Atak Tytanów
Recenzja
Już od samego początku drugiego tomu Ataku tytanów sytuacja jest niezwykle dramatyczna. Tytani wdarli się za mury broniące ludzkości, trwa paniczna ewakuacja i rzeź skierowanych do obrony wojsk. Duża część postaci wprowadzonych w tomie pierwszym już nie żyje – autor wyraźnie stara się podkreślić, że nikt nie jest bezpieczny. Ten sprytny manewr sprawia, że można na serio przejmować się losem bohaterów i wynikiem każdej walki. Rzeź będzie zapewne trwała dalej, oby w dalszej części pozostały jakieś znajome twarze. „Świat jest okrutny” – to stwierdzenie pada wielokrotnie. Istotnie – jest, choć to wrażenie zostaje poważnie osłabione przez przypominanie mi o tym słownie na co drugiej stronie oraz towarzyszące temu frazesy. Ogólnie z przekazywaniem faktów nie jest tu najlepiej, gdy pojawia się taka potrzeba postacie wpadają w tryb „a teraz czas na przedstawienie faktów” i postanawiają nagle dokładnie omówić z pobliską osobą kwestie doskonale im obu znane. Poza tym mankamentem jest dobrze: akcja jest wciągająca i emocjonująca, a przy tym sensowna, bohaterowie zachowują się naturalnie i podejmują działania pasujące do aktualnej, zwykle bardzo dramatycznej, sytuacji.
Miło, że przy okazji realistycznie formułują swoje wypowiedzi, zdarza im się rzucić cięższym słowem, czego w wojsku należałoby się spodziewać. Czytając te wypowiedzi, odetchnąłem z ulgą, ponieważ pierwsze dwie strony omawiające świat przedstawiony są okropne. Krótkie notatki tam zawarte zostały sformułowane pokracznie. Częściowo są napisane suchym, encyklopedycznym stylem, ale ni stąd ni zowąd pojawiają się tam emocjonalne wyrażenia rodzaju „Jeszcze nie wie, jaki spotkał go los”. Sytuacja ludzkości przed sforsowaniem zewnętrznego muru jest określona jako „idylla”. Ja rozumiem, że panował wtedy względny spokój, ale nazywanie życia w ostatniej twierdzy ludzkości rządzonej jako wojskową dyktatura idyllą to dość specyficzna interpretacja tego konceptu. Notka o tytanach też zgrzyta. Są tam podane dwie informacje o tytanach, dalej zdanie „Bardzo niewiele o nich wiadomo”, a następnie dalsza wyliczanka faktów. Stwierdzenie, że o tytanach nie znamy wielu faktów, zostało potraktowane jako kolejne zdanie z wyliczanki faktów o tytanach. Bardzo to meta i chyba nie o to chodziło, aż by się prosiło, aby od tego spostrzeżenia zacząć, a później wymienić te nieliczne rzeczy, które potwierdzono. Na szczęście dalej mangę czyta się bardzo naturalnie, jedyną odczuwalną wpadką był okrzyk „Fak…!”, który padł podczas jednej ze scen akcji. To pierwszy raz, gdy widziałem spolszczone „fuck” i liczę, że ostatni. Ledwo, ledwo przeszłoby „Faak…!”, ale krótkie „Fak…!” to już czysty gwałt na wulgaryzmie języka angielskiego i jednocześnie obraza bogatych możliwości oferowanych przez nasz język narodowy.
Z radością oznajmiam, że tom drugi jest narysowany sporo lepiej niż tom pierwszy… czyli ciągle źle. Sylwetki ludzkie są mniej pokraczne niż wcześniej, ogólne wrażenie poprawiają też bardzo dynamiczne sceny walk, niemniej brzydota nadal wylewa się nie tyle z zakamarków, co z całych stron. Pojawiają się fragmenty narysowane ewidentnie lepiej od innych, szczególnie na początku rozdziałów, najwyraźniej autor miał na nie więcej czasu. Brzydota jest odczuwalna nie tylko w aspekcie wykonania, ale też koncepcji. Bardzo chwali się dizajn tytanów, doskonały był też pomysł na walkę w formie manewrów przestrzennych, kompletnie absurdalnych z fizycznego punktu widzenia, ale niezwykle efektownych; szkoda, że to wszystko. Wszelka architektura, ubiór i sprzęt wyglądają nijako, choć pod kątem technicznym są narysowane o niebo lepiej od postaci, czystym, geometrycznym stylem, całkowicie niepasującym do celowo wykrzywionych projektów tytanów i niecelowo wykrzywionych projektów ludzi.
Narzekanie narzekaniem, ale tom mi się podobał. Atak tytanów zachowuje na razie własną, niepodrabianą tożsamość, przez co mogę mu wybaczyć wiele pomniejszych mankamentów.