Kuroko's Basket
Recenzja
Już pierwsze minuty meczu pokazują, że pojedynek z Shuutoku będzie dla Seirin piekielną przeprawą. Chociaż wszyscy mieli świadomość, z jak silną drużyną przyjdzie im walczyć w finale, nie spodziewali się aż tak znakomitego występu Shintarou Midorimy, który trafia do kosza za trzy praktycznie z każdego miejsca na boisku. Nawet Kagami nie jest w stanie go powstrzymać. Jakby tego było mało, jedna z najskuteczniejszych „broni” Seirin zostaje zablokowana – dzięki specyficznym umiejętnościom inny pierwszoroczny zawodnik, Takao Kazunari, bez najmniejszego problemu zatrzymuje podania Kuroko, a co za tym idzie, całą jego drużynę. Czy istnieje choćby cień szansy na zwycięstwo? Cóż, poranny horoskop twierdzi, że tak!
Mój Boże, dopiero czwarty tom, a ja już mam zagwozdkę, co napisać w recenzji. Nie dlatego, że rzeczony tom jest nudny, bo dzieje się w nim aż nadto, ale jaki sens ma streszczanie meczu? Tak, dobrze się domyślacie, tym razem nie ma nawet chwili oddechu, gdyż fabuła czwartej części ogranicza się tylko do pojedynku z Shuutoku. Chociaż pierwsze rozdziały nie napawają optymizmem, Seirin w końcu pokazuje pazury, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę dotychczasowe wydarzenia. Nawet fantastyczne umiejętności Midorimy i Kazunariego mają swoje słabe strony, a bohaterowie nie przepuszczą żadnej okazji, by je wykorzystać. Poza tym nie można zapomnieć, że Kagami to typ zawodnika uwielbiającego rywalizację – im trudniejszy przeciwnik, tym lepiej. Spotkanie z najlepszym rzucającym Pokolenia Cudów sprawia, że ukryty potencjał Taigi dochodzi do głosu, co oczywiście ma wpływ na wynik meczu. Acz wszystko ma swoje dobre i złe strony. Zadowolony z siebie Kagami zapomina, że koszykówka to sport drużynowy i sam nie wygra, choćby nie wiem jak się starał, o czym brutalnie przypomina mu Kuroko. Bardzo lubię ten moment i szczerze mówiąc, w dalszych tomach Kuroko's Basket trochę zabrakło mi tego ustawiania do pionu. Zwłaszcza że nie brakuje zawodników, którym przydałby się zimny prysznic i przysłowiowy kop od starszego kolegi lub trenera.
Czy ja ostatnio wspominałam coś o ładnym rysunku na obwolucie? Chyba był to wypadek przy pracy, gdyż obwoluta tomu czwartego wygląda upiornie i to dosłownie. Kompozycja jako tako się broni, ale ta kolorystyka… Zielonkawo‑żółty odcień skóry bohaterów świadczy o tym, że są poważnie chorzy, powiedziałabym nawet, że umierający – serio, autor nie grzeszy chyba wyczuciem koloru (i jeszcze paru rzeczy). To w sumie jest bardzo ciekawe, bo rysunki wewnątrz tomiku są szalenie udane i wychodzi na to, że mangaka powinien rysować przede wszystkim dynamiczne ujęcia i jak ognia unikać kolorowania.
Jakość wydania nie zmieniła się, druk jest wyraźny, farba dobrze nałożona, a papier ma odpowiednią gramaturę. Co prawda nie znajdziemy w tomiku barwnej ilustracji (może to i dobrze), ale jest za to wykaz bohaterów, a zaraz za nim spis treści. Numeracja stron jest niestety mocno wybiórcza, na szczęście manga ma bardzo klarowny podział na rozdziały, co ułatwia poruszanie się po tomiku i czytanie go na raty. Tłumaczenie trzyma się wcześniej ustalonych ram, czyli ma być młodzieżowo i na luzie, co nie zawsze się sprawdza, ale akurat tutaj wypada w porządku. Z małym zastrzeżeniem – mam na myśli Aidę Riko, czyli trenerkę Seirin. Mam wrażenie, że stwierdzenie chłopak ma przez to zrytą banię nie do końca pasuje akurat do tej postaci. Aida nie jest delikatną, zahukaną dziewuszką, ale tego typu zdanie prędzej widziałabym w ustach któregoś z jej kolegów. Poza tym mam wątpliwości co do opisu na 33 stronie, to jest :Muszą mieć jakieś cechy, pozwalające im skutecznie grać przeciw konkretnym zawodnikom – cechy wyglądu czy charakteru? Biorąc pod uwagę sytuację, czyli zmianę pozycji zawodników na boisku, chodziło chyba o „umiejętności”? Ostatnia uwaga odnosi się do wyrażenia „box and one” na stronie 109, nie każdy czytelnik zna się biegle na koszykówce i chociaż nie przepadam za przypisami, to jest ten przypadek, kiedy nie zaszkodziłoby dodane wyjaśnienie. Naturalnie doszłam do tego, że mowa o specyficznym ustawieniu na boisku, ale przydałyby się jakieś konkrety – może zamiast przypisu, umieścić na końcu komiksu słowniczek?
Narzekania autora, że wymyślanie dodatkowych historii na koniec tomu jest kłopotliwe, okazały się prorocze. Tym razem bonusu nie ma, jest za to galeria fanowskich ilustracji do Kuroko's Basket wraz z komentarzami Tadatoshiego Fujimakiego. Dalej znajdziemy stopkę redakcyjną i dwie strony reklam. Byle do następnego tomu, wyczekiwanego, gdyż mangaka to troll i skończył tom trzy sekundy przed końcem meczu…