Tokyo Ghoul:re
Recenzja
Pomimo ogromnej determinacji, by wygrać i ocalić najbliższych, w decydującej bitwie Kaneki znów ponosi klęskę. Zostaje postawiony w sytuacji, w której jest skłonny posłuchać podszeptów samego diabła, byle tylko przeżyć… i ten moment skrzętnie wykorzystuje do swoich celów Furuta. Kaneki, analogicznie jak w pierwszej serii, znów jest zmuszony stać się „kimś innym”, a może raczej „czymś innym”. Tym samym Tokio nawiedza kolejny kataklizm – gigantyczna skolopendra wije się po ulicach, łypiąc złowieszczo i bez dyskryminacji pożerając zarówno ludzi, jak i ghule.
Skutkuje to nieuniknionym chaosem – zarówno po stronie BSG, którego dyrektor Furuta wyparował jak kamfora, osiągnąwszy swój cel, jak i po stronie ghuli, które nagle utraciły Króla przemienionego w „to coś”. Na szczęście dla ludzi, zza grobu powraca Marude, przejmuje pałeczkę i zaczyna ogarniać ten rozgardiasz. Z kolei na szczęście dla ghuli, na scenę wkracza również długo uważany za zmarłego serdeczny przyjaciel Kanekiego – Hideyoshi Nagachika, pokrótce wyjaśniając, co go spotkało. Obie strony dochodzą do wniosku, że trzeba skorzystać z drzemki „wielkiego robala” i znaleźć jakiś sposób, by go unicestwić (oraz uratować Kanekiego)… Czyżby stało się niemożliwe i BSG miało połączyć siły z ghulami?! Co wypłynie z tego bulgoczącego kociołka, do którego wrzucono tyle inspektorów i ghuli? Oto, proszę państwa, historyczna chwila – choć nie wszyscy będą tym zachwyceni.
Próbuję ogarnąć, co ja właściwie czytam. Niby pokazano już wcześniej Nagaraja w podziemiach jednej z dzielnic, jednak zupełnie nie spodziewałam się, że Kaneki może stać się czymś podobnym i w tę stronę pójdzie fabuła. Do końca zostały tylko dwa tomy, ale ja, zamiast się czuć podekscytowana nadchodzącym finałem, czuję się raczej jak główny bohater – martwa w środku. Okej, nadal czuć geniusz Ishidy w łączeniu najróżniejszych wątków, lecz jego czar znacząco osłabł, gdy zabici okazali się nie tak do końca zabici i zaczęli powracać na karty opowieści. Nawet latające kończyny i krzyki rozpaczy nie są już szokujące. Co mi się podobało? Na pewno wewnętrzny monolog Kanekiego, prowadzony między licznymi wersjami samego siebie, przez które ewoluował przez obie serie. Dobre jest również mimo wszystko osadzenie serii w rzeczywistości, w której nie zapomina się o broni konwencjonalnej i wytacza myśliwce czy czołgi przeciwko nowemu wrogowi. Doceniam też niezwykłą ewolucję kreski autora – kto nie pamięta, jak było, niech otworzy pierwsze tomy poprzedniej serii i porówna z obecnymi, pełnymi niezwykle realistycznych kadrów, przedstawiających zarówno budowle i otoczenie, jak i bohaterów. Co jak co, ale kreska jest obecnie zachwycająca.
Na okładce tomu czternastego znajduje się przyjaciel Kanekiego, Hide, którego twarz pozostaje enigmatycznie zasłonięta. Dalej są kolorowe strony oraz spis treści. Na końcu umieszczono kilka humorystycznych bonusów oraz stopkę redakcyjną. Jeśli chodzi o jakość wydania, to mucha nie siada… Całość trzyma niezmiennie wysoki poziom. Dodatkowo ilość onomatopei w tym tomie jest przerażająca, więc edytorzy mieli na pewno sporo roboty, ale zrobili ją wzorcowo. Również tłumaczenie stoi na najwyższym poziomie. No to już tylko dwa tomy do końca!
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 8.2017 |
2 | Tom 2 | Waneko | 10.2017 |
3 | Tom 3 | Waneko | 12.2017 |
4 | Tom 4 | Waneko | 2.2018 |
5 | Tom 5 | Waneko | 4.2018 |
6 | Tom 6 | Waneko | 6.2018 |
7 | Tom 7 | Waneko | 8.2018 |
8 | Tom 8 | Waneko | 10.2018 |
9 | Tom 9 | Waneko | 12.2018 |
10 | Tom 10 | Waneko | 2.2019 |
11 | Tom 11 | Waneko | 4.2019 |
12 | Tom 12 | Waneko | 6.2019 |
13 | Tom 13 | Waneko | 8.2019 |
14 | Tom 14 | Waneko | 10.2019 |
15 | Tom 15 | Waneko | 12.2019 |
16 | Tom 16 | Waneko | 2.2020 |