Berserk
Recenzja
Trolle napadają na wioskę, w której zatrzymuje się Guts wraz z drużyną, przerywając krótką chwilę wytchnienia. Ekipa zdążyła poczynić pewne przygotowania, tak więc nie zostaje całkowicie zaskoczona, jednakże liczebność wroga sprawia, że niełatwo jest zapanować nad sytuacją. Gdyby w grę wchodziło wyłącznie ratowanie własnej skóry, bez wątpienia bohaterowie mogliby łatwiej wykaraskać się z tarapatów. Ponieważ jednak muszą chronić bezbronnych wieśniaków i brać pod uwagę ich poczynania, nie są w stanie działać ze zwykłą skutecznością. Prowizoryczne schronienie w świątyni nie zapewnia całkowitego bezpieczeństwa, a nieprzewidywalność potworów powoduje, że nawet gdy padają dziesiątkami, nie można pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
Guts i Serpico masakrują szeregowe bestie, a Schierke wznosi magiczną barierę wokół kaplicy, jednak tego dnia monstra najwyraźniej uwzięły się na osadę. Pojawienie się ogra i kelpie, zupełnie jakby mistrz gry rzucił kością w tabeli losowych spotkań, czyni sytuację wyjątkowo trudną. Bariera magiczki chroni przed istotami duchownymi, ale nie jest w stanie zatrzymać miotanych przez giganta pocisków. Każde trafienie coraz bardziej narusza konstrukcję miejsca kultu, grożąc jego rychłym zawaleniem. Z kolei paskudny wodny koń chroniący drugiego z napastników okazuje się dla Czarnego Szermierza trudnym przeciwnikiem, stosującym ataki z dystansu, na które miecz niewiele może poradzić.
Wydarzenia pozwalają na nakreślenie widowiskowych kadrów ilustrujących walkę, a jednocześnie są doskonałą okazją do pokazania rozwoju bohaterów. Farnese mimo braku szczególnych umiejętności i niewielkiej przydatności na polu bitwy odkrywa w sobie odwagę, by ryzykować własnym życiem w obronie towarzyszki. Z kolei Isidro, do tej pory beztrosko podążający za swoim „mistrzem” w celu rozwijania szermierczych umiejętności, brutalnie przekonuje się, że jest jeszcze tylko słabym dzieckiem, niezdolnym do stawienia czoła zagrożeniu większemu niż pijani żołdacy i prości wieśniacy, z którymi miał do tej pory do czynienia. Tylko protagonista robi swoje, metodycznie rąbiąc wrogów i zachowując spokój niezależnie od okoliczności. Nawet niespodziewane porwanie jego ukochanej nie robi na nim większego wrażenia. Po prostu wyrusza, by ratować ją ponownie, jak gdyby była to zwyczajna, nudna rutyna.
Kolejny tom mangi, co stwierdzam z zadowoleniem, nie odbiega standardem wykonania od poprzednich. Ponownie otrzymujemy rozkładaną stronę na początku, choć od pyska trolla zdecydowanie preferuję ilustrację po drugiej stronie, ciekawszą zarówno kolorystycznie, jak i pod względem koncepcji. Trzeba jednak przyznać, że oba obrazy znakomicie ze sobą kontrastują. Przekład trzyma sprawdzony poziom, ale do tej pory nie mogę zdecydować, czy wspomnienie o Muminkach na stronie 64 jest genialnym żartem tłumacza, czy niepasującym do całości wyskokiem. Biorąc pod uwagę, że do tej pory nie mogę o tym tekście zapomnieć, wolę postawić na pierwszy wariant i cieszyć się kreatywnością wnoszącą nieco uniwersalnego humoru do ciężkiej treści mangi.