Tanuki-Manga

W trzecim tomie Yami no Matsuei autorka zrywa z dotychczasowym schematem. W efekcie dostajemy spory jednoczęściowy horror skrzyżowany z dramatem. Na terenie Japonii coraz częściej pojawiają się problemy z osobami, które żyją, mimo że powinny były umrzeć; ślady prowadzą na „Queen Camelia”, luksusowy liniowiec, kursujący pomiędzy Hongkongiem a Japonią. Tsuzuki i Hisoka zostają w przebraniu wysłani na pokład statku, by odnaleźć przyczynę problemów. Nie wiedzą jeszcze, że przyjdzie im zmierzyć się z dawnym wrogiem…

W Królu Mieczy mamy wszystkie elementy klasycznej opowieści grozy: zamkniętą przestrzeń (statek), tajemnicze morderstwa, romans (no dobrze, nie do końca taki romans, do jakiego przywykliśmy)... I może tylko bohaterowie – bogowie śmierci – nie do końca pasują do przyjętej konwencji, ale ostatecznie cykle rządzą się swoimi prawami. Autorka nie zapomina, że Yami no Matsuei to jednak fantastyka i obficie polewa fabułę mistycyzmem, sięgając do tarota (nazwą jednej z kart jest inspirowany tytuł).

O dziwo, jak na debiutancką historię grozy, Król Mieczy jest całkiem przyzwoity. Co prawda sens i logika szybko uciekają z przeklętego statku, ale humor jeszcze przez jakiś czas siedzi w kasynie. Gościnnie pojawia się znany z poprzedniego tomu szalony doktor Muraki – tym razem jednak w zupełnie innym charakterze niż poprzednio. Na jego obecności skorzystają przede wszystkim miłośniczki związków męsko­‑męskich, albowiem afekt doktora Muraki do dwóch bogów śmierci nie zmalał ani trochę. Na uwagę zasługuje też to, że pomimo wysokiego stężenia trupów na stronę w recenzowanym tomie nie ginie żaden brat ani też żadna siostra.

Jako dodatek otrzymujemy krótki „Kurs podstawowy w zakresie organizacji Urzędu Dziesięciu Królów”, czyli garść informacji dotyczących krainy zmarłych.