Kuroko's Basket
Recenzja
Drużynę Seirin od udziału w Pucharze Zimowym dzieli tylko jedno zwycięstwo, ale niestety zespół Kirisaki, z którym muszą rozegrać ostatni mecz, to chyba najtrudniejszy z dotychczasowych przeciwników. Pomijając kwestię umiejętności koszykarskich, Kirisaki słynie z brutalnych fauli, najczęściej kończących się długotrwałymi kontuzjami. Jedną z ofiar ich paskudnego stylu gry jest Kiyoshi, do którego coraz wyraźniej dociera, że to jego ostatni rok na parkiecie, o ile poharatane kolano nie da o sobie znać wcześniej. Mimo ogólnego zdenerwowania, mecz rozpoczyna się dla Seirin dobrze, ale kapitan Kirisaki, Makoto Hanamiya, skutecznie uprzykrza bohaterom życie, co i rusz doprowadzając do niebezpiecznych sytuacji.
Co bystrzejsi czytelnicy zapytają pewnie, dlaczego sędziowie nie reagują, ale i o tym pomyślał Tadatoshi Fujimaki. Cóż, oprócz paskudnego charakteru, Hanamiyę wyróżniają także wysoki iloraz inteligencji i zdolności przywódcze. Reszta zawodników jest mu bezwzględnie posłuszna i bez szemrania, a nawet z przyjemnością, wykonuje polecenia, a ponieważ panowie mają spore doświadczenie w wycieraniu parkietu przeciwnikami, robią to tak, by sędziowie nie widzieli lub uznawali zajście za wypadek podczas gry. Tym gorzej dla Seirin, ze szczególnym wskazaniem na w gorącej wodzie kąpanych Hyuugę i Kagamiego. Zwłaszcza ten drugi nie radzi sobie z chamskimi zagrywkami, przez co o mały włos nie doprowadza do przegranej. Hyuuga dla odmiany kumuluje w sobie całą złość i jest tak spięty, że ma problem z rzucaniem. Jakby tego było mało, druga połowa meczu to koncert możliwości koszykarskich Kirisaki i, przede wszystkim, umiejętności taktycznych Hanamiyi.
Na szczęście autor tym razem nie bawi się w przerywanie w najciekawszym momencie i doprowadza mecz do końca, ku mojej uciesze. Chociaż młodzi koszykarze z Kirisaki pojawiają się w dalszych częściach sporadycznie, naprawdę warto zwrócić na nich uwagę, ze szczególnym uwzględnieniem Hanamiyi, ponieważ to najczarniejsze charaktery, z jakimi spotkacie się w Kuroko's Basket. Poza tym tomik dwunasty to rzadka okazja, żeby zobaczyć bardzo wkurzonego Kuroko, który praktycznie decyduje o wyniku meczu i dla odmiany gra pierwsze skrzypce. Nie można też zapomnieć o drużynie Touou, obecnej na trybunach i komentującej poczynania na boisku.
W tym miejscu mogłabym w sumie skończyć recenzję, ponieważ nie mam uwag do wydania. Tom dwunasty nie różni się w żaden sposób od poprzednich – zarówno jakość druku, jak i tłumaczenie trzyma wypracowany wcześniej poziom. Z przyjemnością donoszę, że mangę ponownie zdobi całkiem ładnie zakomponowana obwoluta, tym razem przedstawiająca głównie drugoklasistów. Z tyłu tradycyjnie znajdziemy opis fabuły, a na skrzydełku z przodu krótką dygresję autora. Tomik rozpoczyna krótki opis postaci i streszczenie dotychczasowych wydarzeń, po nich znajduje się spis treści (numeracja stron jak zawsze obecna jest wybiórczo) i właściwy komiks. Opisywana część obfituje w dodatki: oprócz tradycyjnej galerii fanowskich ilustracji, na końcu zamieszczono cztery czteropanelowe historyjki i trzystronicowy rozdzialik, opowiadający o pierwszej randce Kuroko i Momoi, chociaż nie da się ukryć, że całe show kradnie Aomine… Ostatnie strony zajmują stopka redakcyjna, zapowiedź kolejnego tomu oraz reklama Gwiazdy spadającej za dnia.