Atak Tytanów
Recenzja
Armin, na bogów, co oni tobie zrobili? Przepełniony zgrozą wpatrywałem się w kaleką i zdeformowaną istotę z siódmego tomu Ataku tytanów, szczerze niepewny, czy to naprawdę on. A jednak to był on, musiałem w końcu zaakceptować tę prawdę i wynikający z niej lovecraftowski koszmar. I nie skończyło się na tym, o nie, późniejszy smutny los Levia przepełnił mnie równą odrazą oraz zgorszeniem. Rozpacz i mrok, które spowiły moją istotę, rozpraszał tylko drobny, ledwie dostrzegalny promyk nadziei – może, być może, jest szansa, choć promyk nadziei, że Hajime Isayama zacznie rysować lepiej? Są ku temu pewne podstawy, w siódmym tomie zdarzają się momenty znośne. Jednak gdy tylko czytelnik zacznie łudzić się, że wyższa jakość się utrzyma, pojawia się jakiś kadr‑zgroza. Niektóre z nich to ja bym zrobił ładniej. I uwierzcie mi, to jeden z najgorszych epitetów, jaki jestem w stanie sobie wyobrazić.
Jak zwykle niedostatki wizualne nadrabia fabuła. Jej ogólny rozwój podąża za tym, czego mogliśmy się spodziewać po tomie szóstym – zapowiadała się jatka z tytanem kobiecym i mamy jatkę z tytanem kobiecym. Jest to jatka urozmaicona rozważaniami, co należy w zaistniałej, i mało dla bohaterów korzystnej, sytuacji zrobić, połączonymi z dumaniem, o co w sumie chodziło dowódcy operacji Erwinowi. Isayama nie przepuścił też żadnej okazji, żeby zakpić z shounenowych tropów. Bohaterowie (szczególnie Eren ma do tego skłonności) próbują robić, co protagonistom młodzieżowych mang by wypadało, a efekty są tragiczne i częstokroć krwawe. Co miłe, nie jest to dekonstrukcja w imię samej dekonstrukcji, a bardziej realizacja określonej wizji świata i moralności, jaka w nim panuje. Nie po raz pierwszy zaskoczyło mnie w Ataku tytanów rozważanie problemów etycznych, i to całkiem niebanalnych, mam też nadzieję, że nie po raz ostatni.
Fabuła Ataku tytanów ogólnie jest nietypowa, co widać szczególnie w tym tomie. Bohaterowie są żołnierzami i robią, co im dowództwo każe, a ich osobista inicjatywa ogranicza się często do tego, jak przeżyć w trakcie misji. Okazuje się, że to całkowicie wystarczy, aby stworzyć emocjonującą historię, przynajmniej w takim świecie przedstawionym. Finał misji zwiadowczej zgrabnie pokazuje, że główne postacie są zawieszone między brutalizmem i prymitywizmem chcących ich pożreć tytanów a wycofanym dowództwem, gotowym płacić życiem poszczególnych żołnierzy za spodziewany zysk dla całej ludzkości. Jeśli to nie jest freudowska metafora, to nie wiem, co miałoby być freudowską metaforą… Mamy jeszcze Erena, którego wyjątkowość polega na zdolności do wykorzystania zwierzęcej siły id w służbie superego, choć nie bez trudności… Zobaczymy, czy moja interpretacja potwierdzi się w następnych tomach!