Tokyo Ghoul:re
Recenzja
Po wstrząsających wydarzeniach w Cochlei przenosimy się z powrotem na Rushimę, by śledzić dalszy przebieg wielkiej ofensywy ludzkości. Trup się ściele gęsto, a w powietrzu rozbrzmiewają rozdzierające, przepełnione bólem krzyki. Oddziały na wyspie podzieliły się i zaangażowały w kilka trudnych prób eksterminacji ghuli. Pierwszą z nich jest ciąg dalszy walki Kurony z oddziałem Suzuyi – dziewczynie udaje się zadać ich liderowi miażdżący cios, więc pozostaje dla niej niezwykle zagadkowe, dlaczego morale jego podwładnych nie osłabło… Drugim jest walka elity BSG z samym liderem „drzewa Aogiri” – Tatarą, która pociąga za sobą masę ofiar. Jest też miejsce na niezwykle zaskakujące spotkanie po latach Akiry Mado, Amona Kotarou i Takizawy, a że każde z nich obecnie dźwiga zupełnie odmienny bagaż doświadczeń, a przy tym los rzucił ich na przeciwne strony barykady, to spotkanie wystawia na ciężką próbę ich obecne przekonania. Cóż sprawiło, że Takizawa oraz Amon stali się tym, kim (a może raczej czym) są obecnie? Tymczasem ckliwe spotkanie tej trójki zostaje przerwane przez pojawienie się Mutsuki, a niedługo później również całego oddziału Quinx, które zwiastuje jedną z ostatnich walk na wyspie. Kiedy kurz bitewny nareszcie opada, do wyczerpanych inspektorów docierają kolejne druzgocące wiadomości – o śmierci ich dowódcy, Yoshitokiego Washuu; o zdradzie Sasakiego Haise i o tym, iż okrzyknął się on „jednookim królem” po zabiciu inspektora Arimy; a także o tym, iż Furuta wreszcie pokazał swoje prawdziwe oblicze i również przyszykował im niespodziankę po powrocie.
Charakterystyczny dla autora sposób prowadzenia walk osiąga chyba w tym tomie swoje apogeum. Są one krwawe, dynamiczne i zaskakujące. Są też zaprzeczeniem większości mangowych walk, gdzie adwersarze zazwyczaj mogą się skupić na sobie podczas pojedynku. Ale nie tutaj… Tutaj nigdy nie wiesz, czy w najmniej odpowiednim momencie do walki nie włączy się ktoś jeszcze – i nigdy nie możesz być pewien, po czyjej stronie intruz stanie. Zwłaszcza że Ishida (szczególnie poprzez osobę szalonego doktora Kanou) najwyraźniej lubuje się we wskrzeszaniu uznanych za poległych w walce czy to inspektorów, czy ghuli. I zaprawdę, niesamowicie zatarła się odpowiedź na pytanie, kto tu jest w zasadzie prawdziwym potworem…
A cóż z Kanekim, zapytacie. Ano nic… świeżo upieczony „jednooki król” w ogóle nie zaszczycił nas swoją obecnością w tym tomie. Zastanawiałam się też dłuższą chwilę, kto w ogóle jest na okładce dziewiątego tomu… i moje przypuszczenia zostały potwierdzone w jednym z komentarzy odautorskich – jest to nasz „floppy”, czyli Amon. Niegdyś wschodząca gwiazda BSG i przykładny inspektor o niezachwianej wierze w swoje poglądy… a dziś? Gdy sam stał się ghulem? No właśnie. Na pierwszej kolorowej stronie znajdziemy Mutsuki, a do spisu treści zostały dołączone absolutnie urocze postaci w miniaturze. Są i historie bonusowe, bardzo pomysłowo przetłumaczone. A jeśli przy tłumaczeniu jesteśmy, to nadal polskie wydanie stoi na najwyższym poziomie. Jedyna literówka, jaką odnotowałam, znajduje się na stronie 231 – „Ko by pomyślał (...)”.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 8.2017 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2017 |
3 | Tom 3 | Waneko | 12.2017 |
4 | Tom 4 | Waneko | 2.2018 |
5 | Tom 5 | Waneko | 4.2018 |
6 | Tom 6 | Waneko | 6.2018 |
7 | Tom 7 | Waneko | 8.2018 |
8 | Tom 8 | Waneko | 10.2018 |
9 | Tom 9 | Waneko | 12.2018 |
10 | Tom 10 | Waneko | 2.2019 |
11 | Tom 11 | Waneko | 4.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 6.2019 |
13 | Tom 13 | Waneko | 8.2019 |
14 | Tom 14 | Waneko | 10.2019 |
15 | Tom 15 | Waneko | 12.2019 |
16 | Tom 16 | Waneko | 2.2020 |