Manga
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 5/10 | kreska: 6/10 |
fabuła: 5/10 |
Ocena czytelników
Recenzje tomików
Top 10
Vampire Knight
- ヴァンパイア騎士(ナイト)
Moda na Sukces: wersja japońska, poprawiona.
Recenzja / Opis
Zespół Prywatnych Szkół KUROSU już na pierwszy rzut oka nie wygląda na zwyczajną placówkę edukacyjną: mieszczący się w pewnej odległości od siedzib ludzkich kompleks przypomina raczej zespół pałacowy niż szkołę. Podział na „klasy nocne” i „klasy dzienne” nie byłby może niczym niezwykłym, gdyby nie to, że zajęcia tych pierwszych nie odbywają się wieczorowo, ale faktycznie głęboką nocą. Na dodatek uczniowie obu zmian śpią w dwóch oddzielnych internatach, mają zakaz zbliżania się do siebie i choćby porozmawiania. Jaki jest tego powód? Większość postronnych obserwatorów nie domyśliłaby się zapewne, podobnie jak nie domyślają się tego uczniowie klas dziennych, ale wszyscy członkowie nocnej zmiany są wampirami. Najprawdziwszymi, groźnymi i żywiącymi się krwią wampirami. Trochę ryzykowne wydaje się trzymanie pod jednym dachem krwiopijców i niczego nieświadomych ludzi, prawda? By wyjaśnić motywy dyrektora, muszę przybliżyć realia świata Vampire Knight.
Istnieją w nim dwie organizacje niezwykle ważne zwłaszcza dla wampirów. Pierwszą z nich jest Rada Wampirów, w której zasiadają jedynie przedstawiciele Arystokracji. To właśnie jej członkowie zarządzają wampirzą społecznością i starają się trzymać ją w ryzach tak, by ludzie nie dowiedzieli się o ich istnieniu. Społeczeństwo to jest silnie shierarchizowane, dzieli się na pięć poziomów: poziom A i bardzo niewielki czubek piramidy stanowią nieliczne Wampiry Czystej Krwi – rody, które wśród przodków nie mają ani jednego człowieka. Posiadają one najróżniejsze moce, w tym pozwalające bez trudu kontrolować niższe warstwy społeczne. Najważniejszy spośród nich, ród Kuran, niegdyś sprawował władzę, a obecnie oddał tę funkcję Radzie, nadal pozostając z nią w ścisłej współpracy. Nieco niżej znajduje się wspomniana Arystokracja, której członkowie posiadają moce mniej potężne – np. panowania nad ogniem, tworzenie iluzji, zamrażania – i rzecz jasna niedziałające na Wampiry Czystej Krwi, których są potomkami (różnica polega na tym, że oni domieszki krwi ludzkiej jednak mają). Najliczniejszą grupą są zwyczajne, pozbawione mocy wampiry. Pod nimi znajdują się byli ludzie, czyli osoby przemienione przez Wampiry Czystej Krwi, ale pozbawione możliwości skosztowania ich krwi (co przeniosłoby ich o klasę wyżej). Ta warstwa bardzo płynnie przechodzi w następną, czyli poziom E – podobno każdy przemieniony w wampira człowiek z poziomu D prędzej czy później na nim kończy. To sam margines, jego przedstawiciele tracą całkowicie „człowieczeństwo”, ślepo poddając się instynktowi każącemu zaspokajać głód krwi, którego zaspokoić się nie da. Poziom E stanowi poważne zagrożenie dla ludzi i jest nieustannie tępiony przez Radę oraz Łowców.
Drugą istotna organizacją jest właśnie Stowarzyszenie Łowców – zrzesza ono wszystkich ludzi posiadających moce pozwalające na walkę z nadludźmi. Łowcą nie można zostać, nim się trzeba urodzić. Po latach wojen między ludźmi a wampirami, Łowcy doszli do porozumienia z Radą, zawierając umowę, według której krwiopijcom nie wolno zabijać ani przemieniać ludzi bez ich zgody, natomiast członkowie Stowarzyszenia zobowiązują się polować tylko na wampiry z poziomu E, kierując się odpowiednią listą. Rzecz jasna obie grupy nadal są do siebie wrogo nastawione, a poszczególni ich przedstawiciele często atakują się nawzajem pod byle pretekstem. Tutaj dochodzimy do motywów kierujących Kaienem Kurosu podczas zakładania wspomnianej wyżej szkoły. Jak na byłego Łowcę, ma on poglądy dość niezwykłe: głęboko wierzy, że nie tylko pokój, ale i porozumienie między ludźmi a wampirami jest możliwe i chcę tę ideę krzewić w młodych umysłach, czyli uczniach klas nocnych, a jednocześnie udowodnić ten fakt bardziej konserwatywnym wampirom.
Być może idea ta nie miałaby większych szans na realizację, jednak Kaname Kuran, czyli ostatni przedstawiciel najpotężniejszego spośród rodów Wampirów Czystej Krwi, uznaje ją za słuszną i by pokazać swoje poparcie, postanawia dołączyć do nocnych klas. Za przykładem nieoficjalnego przywódcy idą rodziny arystokratyczne, wysyłając do Zespołu Szkół KUROSU swoje dzieci. Spośród uczniów klas dziennych jedynie dwoje ma pojęcie o tym, kim tak naprawdę są ich koledzy. Yuki Kurosu i Zero Kiriyu to przybrane dzieci dyrektora Kaiena, który uczynił ich Strażnikami – czyli osobami odpowiedzialnymi za pilnowanie, by wampiry nie łamały zasad panujących na terenie szkoły, takich jak całkowity zakaz picia krwi ludzkiej (mają ją zastępować specjalne tabletki). Tych dwoje, mimo wykonywania tej samej funkcji, zasadniczo różni podejście do życia, a przede wszystkim idei powstania szkoły, w której się znajdują. Yuki to piętnastolatka wesoła i energiczna, z entuzjazmem podchodząca do wszystkiego, co robi i podzielająca poglądy przybranego ojca. Z pewnością miał on niemały wpływ na ich kształtowanie, jednak większe znaczenie ma tutaj fakt, że wspomniany już Kaname Kuran dziesięć lat wcześniej uratował malutką Yuki przed atakiem wampira, a kiedy okazało się, że dziewczynka najwyraźniej ma amnezję i została porzucona, znalazł jej dom. Zero zachowuje się zupełnie inaczej: wygląda na wiecznie niezadowolonego lub nieszczęśliwego i nie kryje się ze swoją nienawiścią do absolutnie wszystkich wampirów. W zasadzie trudno mu się dziwić: nie tylko pochodzi z rodziny Łowców, ale trafił pod opiekę Kaiena Kurosu w dramatycznych okolicznościach – cała jego rodzina została wymordowana przez pewną Wampirzycę Czystej Krwi.
Akcja mangi rozpoczyna się w momencie, kiedy okazuje się, iż Zero również ucierpiał na skutek wydarzeń sprzed lat – sprawczyni ugryzła i jego. Przez cały czas organizm bohatera próbował zwalczyć truciznę, ale wygląda na to, że nie udało się jej przezwyciężyć i powolna przemiana Zero w wampira dobiegła końca. Pojmujecie ogrom tragedii, Drodzy Czytelnicy? Ten, który tak bardzo nienawidzi krwiopijców, sam zostaje jednym z nich! Jak łatwo się domyślić, szczęśliwszy z tego powodu nie będzie. Yuki próbuje pocieszyć przyjaciela jak może, ale jej starania odnoszą skutek przeciwny do zamierzonego. Zero bardzo działa na nerwy jej stosunek do wampirów, a raczej do jednego z nich. Kuran był pierwszą osobą, jaka pojawia się we wspomnieniach Yuki, i jej wybawcą – nic dziwnego, że dziewczyna podziwiała go od zawsze, a będąc nastolatką zaczęła się w nim podkochiwać. Chociaż Kaname stara się trzymać ją na dystans, jest wobec niej zawsze bardzo uprzejmy, a czasem można odnieść wrażenie, że panna Kurosu zdecydowanie nie jest mu obojętna. Tak czy inaczej próba pomocy Zero kończy się dla niego i głównej bohaterki łamaniem jednej z podstawowych zasad, których mieli pilnować Strażnicy. Yuki zaczyna regularnie dokarmiać przyjaciela własną krwią.
To zaledwie początek długiej i bardzo popularnej serii o wampirach. Autorka nie daje bohaterom odetchnąć ani na chwilę, wymyślając coraz to nowe sposoby na komplikację ich życia. Szybko okazuje się, że szkoła, do której uczęszczają, przyciąga różne indywidua i staje się polem cichej wojny, gdzie różne osoby snują swe plany i plotą sieci intryg, starając się nie zwracać uwagi innych. Nic dziwnego, skoro sama placówka położona jest w odosobnieniu i oddzielona od świata zewnętrznego grubymi murami. Przez szkołę KUROSU przewija się więc całe mnóstwo postaci, ich spisków, tragedii i tajemnic, a w centrum tego wszystkiego pozostaje troje głównych bohaterów: Yuki, Zero i Kaname. Prawdę powiedziawszy, Vampire Knight nieodparcie kojarzy mi się z brazylijską telenowelą. Znajdziemy tu wszystkie elementy typowe dla takich produkcji: trójkąt romantyczny, zaginionego brata bliźniaka (i innych członków rodziny), pilnie strzeżone tajemnice rodzinne, motywy zemsty, skomplikowane więzi emocjonalne… Praktycznie każdy bohater skrywa mniej lub bardziej mroczny sekret, prawie każdy okazuje się kimś innym, niż wydawał się na początku. Niemal wszyscy mają ukryte cele i ambicje, dla których postępują wbrew swoim przekonaniom i oczywiście cierpią – uwierzcie mi, znalezienie w tym tytule osoby zadowolonej z życia to niełatwa sprawa.
Pytanie brzmi, czy te wszystkie intrygi i sekrety mają jakiś sens? Nie powiem, że nie – wbrew pozorom to nie mało logiczny ciąg przyczynowo‑skutkowy czy niedoróbki fabularne stanowią główny problem Vampire Knight. Raczej sposób ukazania wydarzeń pozostawia wiele do życzenia – bywa po prostu bardzo naiwny. Matsuri Hino z jednej strony pokazuje mroczny i brutalny świat, ale z drugiej chyba nie do końca ma ochotę niektóre okropieństwa rysować. Efektem są takie sceny, jak „przesłuchiwanie” więźnia wampirzego przez Łowców w celu wyciągnięcia ważnych informacji – nie chce powiedzieć? No trudno, przecież nie będziemy go bić ani do niczego zmuszać. Bohaterowie pierwszego i drugiego planu zawsze mogą liczyć na szczęście i wychodzą z każdej opresji bez większych uszczerbków na zdrowiu. Wygląda to trochę na autocenzurę (jak by nie patrzeć, jest to shoujo, więc może Matsuri Hino uznała, że jednak pewnych rzeczy robić się nie godzi?), chociaż pojawiają się sceny, w których możemy podziwiać całe mnóstwo krwi, a nawet oderwane części ciała. Poza tym mamy tutaj stereotypowe podejście: postaci negatywne są złe „bo tak” – raczej nie ma w tym żadnej głębszej myśli, chyba że klasyczna ambicja władzy lub zemsta. Natomiast ci dobrzy, jeśli już postępują źle i krzywdzą innych, zawsze robią to wbrew sobie, dla wyższych celów i doskonale potrafią siebie usprawiedliwiać. Rzadko kiedy zdarzają się postacie balansujące na granicy: nawet jeśli początkowo wydaje się, że sytuacja jest bardziej zagmatwana, ostatecznie daje się ją bardzo łatwo uprościć. Nie twierdzę, że te wszystkie wymienione cechy muszą być wadami: doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że są osoby, którym takie podejście jak najbardziej odpowiada, niemniej ja do nich nie należę.
Inna rzecz, że autorka nie potrafi się zdecydować, czy chce stworzyć komiks mroczny i poważny, czy coś o lżejszym podejściu do tematu, co sama wielokrotnie przyznaje w ramkach z komentarzami dla czytelniczek. Tak więc mamy mieszankę jednego i drugiego. Dramatyczne wydarzenia, polityczne rozgrywki, gwałtowne emocje i…. wyskakujące co jakiś czas scenki komediowe, jak również utrzymane w tym klimacie dodatki wrzucane wszędzie, gdzie się da. Nie twierdzę, że całość powinna za wszelką cenę być ponura, sama preferuję podejście z przymrużeniem oka, ale jednak taki miks wymaga pewnych umiejętności. Tutaj mamy podział na postaci typowo komediowe i konkretne wątki z nimi związane oraz całą poważną resztę, rzecz jasna sceptycznie do nich podchodzącą. W takim przypadku łatwo popaść w powtarzalność i tak też się dzieje – no bo ile razy może bawić graniczące wręcz z fanatyzmem oddanie Hanabusy Aido (jednego z uczniów klas nocnych, pochodzącego ze znacznego rodu arystokratycznego) Kuranowi, który uparcie ignoruje go lub brutalnie stawia do pionu? Podobnie jest w przypadku Yuki i samego dyrektora Kurosu, regularnie nabijających się z wiecznie naburmuszonej miny Zero. Początkowo to było nawet zabawne – poza tym świadczyło o pewnym dystansie autorki do swojej twórczości, co zawsze jest mile widziane – ale ostatecznie szybko się znudziło. Vampire Knight podzielone jest na dwie części: tę, której akcja dzieje się w szkole i poniekąd stanowi jedynie wstęp do dalszych wydarzeń i drugą, już poza jej murami. Najwięcej akcentów komediowych mamy w tej pierwszej, później robi się coraz poważniej i elementy komiczne stopniowo zanikają. Wtedy okazuje się, że mimo wszystko szybko za nimi zatęsknimy: górę zaczyna brać nadmierny dramatyzm i wspomniana już naiwna powaga, a ci bohaterowie, którzy dotąd rozładowywali napięcie, dostają w kość i również poddają się tej atmosferze. Całość z każdym kolejnym tomem coraz bardziej zaczyna przypominać melodramat.
Największy zarzut, jaki mam do tej mangi, dotyczy jej głównego bohatera: Wampira Czystej Krwi, Kaname Kurana. To typ mrocznego bishounena o nieznanych motywach i tajemniczej przeszłości – a ponieważ dodatkowo jest krwiopijcą, dla dopełnienia obrazu nastrojowo powiewa ciemnymi włosami i peleryną. Pierwsze prawo Vampire Knight mówi: nigdy nie zrozumiecie, co Kuran sobie myśli, jakie są jego plany i motywy, dlaczego postępuje tak, a nie inaczej. Nigdy, nie warto sobie głowy nad tym łamać. Chociaż stopniowo ujawniane są jego tajemnice (w pewnym momencie poznajemy nawet całą historię Kaname), szybko w ich miejsce pojawiają się kolejne sekrety. Mówiąc krótko: ile razy zacznie się nam wydawać, że zrozumieliśmy i wiemy, o co mu chodzi, tyle razy zostaje nam udowodnione, że jesteśmy w błędzie, albowiem Kuran znowu robi coś skrajnie bezsensownego. Nie, to wcale nie jest intrygujące ani pociągające: to się po prostu robi denerwujące. Niedomówienia, półsłówka, wyższość okazywana wszystkim pozostałym bohaterom niezmiennie działały mi na nerwy. Do tego dochodzi jeszcze poza cierpiącego w milczeniu męczennika, który poświęca się za innych, nieświadomych tego faktu – ponieważ najwyraźniej niegodni są oni jakichkolwiek wyjaśnień. Dystans i chłód, jakie Kaname okazuje nawet najbliższym, sprawiają, że między nim a resztą postaci widać wyraźną barierę. Przez to jego relacje z dowolnym bohaterem Vampire Knight wypadają koszmarnie sztucznie i mało przekonująco. Cierpi na tym bardzo wątek trójkąta romantycznego, który w jego przypadku nie wygląda na specjalnie namiętny.
Z drugiej strony mamy Zero Kiriyu, który stanowi oczywiście całkowite przeciwieństwo Kurana. Jedyną ich wspólną cechą jest chyba fakt, że obaj cierpią straszliwie. Jednakże Kaname robi to po cichu, natomiast Zero manifestuje swój stan ducha, jak tylko się da. Ponieważ ma dość wybuchowy charakter, często odbija się to na otoczeniu – dla przyjaciół jest opryskliwy, do wampirów celuje z Krwawej Róży (jedna z antywampirzych broni, w tym przypadku pistolet na srebrne naboje), a na przedmiotach wyżywa się fizycznie. Nawet jeśli jest zadowolony, nie ma zwyczaju się do tego przyznawać, a wyrażanie uczuć pozytywnych ogólnie sprawia mu problemy, aczkolwiek mimo to bardzo łatwo go przejrzeć. Takie męskie tsundere. Ma za sobą tragiczną przeszłość, później dochodzą do tego poważne problemy z akceptacją swojego wampiryzmu i obawy zejścia do poziomu E, a także wymagania ze strony Stowarzyszenia Łowców, do którego należy przecież ze względu na swoje pochodzenie. Znajdzie się wielu, którzy będą chcieli uczynić z niego swojego pionka, ponieważ Kiriyu na skutek wszystkich przejść okazuje się dość potężny. Krótko mówiąc, chłopak ma przerąbane. Na dodatek jedna z bardzo nielicznych bliskich mu osób, niejaka Yuki, patrzy maślanym wzrokiem na Kurana, Zero uważając jedynie za przyjaciela. Trudno zachować równowagę emocjonalną w takich warunkach. Jedną rzeczą jest zupełnie niepotrzebne wpychanie do życiorysu bohatera takiej ilości dramatu, inną to, że moim zdaniem w tym wszystkim Zero wypada całkiem wiarygodnie. Być może jest to kwestia kiepskiej konkurencji, ale budzi on nawet coś na kształt sympatii. Mimo wiecznej maski niezadowolenia, jest raczej szczery i niechętny wszelkim intrygom: woli dobitnie pokazać, co myśli.
Między dwoma panami zawieszona została główna bohaterka, czyli Yuki Kurosu. Jest to postać standardowa dla gatunku: urocza, zawsze uśmiechnięta, szczera, średnio rozgarnięta i w miarę zaradna. Ma również niewyczerpane pokłady naiwności i dobroci. Chociaż znajduje się w centrum wydarzeń, bardzo mało wie o swojej rzeczywistej sytuacji: nie ma pojęcia, kim byli jej rodzice, pamięć nigdy jej nie wróciła i chociaż chciałaby poznać prawdę, nie wie od czego zacząć. Yuki ma dobre chęci: pragnie poznać lepiej wampirzy świat, który nie do końca pojmuje, stara się lepiej radzić sobie na co dzień (tak, panowie muszą od czasu do czasu przychodzić jej z pomocą, gdy wpadnie w tarapaty), zależałoby jej też, by na świecie zapanował pokój… Istotne jest, że nie tylko na chęciach się kończy – to jedna z bardzo nielicznych bohaterek, które zmieniają się w miarę trwania tej mangi. Nie staje się może nagle waleczną heroiną, ale powoli pozbywa się złudzeń i uczy wiele na temat życia. Przez większość czasu jest bierna, jednak nadchodzi moment, kiedy i ona chwyta sprawy w swoje ręce – za to plus, szkoda tylko, że następuje to tak późno. Kiedy zaczynam się zastanawiać nad przyczyną popularności Vampire Knight, dochodzę do wniosku, że prócz pociągającej otoczki wampiryzmu, mroku i intryg, dużą zasługę ma tutaj właśnie Yuki. Czego by o niej nie mówić, na pewno jest bohaterką bardzo ekspresyjną – mocno wszystko przeżywa i jest w stanie te emocje przenieść na czytelnika, który łatwo je zrozumie (nawet jeśli ich nie podziela). To ona ma największy wkład emocjonalny w trójkąt romantyczny, a już relacja z Kuranem trzyma się kupy tylko dzięki niej. Chociaż niezdecydowanie Yuki w kwestii wyboru jednego z panów (nawet wtedy, gdy odchodzi z jednym z nich) działa na nerwy, wydaje się usprawiedliwione jak rzadko kiedy. Emocje, jakie odczuwa główna bohaterka, i jej relacje zarówno z Zero, jak i Kaname, są po prostu bardzo skomplikowane i ona sama nie potrafi sobie z nimi poradzić.
Poza główną trójką w mandze pojawia się wielu bohaterów – niektórzy epizodycznie, inni przez cały czas tkwią na drugim planie. Bardzo niewielu z nich zostało rozbudowanych, większość to po prostu zbiory paru przymiotników odgrywające w fabule określone role. Do takich postaci można zaliczyć kilka osób z najbliższego otoczenia Kurana w nocnych klasach, młode wampiry pochodzące z Arystokracji – Hanabusę Aido, Akatsukiego Kaina, Rukę Souen, Senriego Shikiego, Rimę Touyę. Pełnią oni głównie role towarzyszy Kaname i chociaż jakieś związane z nimi wątki zostają zarysowane, nie doczekują się niestety rozwinięcia. Autorka bardzo lubi wracać do przeszłości, zobaczymy więc wiele retrospekcji z dzieciństwa głównych bohaterów czy nawet z życia ich rodziców. Jak widać, wszystko kręci się wokół Zero, Kaname i Yuki, dlatego niewiele można napisać o całej reszcie – są, z grubsza wyglądają sensownie, ale nie wyróżniają się: ot, szara, anonimowa masa. Jest kilka bardziej wyrazistych jednostek, jednak pojawiają się one dopiero w dalszych tomikach, nie wypada mi więc zdradzać nic na ich temat.
Pewien problem mam z oceną świata przedstawionego. Autorka w pewnym momencie cofa się o kilkaset lat, by pokazać początki wojen wampirzo‑ludzkich i powstanie Łowców, postarała się też o dość dokładne zarysowanie tych stosunków we współczesności mangi. Jednakże brakuje… całej reszty. Wiemy, jak działa społeczeństwo krwiopijców, nie mamy pojęcia o ludzkim. Nie wiadomo, czy jest jakiś podział na państwa, hierarchia, system polityczny… a zakładam, że o istnieniu wampirów powinni być poinformowani przynajmniej niektórzy ludzcy przywódcy, tym bardziej że Stowarzyszenie Łowców to ogromna organizacja, której członkowie zamieszkują spore miasteczko – trudno chyba ukryć coś takiego? Cała opowieść sprawia wrażenie zbyt oderwanej od reszty świata. Dość ciekawie wyglądają również tamtejsze realia – kiedy już wyjdziemy poza mury szkoły i rezydencji wampirzych, ulice ludzkich miast wyglądają bardzo… współcześnie. Mamy samochody, gwiazdki popu, a dwoje bohaterów jest nawet modelami. Szczerze powiedziawszy, gryzie mi się to z klimatem serii, ale też rzadko ta ludzka rzeczywistość daje o sobie znać.
Vampire Knight to nie pierwsza manga w dorobku Matsuri Hino, chociaż patrząc na jej rysunki, można odnieść inne wrażenie. Niestety grafika nie jest mocną stroną tego komiksu. Przede wszystkim autorka ma ogromny problem z proporcjami: głowy bohaterów (głównie męskich) najczęściej są za małe w stosunku to sylwetek. Jeśli dodać do tego drugi notoryczny błąd, czyli zbyt długie ręce z ogromnymi dłońmi, dochodzi do komicznych ujęć, kiedy panowie mają dłonie większe od twarzy – a teraz wyobraźcie sobie jakiekolwiek romantyczne sceny z czymś takim. Nie twierdzę, że tak jest na każdej stronie, ale jednak takie kwiatki mocno rzucają się w oczy i psują wrażenia. Po prostu widać, że Matsuri Hino brakuje wprawy, a chociaż na przestrzeni kolejnych tomów jej warsztat się poprawia, do ideału wciąż jest daleko. Poza tym projekty postaci prezentują się całkiem ładnie, rysowane są miękką, dość charakterystyczną kreską. Autorka lubi podkreślać nastrój mangi poprzez przebieranie bohaterów w wymyślne ciuszki stylizowane na gotyckie, pełne falbanek, kokardek i podobnego typu ozdóbek, co całkiem nieźle jej wychodzi. Tła, jak to w shoujo, prawie nie istnieją – kadry skupiają się na bohaterach. Pustką jednak nie świecą, autorka lubi używać rastrów i robi to umiejętnie, nie przesadzając w żadną stronę.
Vampire Knight jest mangą specyficzną, skierowaną do bardzo konkretnej grupy odbiorców. Z pewnością nie jest to komiks przeznaczony dla panów. Myślę, że ma szansę spodobać się dziewczynom, które właśnie wyrosły z mahou shoujo. Zawiera stadko mrocznych wampirzych bishounenów, romans, całą masę intryg i dramatów, momentami przechodzących w melodramat – w nie najgorszym wykonaniu. Autorka nie ustrzegła się błędów, ale jeśli ktoś lubi te klimaty, zapewne sporo jej wybaczy. Całej reszcie raczej odradzam lekturę, po co niepotrzebnie narażać się na tracenie nerwów lub, zależnie od podejścia, zakrztuszenie na skutek niekontrolowanego parsknięcia śmiechem?
Technikalia
Rodzaj | |
---|---|
Wydawca (oryginalny): | Hakusensha |
Wydawca polski: | Waneko |
Autor: | Matsuri Hino |
Tłumacz: | Agnieszka Budzich, Aleksandra Watanuki, Dariusz Dominiczak, Joanna Jadwiszczak, Justina Gaidamovič, Ken'ichirou Watanuki, Magdalena Malinowska, Natalia Marko |
Wydania
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 1.2010 |
2 | Tom 2 | Waneko | 4.2010 |
3 | Tom 3 | Waneko | 9.2010 |
4 | Tom 4 | Waneko | 10.2010 |
5 | Tom 5 | Waneko | 1.2011 |
6 | Tom 6 | Waneko | 3.2011 |
7 | Tom 7 | Waneko | 5.2011 |
8 | Tom 8 | Waneko | 7.2011 |
9 | Tom 9 | Waneko | 9.2011 |
10 | Tom 10 | Waneko | 11.2011 |
11 | Tom 11 | Waneko | 1.2012 |
12 | Tom 12 | Waneko | 3.2012 |
13 | Tom 13 | Waneko | 5.2012 |
14 | Tom 14 | Waneko | 7.2012 |
15 | Tom 15 | Waneko | 9.2012 |
16 | Tom 16 | Waneko | 11.2012 |
17 | Tom 17 | Waneko | 3.2013 |
18 | Tom 18 | Waneko | 8.2013 |
19 | Tom 19 | Waneko | 2.2014 |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Podyskutuj o Vampire Knight na forum Kotatsu | Nieoficjalny | pl |