Yami no Matsuei
Recenzja
W tomie ósmym Yami no Matsuei czytelnik ma okazję zapoznać się z zakończeniem przerwanej w połowie historii z Kioto. Dodatkowo autorka raczy nas króciutką, nic niewnoszącą historyjką dotyczącą kolejnego dziwnego eksperymentu Watariego.
Tom ósmy można określić jednym słowem (zaprawionym zresztą nutką pogardliwej ironii): mrok. Czytałam, czytałam i w pewnym momencie do głowy przyszły mi kultowe słowa: „Ciemność, widzę ciemność! Ciemność widzę!”. O ile w poprzednim tomiku było ciemnawo i dość klimatycznie, o tyle tym razem mangaczka przesadziła i zdemonizowała wszystko jak leci, od rysunków, przez fabułę, aż do postaci (najbardziej szkoda mi tutaj Murakiego, który był całkiem interesującą postacią negatywną, psycholem, ale jednocześnie nadal pełnym uroku mężczyzną; w tomie ósmym został on sprowadzony do banalnego poziomu Arcygłównego Arcyzłego, z Demonicznym ŚmiechemTM, Motywem Zemsty Za Wydarzenia Z przeszłościTM i patetycznymi przemowami włącznie. Ogólnie mówiąc, manga pełna jest mroku (w znaczeniu dosłownym i przenośnym) i bohaterów osiągających mistrzostwo w mentalnym samoumartwianiu się oraz okazywaniu ogromnego wewnętrznego i rozdzierającego ich serca i dusze bólu. Do tego dochodzi masa przeróżnych rurek o niewiadomym zastosowaniu, które wywoływały skojarzenia z pewnym rodzajem hentai, lizanie głowy trupa, tłum poaborcyjnych embrionów, głowa z kręgosłupem pływająca sobie w jakiejś kapsule i sadomasochizm. Krew bryzga na wszystkie strony, a przedramatyzowana makabra wylewa się z kart komiksu i kapie na dywan. Odhaczywszy te atrakcje, czytelnik ma jeszcze szansę zapoznania się – co prawda bardzo fragmentarycznie, ale jednak – z tajemniczą i mroczną przeszłością Murakiego, której pod względem traumatyczności dorównuje prawdopodobnie jedynie przeszłość Tsuzukiego.
W warsztacie technicznym nadal widać malutkie postępy. Konkretnie: Hisoka wreszcie wygląda jak przedstawiciel płci męskiej, a nie zbabiałe chłopię albo „nie‑wiadomo‑co”. Błędem było natomiast umieszczenie na okładce postaci Murakiego i Tsuzukiego stojących profilem do czytelnika. Rysowanie bohaterów w ten sposób po prostu nie wychodzi mangaczce i wyglądają oni strasznie sztucznie, jak niezbyt udane manekiny.
Jeśli ktoś oczekiwał jakiegoś dodatku od autorki (w końcu ostatnio nic nie dostaliśmy), to srodze się zawiódł, bo na końcowych kartach nie ma nic poza fanowskimi rysunkami (mnie szczególnie spodobało się pięć minikomiksów, całkiem zgrabnie podśmiewających się z dramatycznych sytuacji z poprzednich tomików). Ale chociaż odautorskich dodatków ani widu, ani słychu, to i tak jak zwykle dostaliśmy smętne wynurzenia mangaczki zawarte w ramkach. O co w nich konkretnie chodziło tym razem, nie wiem, postanowiłam bowiem zastosować się do zasady: „czego nie czytasz, to cię nie boli”, i tym sposobem nie muszę się denerwować.
Wszechogarniająca i wszechobecna w tomie ósmym ciemność ma, paradoksalnie, swoje dobre strony. Widać dzięki niej, że druk jest dobry, bo czerń jest w istocie bardzo czarna. Zresztą wydanie jest jak zwykle bardzo dobre, a poza kilkoma małymi potknięciami językowymi i jednym pustym dymkiem, nie znalazłam żadnych błędów.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 9.2006 |
2 | Tom 2 | Waneko | 11.2006 |
3 | Tom 3 | Waneko | 3.2007 |
4 | Tom 4 | Waneko | 6.2007 |
5 | Tom 5 | Waneko | 8.10.2007 |
6 | Tom 6 | Waneko | 1.2008 |
7 | Tom 7 | Waneko | 4.2008 |
8 | Tom 8 | Waneko | 9.2008 |
9 | Tom 9 | Waneko | 12.2008 |
10 | Tom 10 | Waneko | 5.2009 |
11 | Tom 11 | Waneko | 24.8.2010 |
12 | Tom 12 | Waneko | 2.2012 |
13 | Tom 13 | Waneko | 2.2018 |