Berserk
Recenzja
Podróż drużyny Gutsa do Elfhelmu okazuje się potencjalnie jeszcze ważniejsza, niż bohaterowie mogli początkowo przypuszczać. Skojarzywszy kilka faktów, Schierke stwierdza, że nie tylko owa tajemnicza kraina może stanowić idealne schronienie dla Casci, ale też władca tych ziem posiada moc, która być może zdoła przywrócić kobiecie osobowość i wspomnienia. To wyłącznie optymistyczne przypuszczenia, ale dla zdesperowanego, pozbawionego nadziei Gutsa nawet minimalna szansa na cud jest na wagę złota. Podstawowym problemem są nie tylko niebezpieczeństwa czyhające po drodze, ale też dystans do pokonania na lądzie i wodzie. Elfhelm leży daleko, dalej niż którykolwiek śmiertelnik odważa się zapuszczać…
Już początkowe etapy podróży obfitują w komplikacje. Towarzysze zatrzymują się na nocleg w opuszczonej chatce, gdzie zaatakowani zostają przez przypominające krokodyle istoty stworzone przy użyciu magii Kushan. Poradziwszy sobie z tym zagrożeniem, stają następnie naprzeciw monstrualnej bestii przypominającej demonicznego słonia. Dla Gutsa to nie pierwszyzna, ale dokuczające wciąż rany utrudniają walkę z przeciwnikiem, który w normalnych okolicznościach nie stanowiłby wielkiego wyzwania. Ów wątek, poza wprowadzeniem do opowieści postaci tajemniczego chłopca uratowanego od wspomnianych potworów, nie ma większego wpływu na historię, stanowiąc zwykły zapychacz powtarzający zgrane schematy. W związku z tym tom 28 nie jest równie interesujący co pozostałe części Berserka. Ciekawsze wątki pojawiają się dopiero na ostatnich stronach, gdy bohaterowie trafiają do nadmorskiego miasta, w którym zbierają się rozmaite armie przygotowujące się do wypędzenia Kushan ze swych ziem. Podczas gdy drużyna orientuje się w okolicy, Schierke ze szlachetnych pobudek pakuje się w nie lada tarapaty i napotyka jedną z nowych towarzyszek Griffitha.
Motywy podróżnicze nie były nigdy najmocniejszą stroną autora i choć tom pochodzi z czasów, gdy poszczególne rozdziały mangi ukazywały się jeszcze regularnie, widać już pierwsze oznaki twórczego kryzysu i fabularnego grania na zwłokę. Scenariusz nadal wciąga, a akcja toczy się wartko, jednakże można pokusić się o stwierdzenie, że cały tom 28 można pominąć bez większej szkody dla ciągłości opowieści. Jego największą zaletą jest ponowne skoncentrowanie wydarzeń na bardziej cywilizowanych rejonach świata, co pozwala docenić powrót do kunsztownych miejskich scenerii i odpocząć, przynajmniej na krótką chwilę, od ciągłego przerąbywania się przez hordy bestii.
Polskiemu wydaniu nie mam nic do zarzucenia, kontynuuje dobry trend wyznaczony przez wydawnictwo J.P. Fantastica. Jedynie stwierdzenie o „panu generale” na stronie 160 brzmiało dziwnie w ustach postaci stojącej z dużym prawdopodobieństwem w hierarchii wyżej od dowódcy sił zbrojnych. O ile nie są mi znane szczegółowe informacje na temat struktury dowodzenia armii Kushan, tak zdaje się to po prostu kwestią specyfiki języka oryginału.