Tokyo Ghoul
Recenzja
Przy okazji recenzowania kolejnych części mangi Tokyo Ghoul kilkakrotnie wspominałam już o wyrazistości okładek, które z tomu na tom zdają się przybierać coraz barwniejszą kolorystykę i przedstawiają coraz bardziej ekspresyjne wizerunki postaci. Recenzowany wolumin ustanawia w tej dziedzinie nowy rekord – na obwolucie widzimy bowiem niegdyś spokojnego i wycofanego Kanekiego w dzikim szale furii. Całość uzupełniona zostaje licznymi pociągnięciami czerwonej farby, przywodzącymi na myśl plamy krwi. Trzeba przyznać, że taka okładka natychmiast przykuwa uwagę czytelnika.
Tak przedstawiony wizerunek protagonisty nie pojawia się zresztą przypadkiem – przez większą część jedenastego tomu śledzimy starcie Kanekiego, przeistoczonego w niepełną formę Kakuja, z inspektorem Shinoharą obleczonym w potężny pancerz z Kagune. Do szokującej i brutalnej walki dochodzi w kryjówce doktora Kanou, do której oprócz Kanekiego i jego popleczników trafiają ghule z Aogiri oraz inspektorzy BSG. Tym ostatnim, walczącym w grupie Amona, przychodzi zmierzyć się ze Smakoszem i Nakim.
Ostatnim starciem, któremu autor poświęca uwagę, jest walka między Suzuyą a wprowadzonymi do fabuły w poprzednim tomie siostrami Shiro i Kuro. Postępując zgodnie ze swoim dotychczasowym zwyczajem, Ishida dedykuje kilkanaście stron przedstawieniu historii bliźniaczych pół‑ghuli. Są one jednym z eksperymentów doktora Kanou, jednak w ich przeszłości najbardziej interesujący jest fakt, że dawniej, zanim zostały ghulami, były wychowankami młodzieżowej akademii BSG – podobnie jak Suzuya. Ich obecna walka z nieprzewidywalnym i brutalnym Juuzou skłania czytelnika do postawienia sobie pytania o to, kto tak naprawdę jest tutaj potworem?
Po zakończeniu wspomnianych walk akcja tomiku zwalnia, nie oznacza to jednak, że robi się nudno. Po raz kolejny pojawia się kilka nowych tropów zapowiadających dalszy rozwój fabuły, która coraz wyraźniej zmierza do połączenia współczesnych wydarzeń z wciąż tajemniczą przeszłością części bohaterów…
Zawartość tomu tradycyjnie już podzielona została na dziesięć rozdziałów podobnej długości, poprzedzonych krótkim opisem postaci i streszczeniem dotychczasowej fabuły. Choć trudno byłoby mi wskazać konkretne błędy językowe we wspomnianym streszczeniu, to w każdym tomie odnoszę wrażenie, że jest ono pisane bardzo chaotycznie i nieskładniowo.
Pisałam już o brutalnej walce, w której bierze udział przeobrażony Kaneki – szaleństwo widoczne w jego wyglądzie zdaje się jednak sięgać znacznie głębiej. Chłopak wykrzykuje fragmenty wierszy i urywki zdań, które trudno złożyć w logiczną całość. By oddać nastrój tego specyficznego obłędu, redakcja Waneko znalazła ciekawy – choć niełatwy do odczytania – sposób zapisu kwestii Kanakiego. Przykłady możemy zaobserwować na stronie 9 lub 116 – białe słowa różnej wielkości zapisane na czarnym tle wiją się we wszystkich kierunkach, co pozwala na pełniejsze odczucie chaotycznego stanu umysłu bohatera. Muszę przyznać, że jest to kolejny przypadek, gdy graficzny projekt tekstu zostaje w Tokyo Ghoul z powodzeniem użyty do podkreślenia nastroju danej sceny.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 4.2015 |
2 | Tom 2 | Waneko | 6.2015 |
3 | Tom 3 | Waneko | 8.2015 |
4 | Tom 4 | Waneko | 10.2015 |
5 | Tom 5 | Waneko | 12.2015 |
6 | Tom 6 | Waneko | 2.2016 |
7 | Tom 7 | Waneko | 4.2016 |
8 | Tom 8 | Waneko | 6.2016 |
9 | Tom 9 | Waneko | 8.2016 |
10 | Tom 10 | Waneko | 10.2016 |
11 | Tom 11 | Waneko | 12.2016 |
12 | Tom 12 | Waneko | 2.2017 |
13 | Tom 13 | Waneko | 4.2017 |
14 | Tom 14 | Waneko | 6.2017 |