Battle Royale
Recenzja
Mój pierwszy kontakt z marką Battle Royale miał miejsce w 2004 roku, w ramach obszernego artykułu w „MANGAzynie Extra” (2/2004), w którym omówiono nie tylko mangę autorstwa Takamiego Koushuna, ale także rozgrywające się w jej uniwersum filmy. W tamtym czasie miałem już kilkuletnie doświadczenie jako miłośnik japońskich komiksów i animacji, lecz mimo to zamieszczone w tekście kadry z pierwszych kilku tomów zaszokowały mnie brutalnością i realizmem w formie jeszcze wtedy mi nieznanej.
Od tamtych wydarzeń sporo wody w Wiśle upłynęło, rynek mangi w Polsce podlegał różnym zmianom, aż w końcu w zeszłym roku wydawnictwo Waneko ujawniło plany dotyczące Battle Royale. W społeczności fanów wiadomość ta wywołała spory entuzjazm, co wcale nie dziwi, jeżeli wziąć pod uwagę, że tytuł ten jest znany na wielu rynkach poza Japonią. Powstała w 2000 roku manga to kolejna ambitna seria, jakich w Polsce jest ewidentny niedosyt, skierowana do wąskiego grona pełnoletnich odbiorców, a przez to dość ryzykowna przy rozpatrywaniu popytu. Należy mieć jednak nadzieję, że Battle Royale nie podzieli losu równie nietuzinkowego Cat Shit One.
Pierwszy tom stanowi typowe, aczkolwiek krótkie wprowadzenie do historii. W przyspieszonym tempie poznajemy losy osieroconego głównego bohatera, Shuuyi Nanahary, buntownika wobec totalitarnych restrykcji obowiązujących w jego rodzimej Republice Dalekowschodniej Azji, a zwłaszcza wobec zakazu grania rocka. Oprócz tego ukazane są krótkie migawki prezentujące uczniów jego klasy, siłą wcielonej do projektu badawczego zwanego „Grą”, w ramach którego licealiści muszą zabijać się nawzajem do chwili, aż przy życiu pozostanie tylko jeden uczeń.
Ostatnią mangą Waneko, jaką miałem okazję kupić, było wspomniane już Cat Shit One, którego jakość wydania zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Podobne odczucia mam wobec naszej wersji Battle Royale – przyjemna w dotyku obwoluta wyglądem zbliżona do tej z oryginału, a pod nią minimalistyczna czarna okładka z białymi napisami. Kolorowa pierwsza strona tylko potęguje dobre odczucia. Żadnych zastrzeżeń nie mam również wobec jakości druku z wyraźnymi tonami szarości nałożonymi na wysokiej jakości papier, sprawiający wrażenie wytrzymałego i odpornego na ślady palców. Niepotrzebnie zmaltretowanych przez cięcie kadrów nie stwierdziłem. Ponadto brawa należą się Magdalenie Malinowskiej, tłumaczce, która w niewybredny sposób oddała całą naturę młodzieżowego języka, bardzo sprawnie operując wulgaryzmami i specyficznymi neologizmami, również tymi bardzo nowymi. Mam tylko obawy, czy wszystkie modne dzisiaj wyrazy będą aktualne za kilka lat, ale na chwilę obecną efekt jest jak najbardziej pozytywny.
Pierwszą część Battle Royale przeczytałem szybko, głównie z powodu umiarkowanej ilości tekstu. Uwagę skutecznie absorbuje za to duża liczba całostronicowych ilustracji, w których rysownik Taguchi Masayuki ewidentnie pokazał swój kunszt. To kolejny dobry powód do zapoznania się z nową pozycją wydawnictwa Waneko, która trafi w gusta wielu nie tyle pełnoletnich, co dojrzałych fanów.
Recenzje alternatywne
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 3.2012 |
2 | Tom 2 | Waneko | 5.2012 |
3 | Tom 3 | Waneko | 7.2012 |
4 | Tom 4 | Waneko | 9.2012 |
5 | Tom 5 | Waneko | 11.2012 |
6 | Tom 6 | Waneko | 1.2013 |
7 | Tom 7 | Waneko | 3.2013 |
8 | Tom 8 | Waneko | 6.2013 |
9 | Tom 9 | Waneko | 9.2013 |
10 | Tom 10 | Waneko | 12.2013 |
11 | Tom 11 | Waneko | 3.2014 |
12 | Tom 12 | Waneko | 6.2014 |
13 | Tom 13 | Waneko | 9.2014 |
14 | Tom 14 | Waneko | 12.2014 |
15 | Tom 15 | Waneko | 3.2015 |