Fullmetal Alchemist
Recenzja
Poprzedni tom zakończył się w dramatycznym momencie, ale teraz możemy już zaspokoić ciekawość. Oto czwarty tom Fullmetal Alchemista! Czyli kolejne 184 strony wspaniałego komiksu. Na końcu jak zwykle bonusik, ale tym razem aż osiem (!) pasków, plus historia poboczna (moja ulubiona). Fani powinni być zachwyceni.
Naszym bohaterom udaje się uniknąć pogrzebania pod gruzami walącego się budynku Piątego Laboratorium. Oczywiście Ed znowu zdołał zepsuć swoją mechaniczną rękę, ale ponieważ leży w szpitalu, tym razem to Winry musi przyjechać do Centrali. Poznajemy bliżej rodzinę podporucznika Hughesa (żołnierza pracującego w sądzie, dobrego przyjaciela Elriców i Mustanga), której wspaniałością zamęcza innych. Poznajemy też pewne fakty dotyczące przeszłości Ishivaru i Scara. Bracia Elric natomiast mają małą braterską sprzeczkę. Al wątpi w swoją „prawdziwość” – na szczęście Winry przywołuje go do porządku. Kiedy wszyscy znowu są kochającą się rodziną, postanawiają ruszyć w dalszą drogę w poszukiwaniu jakiś wzmianek o niezbędnej do stworzenia kamienia filozoficznego czerwonej tynkturze. Tymczasem w Centrali dochodzi do kolejnego morderstwa…
Za tę śmierć nie lubimy autorki, ale zapewne była ona potrzebna dla rozwoju fabuły. Tempo akcji, choć nieco wolniejsze, nadal jest przyzwoite. Tom czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Wydanie (papier, okładka) i tłumaczenie nie zmieniły się. Czekamy na następny tom.