdziwych, jak i stworzonych wyłącznie w wyobraźni, od pistoletów po miotacze laserowe, od lotniskowców po działo orbitalne. No i architektura – Neo Tokio, zarówno przed, jak i po zagładzie przytłacza swoim ogromem, rzadko kiedy na kartach komiksu samo miasto, jego ulice, bloki, zaułki, pełni aż tak ważną role, można by rzec, jest jednym z bohaterów.
à propos bohaterów – autorowi udała się trudna sztuka uniknięcia typowego podziału na dobrych i złych. Oczywiście, są główne postaci oraz ich antagoniści, których niejako z automatu stawiamy po ciemnej stronie mocy, ale gdyby się im przyjrzeć, to w zasadzie trudno nazwać ich klasycznie złymi. Najlepszym przykładem jest tu chyba moja ulubiona postać – Pułkownik. To twardy żołnierz z zasadami, jednocześnie świadomy spoczywającej nań odpowiedzialności. Wyznając zasadę większego i mniejszego zła, gotów jest na rzeczy moralnie niewątpliwie naganne, jednak wszystko, co czyni, ma za cel ocalenie ludzkości przed zagładą. Rozczarowuje natomiast Kaneda – zgoda, to nie jest typ intelektualisty, który pod wpływem przeżytych zdarzeń zdolny byłby do głębokich refleksji, ale mimo wszystko można było pokazać tę postać ciekawiej.
W zasadzie największą wadą Akiry jest jego konstrukcja fabularna. Gdzieś tak dwie trzecie tego komiksu to błyskotliwa, świetnie opowiedziana historia, od której nie sposób się oderwać. Tak naprawdę wszystko to przestaje być ciekawe, kiedy przestają się liczyć ludzie i ich działania, a na pole walki wkraczają supermoce podżyrowane do poziomu Son Goku, gdzie bohater leci z Ziemi na Księżyc, odłupuje jego kawał i zrzuca na Ziemię. Na szczęście dotyczy to tylko skrawka historii. Zakończenie zaś, otwarte i nieprzynoszące rozwiązania, sugeruje, iż być może autor zostawiał sobie furtkę do ewentualnego ciągu dalszego. Na szczęście (lub niestety) takowy nigdy nie powstał.
Za wydanie Akiry nad Wisłą odpowiada wydawnictwo JPF. Zaoferowało nam ono amerykański styl wydania, polegający na rozbiciu sześciu grubych tomików na dziewiętnaście zeszytów. Oryginalny podział uległ pewnemu rozmyciu, sygnalizują go głównie kolorowe strony, które otwierały oryginalne tomy. Do polskiego wydania dołączone były ponadto kolekcjonerskie pudełka. Jakość jak na tamte lata jest niezła i dotyczy to w jednakowej mierze wydania, jak i tłumaczenia. Jedynie w pierwszym tomie wkradło się zabawne nieporozumienie, gdyż w kilku miejscach pada zupełnie wyrwane z kontekstu słowo „bezrobotnych”. Kulisy tej wpadki tłumacz wyjaśniał swego czasu w wywiadzie dla magazynu „Kawaii”.
Przez lata Akirę stawiało się w jednym rzędzie z Ghost in the Shell Masamunego Shirowa, czyniąc z tych dwóch tytułów mocne filary ambitnej mangi dostępnej w Polsce. Cóż, w takim porównaniu komiks Katsuhiro Otomo wypada lepiej od lesbijskiego kryptopornola autorstwa Shirowa. Nie tylko jest dużo lepiej narysowany, ale poruszając zagadnienia równie niełatwe, nie epatuje czytelnika natłokiem niezrozumiałych dlań pojęć oraz fanserwisem. Autor miał tu po prostu ciekawą historię do opowiedzenia i nie czuł się zobowiązany doprawiać jej czymkolwiek. To, że pod koniec nieco się zagalopował, można mu ostatecznie wybaczyć – klasyka klasyką, ale Akira to po prostu bardzo dobra manga.
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Kodansha |
Wydawca polski: | J.P.Fantastica |
Autor: | Katsuhiro Ootomo |
Tłumacz: | Paweł Dybała, Rafał Rzepka |
Wydania
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Zakup mangę Akira w sklepie Komikslandia | Oficjalny | pl |