Pocałuj jego, kolego!
Recenzja
Już wiem, co Junko udało się jeszcze upchnąć w tej historii. Zaraz niby podzielę się spoilerem, ale przecież każda fanka yaoi już przy pierwszej scenie z Yashiro, znajomym Mutsumiego z kółka shogi, domyśliła się, jakie ów osobnik ma intencje. Sprawa wygląda tak, że z miłości do Siona Kae coraz bardziej zaniedbuje swojego chłopaka. Co zrobi śliniąca się na widok męsko‑męskich par fujoshi, kiedy na jej drodze stanie prawdziwy gej, ale taki, którego celem jest odbicie jej ukochanego?
Durne to było straszliwie, ale przyznam, że Junko udało się przypadkiem dotknąć dość poważnego problemu wygospodarowania czasu i poświęcenia go kochanej przez nas osobie, co jest tym trudniejsze, jeśli do tej pory nie było takiej potrzeby. Na szczęście Kae opamiętuje się w dosłownie ostatnim momencie, ale i tak podczas lektury szlag mnie trafiał, bo jest z niej tak okropnie nieżyciowa ameba, że gdyby nie pomoc przyjaciół i niedawnych rywali Mutsumiego, dziewucha byłaby w czarnej du… ekhem, zaprzepaściłaby szansę na udany (?) związek.
Trochę mi żal, że większość znajomych Serinumy od jakiegoś czasu pełni funkcję statystów: Shinomiya z Naną coś tam popiskują na dziesiątym planie, a Shima została sprowadzona do roli deus ex machina z koneksjami i workami pieniędzy. Coraz bardziej ciekawi mnie Igarashi, jako że jest bardzo niejednoznaczny i jako jedyny ma jeszcze w głowie mózg zamiast papki, co zdecydowanie go wyróżnia. Niestety, on też od paru tomików gra określoną rolę – szarej eminencji albo raczej… działającej zza kulis dobrej wróżki z nie do końca czystymi intencjami. Coś jakby matka chrzestna mówiąca do Kopciuszka: „Dobra, kochana, załatwiam ci kiecę i furę, masz czas do północy, żeby wyrwać księcia, a jak nie, to sama się za niego biorę. Ciao!”. Czyż to nie brzmi interesująco?
Na koniec mangaczka kreśli parę słów o nowym słuchowisku oraz zachwyca się ostatnią sceną z udziałem Yashiro. Przyznam szczerze, że nie byłam w stanie jej sobie przypomnieć. Ups. Chyba zagubiła się gdzieś pomiędzy absurdami i głupotkami w ilości nadmiernej.
Cóż, fabuła i bohaterowie może i kuleją, ale za to polskie wydanie na pewno nie! Uwielbiam mangi Kotori, ich gładkie, matowe okładki oraz czcionkę używaną do dialogów. Wykonanie jak zwykle stoi na bardzo wysokim poziomie, papier jest dobrej jakości, druk wyraźny, a tłumaczenie lekkie i z polotem.
A kolejny tomik będzie ostatni. Bardzo jestem go ciekawa. Junko, zakończ to ładnie!
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Kotori | 12.2016 |
2 | Tom 2 | Kotori | 2.2017 |
3 | Tom 3 | Kotori | 6.2017 |
4 | Tom 4 | Kotori | 10.2017 |
5 | Tom 5 | Kotori | 1.2018 |
6 | Tom 6 | Kotori | 3.2018 |
7 | Tom 7 | Kotori | 5.2018 |
8 | Tom 8 | Kotori | 6.2018 |
9 | Tom 9 | Kotori | 9.2018 |
10 | Tom 10 | Kotori | 11.2018 |
11 | Tom 11 | Kotori | 1.2019 |
12 | Tom 12 | Kotori | 3.2019 |
13 | Tom 13 | Kotori | 5.2019 |
14 | Tom 14 | Kotori | 10.2019 |