Atak Tytanów
Recenzja
Isayama postanowił zmienić Atak tytanów w thriller polityczny. Z pewnością nie jest to pomysł, którego czytelnicy by się spodziewali, ale może to być pomysł, który wyjdzie im na dobre. Jatka z tytanami to symbol tej mangi, ale możliwości rozwijania fabuły tylko za jej pomocą były mocno ograniczone.
Zamieszanie wokół Erena w końcu przekroczyło cierpliwość kasty rządzącej, która postawiła Korpus Zwiadowczy na cenzurowanym i stara się przejąć Erena. W sumie dziwne, że tak późno. Wykaraskanie się z tych tarapatów wymaga zręczności i myślenia, do czego Eren nie nadaje się nic a nic, ale na szczęście szefostwo dokładnie informuje go, co ma robić. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest to jedna z najmniej ciekawych postaci, na szczęście autor chyba sam to rozumie, bo nie pojawia się on więcej, niż to konieczne, czyli bardzo, bardzo niewiele poza (rzecz jasna nieudanymi) próbami zapanowania nad swoją mocą. Tomik przepełniają za to dyskusje polityczne oraz działania szpiegowsko‑spiskowe połączone z próbami przeciągania ludzi na swoją stronę, i śledzi się to całkiem emocjonująco. Isayama ma talent do pisania dialogów, który ma teraz okazję rozbłysnąć – bohaterowie mają o czym ciekawie gadać i korzystają z tej okazji, wkładając w to dużo charakteru. Należy też oddać zasługę tłumaczeniu, które świetnie oddaje ich emocjonalność oraz dynamikę. Większość dialogów jest dobra, ale ten między Erwinem a Praxisem to już czyste złoto – zderzenie dwóch mocnych osobowości i dwóch cwanych wyg, z których każdy wbija szpile drugiemu i żaden nie mówi, co naprawdę myśli.
Ciekawą odmianą od tej politycznej krzątaniny jest opowieść o dzieciństwie Christy, a właściwie Historii Reiss. Tego akurat czytelnicy mogli się spodziewać, i raczej nie spotkał ich zawód – jej losy sporo tłumaczą z jej charakteru i nawet jako niezależny wątek sprawdzają się całkiem nieźle.