Dimension W
Recenzja
Akcja czternastego tomu przenosi się do podziemnego tajnego ośrodka badawczego Islero, w którym Świerszcz, książę Salva i Albert próbują rozwikłać tajemnicę „sióstr” Miry. Niestety, chrapkę na pozostałe roboty w stylu Seiry mają także Drake i jego ekipa – starcie jest nieuniknione. Syndykat przypuszcza zmasowany atak na laboratorium i nawet książę Salva przyznaje, że potrzeba naprawdę dużo szczęścia, żeby wyjść cało ze spotkania z Drakiem. Chociaż władca Isli przygotował się na ewentualny atak wroga, nie wszystko idzie po jego myśli – zarówno Lwai, jak i Albert ostatecznie nie są w stanie powstrzymać napastników. Zwłaszcza ten ostatni ma przechlapane, ponieważ trafia na samego Drake'a…
Tymczasem Kyouma i jego towarzysze (wyłączając Mirę) trafiają do dziwnego podziemnego labiryntu, gdzie podobnie jak pozostali zbieracze są zmuszeni walczyć o przetrwanie. Okazuje się jednak, że Ela doskonale wie, gdzie się znajdują i co im grozi. To właśnie z tego miejsca wiele lat temu uciekła i trafiła pod opiekę Loosera – czy jej wiedza pomoże bohaterom wyjść cało z opresji? I co czeka uwięzioną Mirę? Cóż, na te pytania, miejmy nadzieję, odpowie kolejny tom.
Tym razem autor więcej miejsca poświęcił postaciom drugoplanowym, co nie znaczy, że mniej ważnym. Swoje pięć minut dostaje Albert, który wreszcie ma okazję zaprezentować swoje zdolności bojowe, chociaż przeciwnik do łatwych nie należy. Na chwilę zaglądamy też do Japonii, gdzie Mary i Claire próbują radzić sobie z trudną sytuacją. Generalnie widać, że kryzys jest tuż‑tuż i bohaterom zostało bardzo mało czasu na zrobienie czegokolwiek. Inna sprawa, że od dwóch tomów dostają bęcki częściej, niż przewiduje ustawa i nie ukrywam, że nieco drażni mnie ten minorowy ton. Jestem typem czytelnika, który przywiązuje się do bohaterów, i byłoby mi bardzo smutno, gdyby tendencja miała się utrzymać i nagle co ważniejsze postaci zaczęły ginąć śmiercią tragiczną i bolesną. Nie znaczy to wcale, że jestem niezadowolona z poziomu części czternastej – autor tak nadział mangę wydarzeniami, że czyta się ją jednym tchem. Sporo tu dynamicznych scen walki i niespodziewanych zwrotów akcji, które przy okazji tworzą spójną i interesującą całość. Zresztą Yuji Iwahara już w tym tomie zapowiada, że kolejny będzie równie efektowny, a ja nie mam ani jednego powodu, by mu nie wierzyć.
Polskie wydanie utrzymuje dobry poziom, a nawet pozytywnie zaskakuje. W przeciwieństwie do obwoluty… Chyba za wcześnie pochwaliłam mangakę, albo tym razem tytułową ilustrację rysował pijany asystent. Serio, tyle czekać na Alberta (jako główną postać) na obwolucie i dostać to coś, porażka. Wracając do rzeczy pozytywnych – cieszy pewność siebie, z jaką autor na skrzydełku obwoluty zapowiada następne rewelacje, oraz duża liczba kolorowych stron. Nie dość, że dostajemy cztery na początku, to jeszcze w środku czekają na nas kolejne. Wyjątkowo ubawiła mnie dwustronicowa ilustracja prezentująca Mirę i Elę myjące samochód Kyoumy, który bynajmniej pomysłem zachwycony nie jest. Tyle fanserwisu, a jego i tak obchodzi tylko auto… Ten jeden obrazek to idealne podsumowanie Mabuchiego. Zresztą w tomie czternastym dodatek także poświęcono jego hobby. Jak już napisałam, pod względem technicznym nic się nie zmieniło. W oczy rzucił mi się tylko jeden błąd – na stronie 196 zamieniono kolejność liter, przez co mamy do zamiast „od”. Poza tym wyjątkowo Waneko zrezygnowało z reklam i na końcu tomu znajdziemy tylko stopkę redakcyjną.
Tomiki
Tom | Tytuł | Wydawca | Rok |
---|---|---|---|
1 | Tom 1 | Waneko | 7.2016 |
2 | Tom 2 | Waneko | 9.2016 |
3 | Tom 3 | Waneko | 11.2016 |
4 | Tom 4 | Waneko | 1.2017 |
5 | Tom 5 | Waneko | 3.2017 |
6 | Tom 6 | Waneko | 5.2017 |
7 | Tom 7 | Waneko | 7.2017 |
8 | Tom 8 | Waneko | 9.2017 |
9 | Tom 9 | Waneko | 11.2017 |
10 | Tom 10 | Waneko | 1.2018 |
11 | Tom 11 | Waneko | 3.2018 |
12 | Tom 12 | Waneko | 5.2018 |
13 | Tom 13 | Waneko | 7.2018 |
14 | Tom 14 | Waneko | 9.2018 |
15 | Tom 15 | Waneko | 2.2019 |
16 | Tom 16 | Waneko | 12.2019 |