Manga
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | kreska: 7/10 |
fabuła: 6/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Pokój w kolorach szczęścia
- Sachi-iro no One Room
- 幸色のワンルーム
Syndrom sztokholmski, a może po prostu zbieżność interesów? Specyficzne warunki sprawiają, że relacja porwanej i porywacza przybiera nietypową formę…
Recenzja / Opis
Recenzja powstała na podstawie siedmiu tomów wydania polskiego. Może w przyszłości ulec aktualizacji.
To była sprawa, jakich wiele: zaginięcie czternastolatki. W tak dużym mieście jak Tokio to przecież nic nowego. Pewnego dnia dziewczyna po prostu wyszła ze szkoły i nigdy nie dotarła do domu. Prawdopodobnie porwanie. Taka dobra dziewczyna, grzeczna, niesprawiająca problemów, na pewno nie uciekła! Zrozpaczeni rodzice błagają o pomoc. Sprawa staje się głośna, policja robi, co może, jednak bez efektów. Możliwości jest wiele. Może dziewczyna już nie żyje, może jest przetrzymywana tuż obok, a może została wywieziona gdzieś daleko? Istnieje duża szansa, że nikt nigdy nie pozna prawdy. Poza nią i Porywaczem…
A co, jeżeli dziewczyna dokładnie tego by sobie życzyła?
Jak to często bywa, sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana, niż widać na pierwszy rzut oka. Bohaterka nie miała dotąd łatwego życia. Spróbujcie wyobrazić sobie najgorsze rzeczy, jakie mogą spotkać czternastolatkę w ciągu jej krótkiego życia. Jeśli obstawialiście zawody miłosne i brak przyjaciół, to niestety, pudło. Dziewczyna jest ofiarą właściwie w każdym środowisku i sytuacji. Zaczęło się od maltretowania, i to zarówno fizycznego, jak i psychicznego, przez rodziców. Bicie, wydzielanie jedzenia, obwinianie o wszystko, rzucanie przedmiotami, przykuwanie kajdankami do różnych miejsc, przemoc słowna – to tylko część rzeczy, które były jej codziennością. W szkole rzecz jasna nie było lepiej. Wycofana postawa i siniaki na ciele to doskonałe powody, by wyśmiewać i traktować koleżankę z klasy jak popychadło. Nauczyciele? W najlepszym razie nie reagują, udają, że nic nie widzą – przykład klasycznego ijime. Co więcej, jeden z nauczycieli szybko dostrzega, że może sobie wobec bohaterki pozwolić na znacznie więcej i nikogo nie będzie to interesowało…
Biorąc pod uwagę to wszystko, czy można się dziwić, że nastolatka korzysta z pierwszej okazji, by wyrwać się ze swojego życia? Chociaż trudno powiedzieć, że dziewczyna w tym wieku może w pełni świadomie podejmować takie decyzje (z punktu widzenia prawa: nie może), to prawda jest taka, że poszła z Porywaczem dobrowolnie. Inna sprawa, że trafił jej się wyjątkowo sympatyczny egzemplarz. Jakby trochę zagubiony w koncepcie porwania i tym, po co właściwie to zrobił i co dalej. Niezmuszający jej do niczego, niepróbujący napastować seksualnie, niekrzywdzący psychicznie ani fizycznie. Wręcz przeciwnie, pokazujący dziewczynie „normalne” życie i proste rozrywki, takie jak dobre jedzenie, gry, oglądanie telewizji, przeglądanie internetu… Nic dziwnego, że taki stan rzeczy odpowiada nastolatce. Bohaterka chce zerwać ze swoim poprzednim życiem całkowicie, do tego stopnia, że nawet wymyśla wraz z Porywaczem nowe imię: Sachi, zaś jej pierwotnego imienia nigdy nie poznajemy. I tak sobie żyją razem, względnie zadowoleni, ale i nieufni wobec siebie. Świat jednak nie będzie chciał o nich tak szybko zapomnieć, a wiele osób z przeszłości zechce dziewczynę odnaleźć…
Mam z tą mangą taki problem: autor(ka?) już od pierwszego tomiku w posłowiu zaznacza, że „wszystkie przedstawione wydarzenia są fikcją (…) innymi słowy relacja Sachi i Porywacza nie mogłaby zaistnieć w rzeczywistości”. Również sami bohaterowie wielokrotnie w swoich rozważaniach podkreślają, jak niecodzienna jest ich relacja i że to nie jest typowe porwanie, zaś chłopak nie jest typowym porywaczem. Nie mogę zaprzeczyć, że manga stara się podawać tę informację w sposób czytelny. Rozumiem, że jest to swobodna narracja oscylująca wokół tego, jak zła jest sytuacja osób doświadczających przemocy domowej i szkolnej w społeczeństwie japońskim, oraz mająca pokazywać, że nie wszystko w życiu jest czarno‑białe. Że sytuacja może być tak zła, iż jedyny ratunek przychodzi w osobie Porywacza. Jednocześnie nie mogę przestać myśleć o tym, że jest to pewna romantyzacja porwania. Te szczególne warunki, w jakich znaleźli się bohaterowie, i odrealnienie sytuacji są czytelne dla mnie, osoby dwudziestoczteroletniej. Jednak czy ja jestem grupą docelową mangi? Sądzę, że nie. Z tyłu okładki widnieje napis „komiks dla dojrzałego czytelnika” , jednak informacja ta została podana w tak niejasny sposób zapewne dlatego, że ta pozycja ma szansę najlepiej trafić właśnie do nastolatek (powiedziałabym, że w wieku 14–19 lat?). Brak nakreślenia jasnej granicy sprawia, że nie ma problemu ze sprzedaniem mangi osobie w dowolnym wieku. Piszę to wszystko dlatego, że w pewnym sklepie komiksowym byłam świadkiem sytuacji, kiedy sprzedawczyni poleciła właśnie ten tytuł młodej dziewczynie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby dziewczyna nie prosiła o polecenie romansu, wymieniając takie tytuły jak Służąca Przewodnicząca czy Jak zostałam bóstwem?!. To mi pokazało, że są osoby, które odbierają relację bohaterów w kategoriach romantycznych, mimo że (przynajmniej na etapie, na którym jestem – siedem tomików) raczej nie interpretowałabym jej w taki sposób. Jednak przytoczony przykład pokazuje, że manga jest też tak odbierana, zaś na niektórych portalach rzeczywiście ma przypisaną kategorię „romans”. To niepokojące tym bardziej, że bohaterka ma lat czternaście, zaś Porywacz co najmniej dwadzieścia. Nie można pominąć też punktu wyjścia: Porywacz był początkowo stalkerem, który miał pokój dosłownie wyklejony zdjęciami dziewczyny, co wskazuje na niezdrową fascynację jej osobą. Widzę tutaj pewien potencjał na szkodliwość tego tytułu, zwłaszcza jeśli odbiorcą będzie niedojrzała czytelniczka.
Uspokoiwszy sumienie, mogę przejść do omawiania elementów składowych mangi. Uważam Pokój w kolorach szczęścia za tytuł dość nierówny. Pomysł wyjściowy jest ciekawy, jednak komiks dość szybko staje się powtarzalny. Zazwyczaj w momencie, gdy robi się nudno, autor(ka?) zaczyna urozmaicać formułę: pojawia się nowy wątek, nowa postać, nowa przeciwność losu. Dzieje się to jednak o krok za późno, tzn. czytelnik zdąży się znudzić. Zdecydowanie za często są też stosowane chwyty w rodzaju nagłego urywania akcji w dramatycznym momencie, najczęściej na koniec tomiku. Przestaje to działać po dwóch lub trzech razach, bo nietrudno się zorientować, że to tylko wybieg: naprawdę nie następuje to, na co wskazuje ostatni kadr. A przecież istnieją lepsze pomysły na zainteresowanie i zaangażowanie w lekturę czytelnika, co widać chociażby w szóstym tomiku. Mimo to manga potrafi zaskoczyć, sposoby bohaterów na wybrnięcie z różnych sytuacji są ciekawe i o ile łatwo przewidzieć, że np. w danym momencie nie złapie ich policja, trudno zgadnąć, co właściwie dalej się stanie.
Uważam, ze dużym problemem Pokoju w kolorach szczęścia, zwłaszcza na początku, było ograniczenie się do dwójki bohaterów, którzy niemal nie mają kontaktu ze światem zewnętrznym. Autor zauważył to i zaczął wprowadzać kolejne postacie, co zdecydowanie pomogło przełamać nudę. Jednak pokazywanie ich w oderwaniu od głównych bohaterów również sprawdziło się na krótko. Dopiero konfrontacja i interakcje z nowymi postaciami dały ciekawy efekt i wprowadziły świeżość. Na jak długo? O tym zapewne przekonamy się wraz z premierą kolejnych części, jako że manga wciąż nie jest zakończona. Jednak ze względu na wspomniane wady najlepiej sprawdza się czytanie tego tytułu powoli, na raty. W przeciwnym razie lektura szybko może zacząć się robić monotonna. Tym bardziej że bohaterowie mają dużo wewnętrznych przemyśleń dotyczących swojego życia i swojej relacji, stosunkowo często też na ten temat rozmawiają. W dużej mierze jest to powtarzanie tego samego na różne sposoby, co zdecydowanie rzuca się w oczy, jeśli czytamy tomik za tomikiem.
Trudno jest pisać o bohaterach w kontekście ich realizmu z powodu niecodzienności sytuacji, w jakiej się znajdują. Nie sposób porównywać Sachi do przeciętnej dziewczynki w tym wieku ze względu na jej przejścia. Nic dziwnego więc, że często zachowuje się gwałtownie, nieadekwatnie do sytuacji czy wręcz histerycznie. Porywacz zaś jest bardzo enigmatyczny – na razie można stwierdzić tylko tyle, że jego życie, w tym i dzieciństwo, było dalekie od standardowego. Oprócz pojedynczych migawek z przeszłości nie wiemy o nim nic, nie znamy nawet jego imienia. Nosi maseczkę nawet w domu, a zatem nie poznajemy jego twarzy. Można się tylko domyślać, że kryją się za tym jakieś złe przeżycia, a najpewniej trauma. Bohaterowie są więc specyficzni, zachowują się trochę teatralnie i w sposób egzaltowany. Są raczej poważni, a nawet gdy starają się być beztroscy czy się śmiać, można w tym dostrzec pewną sztuczność. Prowadzą bardzo poważne dialogi o życiu, swojej relacji i motywacjach. Dość powiedzieć, że już na początku postanawiają, że w przyszłości wezmą ślub, ale jeśli się nie uda i zostaną złapani, popełnią wspólnie samobójstwo. Szybko jednak zaczynają podważać postawy swojej relacji, która od początku była udawana… Potem zastanawiają się, gdzie znajduje się granica udawania. Potem zauważają symptomy przywiązania, więc zaczynają zastanawiać się, co to oznacza. Dręczą ich wątpliwości, jako że żadne z nich nie miało w życiu zbyt wielu prawidłowych relacji. I tak dalej… Jeśli nie miało się wcześniej styczności z podobnymi tytułami, pytania zadawane przez bohaterów mogą skłonić do pewnej refleksji.
Z pewnością są osoby, którym się spodoba taka narracja, mnie ona jednak na dłuższą metę nużyła. Mimo to bohaterów można na swój sposób polubić, a nawet zacząć im kibicować. Nie są oni jednak specjalnie sympatyczni ani stworzeni do bycia lubianymi. Nieraz działają impulsywnie i wbrew logice, robią głupie, irytujące z punktu widzenia czytelnika rzeczy. Ale potrafią także zaskoczyć pozytywnie. W ramach narzuconych przez fabułę ich charaktery można nazwać spójnymi, chociaż jak wspomniałam na początku, trudno oceniać ich realizm. Bohaterowie zmieniają się też w miarę rozwoju akcji mangi, choć może bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że po prostu lepiej dają się poznać czytelnikowi i sobie nawzajem.
Kolejnymi istotnymi bohaterami pojawiającymi się w mandze są detektyw Hijiri Matsubase oraz jego asystent Yashiro. Detektyw został zatrudniony przez matkę Sachi w celu odnalezienia córki. Jest doskonały w swoim fachu, bardzo przenikliwy, potrafi dostrzec i właściwie zinterpretować najmniejsze ślady. Jest też, jakżeby inaczej, ekscentryczny. Asystenta zatrudnił w sumie bardziej po to, by zajmował się podstawowymi sprawami (jak pilnowanie posiłków…), bo pomocy w samym śledztwie nie potrzebuje. Jest kapryśny, bezpośredni, a także bardzo niski, więc wiele osób bierze go za gimnazjalistę. Yashiro zaś jest zwykłym szarym obywatelem potrzebującym pracy, raczej nieprzesadnie bystrym i o dobrym charakterze. Mamy tu najbardziej klasyczny schemat – niemalże Sherlocka i Watsona, chociaż Matsubase wyraźnie kojarzy się też z L z Death Note. Odnoszę również wrażenie, że jego niemal ponadnaturalne zdolności dedukcji wynikają z imperatywu narracyjnego. Nie da się jednak ukryć, że mimo wszystko bardzo sprawdzają się w tej historii. Dużo do niej wnoszą: element intrygi, ale i pewnej rywalizacji oraz pościgu. Jak już wspomniałam, ubarwiają opowieść, kiedy śledzenie rozmów dwojga bohaterów staje się zbyt monotonne. Zdecydowanie dają się też lubić. Inne postaci w zasadzie tu nie występują, zazwyczaj pojawiają się na bardzo krótko i znikają. Wyjątkiem jest matka Sachi, która z oczywistych powodów przewija się nieustannie na dalekim planie, ale oprócz tego, że jest sadystką i dobrze udaje, niewiele można o niej powiedzieć.
Kreska, jaką narysowana została manga, jest dość staranna. Najbardziej dopracowane są rzecz jasna rysunki postaci: przyjemne dla oka i typowo mangowe. Bohaterowie różnią się głównie fryzurami, kształtem nienaturalnie dużych oczu oraz wzrostem. Kształt twarzy i sylwetki mają dość zbliżone. Nie ma tutaj problemów z zaburzonymi proporcjami ciała w postaci wielkich głów czy nienaturalnie długich kończyn, jakie niekiedy pojawiają się w mangach. Mimo prostoty projektów rysunki nieźle oddają emocje. Formy chibi pojawiają się bardzo rzadko, głównie w komediowych fragmentach, których nie ma w tym tytule wiele. Bohaterowie noszą raczej proste ubrania, pozbawione nadmiaru detali i podobne do siebie. Tło występuje stosunkowo rzadko, na ogół postaci znajdują się na białym lub szarym tle i rysowane są z bliska. Kiedy się pojawiają, elementy otoczenia są narysowane dobrze, choć znowu – bez zbędnych szczegółów. Natomiast w warstwie graficznej zdecydowanie wyróżniają się obwoluty oraz strony tytułowe tomików. Znajdujące się na nich ilustracje są przepiękne i najczęściej wykorzystują grę światła, na przykład zachodzącego lub wschodzącego słońca. Są zrobione bardzo starannie, pocieniowane, mają głębię. Naprawdę przyjemnie się na nie patrzy i ładnie prezentują się na półce. Ogólnie rzecz biorąc, manga jest narysowana dobrze, chociaż bez fajerwerków. Widziałam wiele gorzej wyglądających tytułów, ten jest bardzo poprawny i jako taki plasuje się gdzieś powyżej średniej.
Mimo wad, o których napisałam, lubię ten komiks czytać w dwumiesięcznym trybie, w jakim jest wydawany. Doceniam podjęty temat i niebanalny sposób jego ujęcia. Z pewnością skłania on do pewnej refleksji, na przykład nad pojęciem szczęścia i nad tym, jak wiele może mieć ono znaczeń zależnie od przyjętej perspektywy. Martwi mnie jedynie to, w jaką stronę może pójść historia. Czego by nie mówić, nie jest zakończona i może się jeszcze zdarzyć wszystko, włącznie z wprowadzeniem wątku romantycznego, którego tak się obawiam. Ten tytuł naprawdę go nie potrzebuje, by być ciekawym. Ostatecznie jest to ten rodzaj opowieści, przy którym ocena końcowa będzie bardzo mocno zależna od zakończenia. Na razie myślę, że jest wart polecenia dojrzałemu czytelnikowi, który jednak nie zdążył jeszcze przeczytać ani obejrzeć zbyt wielu tytułów utrzymanych w podobnie melancholijnym, egzaltowanym tonie. Oraz oczywiście każdej osobie, która po prostu lubi te klimaty. Na pewno nie polecam tym, którzy szukają romansu – bo to zupełnie nie jest tego typu historia (i mam nadzieję, że nigdy nie będzie!).
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Square Enix |
Wydawca polski: | Studio JG |
Autor: | Hakuri |
Tłumacz: | Anna Koike |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Studio JG | 4.2019 |
2 | Tom 2 | Studio JG | 7.2019 |
3 | Tom 3 | Studio JG | 8.2019 |
4 | Tom 4 | Studio JG | 11.2019 |
5 | Tom 5 | Studio JG | 1.2020 |
6 | Tom 6 | Studio JG | 3.2020 |
7 | Tom 7 | Studio JG | 6.2020 |
8 | Tom 8 | Studio JG | 1.2021 |
9 | Tom 9 | Studio JG | 3.2022 |