Tanuki-Manga

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Manga

Okładka

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 kreska: 6/10
fabuła: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 67
Średnia: 7,06
σ=1,93

Recenzje tomików

Wylosuj ponownieTop 10

RESIDENT EVIL marhawa desire

Rodzaj: Komiks (Japonia)
Wydanie oryginalne: 2012-2013
Liczba tomów: 5
Wydanie polskie: 2012-2013
Liczba tomów: 5
Tytuły alternatywne:
  • バイオハザード ~マルハワデザイア~
Gatunki: Horror
Widownia: Shounen; Postaci: Księża/zakonnice, Policja/oddziały specjalne; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Azja; Czas: Współczesność

Komiksowy prequel do Resident Evil 6. Sam w sobie niezły, ale z urwanym zakończeniem.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Teukros

Recenzja / Opis

Wyobrażenie Japończyków o elitarnych szkołach katolickich nieodmiennie mnie zaskakuje. Pomijam już fakt, że w znakomitej większości przypadków, jeśli taka placówka pojawia się w mandze lub anime, to prawie na pewno będziemy mieli do czynienia z wątkami yuri lub yaoi. Tu jednak chodzi o przedstawienie panujących w takich miejscach relacji między uczniami a nauczycielami, dyscypliny itd. Marhawa, miejsce akcji mangi Resident Evil: marhawa desire, bez wątpienia należy do dziwnych miejsc. Elitarna uczelnia dla dzieci bogatych i wpływowych ludzi, położona na całkowitym odludziu i niemal zupełnie odcięta od świata – logiczne, nieprawdaż?

I w tejże to Marhawie, rządzonej żelazną ręką przez zakonnicę Gracię, jedna z uczennic zamienia się w zombi. Władze szkoły starają się wszystko zatuszować, ale by mieć pewność, że to się nie powtórzy, dyrektor wzywa dawnego znajomego, eksperta od bioterroryzmu, profesora Douga Wrighta. Ten zabiera ze sobą siostrzeńca, Ricky’ego Tozawę, i wspólnie wyruszają zbadać sprawę. Ich konfrontacja z panującym w szkole reżimem, sekretami uczniów, a nade wszystko wiszącym nad całą Marhawą widmem nadciągającej apokalipsy zombi przyniesie sporo dramatycznych momentów.

Tym, co od początku rzuca się w oczy czytelnikowi i stanowi zarazem jeden z najlepszych elementów tej mangi, jest wejście dwójki głównych bohaterów w świat Marhawy i bardzo wyraźnie nakreślona różnica między ich dość prostym podejściem do spraw a oplatającą szkołę siecią zależności. Gdyby ten wątek uczynić głównym, a kwestię zombi wykopać z fabuły, mógłby nawet powstać całkiem fajny dramat. Jednak Resident Evil bez żywych trupów to jak film o Draculi bez wampirów. Na prawdziwy atak zgniłków przyjdzie czytelnikowi trochę poczekać, kiedy jednak już on nastąpi, to nie będzie to kilka zombi na krzyż, jak w pierwszym Resident Evil, ale prawdziwa noc żywych trupów.

Pewną niespodzianką może być konwencja graficzna tej mangi. W niewielkim stopniu przypomina ona japoński komiks. Po pierwsze, zwraca uwagę duży nacisk na realizm przedstawienia bohaterów, bez deformacji ciał i twarzy, z zachowaniem klasycznie ludzkich proporcji. To ukłon w stronę gry, która pod tym względem idzie w tym samym kierunku. Do poważnej w sumie konwencji mangi pasuje to nieźle. Nieco mniej podoba mi się natomiast używany przez autora sposób przedstawiania scen bardziej mrocznych – stosuje on bowiem technikę rozmazywania, wrzucając dużo krwi, niewyraźnych kształtów i brudu, a do tego hojnie raczy czytelnika czysto komputerowymi efektami. W rezultacie podczas walk toczonych na krótki dystans trudno się oprzeć wrażeniu chaosu. Może i tak miało właśnie być, bo stanowi to wyraźny kontrast z czystymi i szczegółowymi kadrami mangi.

Manga może pochwalić się dość bogatym jak na taką serię gronem bohaterów, acz od razu lojalnie ostrzegam – lepiej się do nich za bardzo nie przyzwyczajać, bo twórcy nie uczynili ich nieśmiertelnymi. Ricky to na początku typowy amerykański luzak, który z biegiem fabuły szybko dojrzewa, a jego przemiana została ukazana całkiem nieźle. Doug może na początku przypominać dobrodusznego wujka, ale okazuje się, że jego znajomość z żołnierzami z BSSA nie jest przypadkiem. Matka Gracia niemal od samego początku sprawia wrażenie kopniętej – i nie jest to mylne odczucie, zaś w miarę rozwoju akcji jej świr jedynie narasta. Najciekawszą fabularnie postacią jest chyba Bindi Bergara, jedna z uczennic Marhawy, która stara się pomóc bohaterom, ale jej motywy w miarę rozwoju fabuły okazują się o wiele bardziej złożone, niżby się to mogło na początku wydawać.

Bohaterów można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, omówiona powyżej, stanowi główną obsadę tomów 1­‑3. Druga grupa to oddział BSSA, który przez trzy tomy powoli podróżuje w kierunku Marhawy. W jego skład wchodzą Chris Redfield, Piers Nivans i Merah Biji. Przyznano im rolę iście westernowej kawalerii przybywającej na miejsce w ostatniej chwili. Ich charakterystyk nadmiernie nie rozwijano, więcej miejsca dostała w zasadzie tylko Merah. Trójka ta ma najwięcej do powiedzenia w dwóch ostatnich tomach, acz dyskutują głównie przy użyciu argumentów kalibru co najmniej 9 mm. Mimo to dają się lubić, widać, że stanowią zgraną drużynę, potrafiącą sobie radzić w ekstremalnie trudnych sytuacjach.

Resident Evil: marhawa desire to całkiem dobrze napisana manga z gatunku zombie apocalypse. Mamy stopniowo narastające zagrożenie, sprawnie budowaną atmosferę, klasyczną dla takich tytułów izolację, kilka mrocznych tajemnic, efektowne, żywcem wyjęte z gry walki ze zwykłymi wrogami oraz pojedynki z bossem. Inna rzecz, że manga dość powoli, w odróżnieniu od gier, rozwija fabułę – co jej się zresztą chwali. Oczywiście, historia nie należy do szczególnie głębokich, ale spełnia swoją rolę. Jej rozwój przypomina mi trochę mangowego Hellsinga – początek to żonglerka fabułą i rzeźnią, a druga połowa to już sama rzeźnia. Ogólnie mógłbym o tym tytule napisać sporo dobrego, gdyby nie jeden babol, który bardzo zepsuł mi przyjemność z lektury tego komiksu.

O co chodzi? Ano o to, że kiedy zbliżamy się do końca, czytelnik chciałby wreszcie poznać prawdę, dowiedzieć się, co tak naprawdę było przyczyną całej awantury. Manga się kończy, my wiemy w zasadzie niewiele więcej niż na początku, zaś na ostatniej stronie pojawia się napis „The story continues in the game Resident Evil 6”. Uważam za bardzo nieuczciwy wobec czytelnika brak takiej informacji w pierwszym tomie. W rezultacie mamy do czynienia z tytułem wyłącznie dla graczy, z urwaną fabułą i brakiem sensownego wyjaśnienia. Nie mam nic przeciwko tworzeniu mangowych prologów do gier – ale po prostu chciałbym zostać o tym lojalnie na wstępie poinformowany.

Muszę uczciwie zaznaczyć – aby obcować z Resident Evil: marhawa desire, znajomość gier z tej serii nie jest niezbędna – ot, ominie nas kilka odniesień, a niektóre dialogi będą niezbyt jasne, natomiast całość fabuły jest autonomiczną historią, zaś bohaterowie w 90% zostali stworzeni na potrzeby tego projektu. I gdyby nie to cholerne zakończenie, mógłbym śmiało napisać, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym – udaną mangą na bazie gry, po którą mogą sięgnąć także ludzie niespędzający czasu przed konsolami. Niestety, jak powyżej wyjaśniłem, napisać tego nie mogę. A szkoda…

Grisznak, 18 maja 2014

Technikalia

Rodzaj
Wydawca (oryginalny): Akita Shoten
Wydawca polski: J.P.Fantastica
Tłumacz: Paweł Dybała
Rysunki: Naoki Serizawa
Scenariusz: Capcom

Wydania

Tom Tytuł Wydawca Rok
1 Tom 1 J.P.Fantastica 6.2012
2 Tom 2 J.P.Fantastica 10.2012
3 Tom 3 J.P.Fantastica 1.2013
4 Tom 4 J.P.Fantastica 5.2013
5 Tom 5 J.P.Fantastica 12.2013