Berserk
Recenzja
Trzeba otwarcie przyznać, że potencjał Berserka do kreowania emocjonujących walk od kilku tomów powoli, acz systematycznie spadał. Autor wykorzystywał rozmaite pomysły na urozmaicenie sytuacji, dając przeciwnikom nowe umiejętności lub przewagę liczebną, porywając ukochaną protagonisty i wzbogacając drużynę o nowe postaci, jednak wszystko to napotykało istotne ograniczenia. Od kiedy manga porzuciła klimaty stylizowane na historyczne i skupiła się na pełnym bestii mrocznym fantasy, nawet tak potężny wojownik jak Guts był na straconej pozycji. Gdyby wygrywał pojedynki za każdym razem tylko determinacją, sprytem i szczęśliwym zbiegiem okoliczności, istniałoby ryzyko rosnącej wtórności, a idea zemsty za doznane krzywdy pozostałaby wyłącznie w strefie marzeń. Miura wprowadził więc dwa rozwiązania mające temu zapobiec i oba można zobaczyć w dwudziestym szóstym tomie mangi.
Siłą zewnętrzną mogącą pomóc w poważniejszej sytuacji jest widziany już wcześniej tajemniczy rycerz w hełmie (?) w kształcie czaszki. Pojawia się on ponownie, ratując Gutsa z opresji i przy okazji ujawniając swą tajną broń przeciw Apostołom – upiorny miecz przekuty w nietypowych okolicznościach ze zdobytych amuletów. Choć zapewne to nie ów jeździec ostatecznie kreowany jest na osobnika mającego pokonać siły zła, jego rola z pewnością pozostanie istotna, nawet jeśli miałby pojawiać się tylko wtedy, gdy autor zagalopuje się w utrudnianiu życia drużynie i niezbędny będzie deus ex machina. Nie jest to rozwiązanie eleganckie, ale skuteczne, zaś tajemnicza przeszłość rycerza czyni z niego postać intrygującą, mogącą w toku fabuły odpowiedzieć na wiele istotnych pytań.
Kolejnym pomysłem, także odtwórczym, ale logicznie wpasowującym się w charakter protagonisty i jego sposób walki, jest pradawna zbroja szalonego wojownika wykuta przez krasnoludzkich mistrzów. Pozwala ona noszącemu ją śmiertelnikowi ignorować ból i pozbyć się wewnętrznych ograniczeń powstrzymujących ciało przed uszkodzeniem samego siebie na skutek nadmiernego wysiłku. Wojownik staje się o wiele potężniejszy i zdolny walczyć nawet po odniesieniu poważnych ran, jednak płaci za to wysoką cenę. Nie tylko przestaje zwracać uwagę na swe obrażenia i mimo zwycięstwa może po walce paść trupem, ale też wpada w szał bojowy, stając się potencjalnie groźny dla osób postronnych. Mimo to pancerz wydaje się jedyną metodą, by dorównać coraz groźniejszym wrogom pod względem szybkości i siły. Miecz Czarnego Szermierza od dawna był bronią zdolną unicestwić demoniczne monstra, problemem było przekroczenie granicy ludzkich możliwości tak, by w ogóle przeciwnika trafić. Przeklęty artefakt staje się więc złem koniecznym, z którym Guts wraz z towarzyszami będą musieli nauczyć się żyć.
Oba rozwiązania są proste, ale wszak Guts jest nieskomplikowanym osobnikiem. Wraz z drużyną kroczy przed siebie, stawiając czoło kolejnym zagrożeniom, i nawet jeśli autor wspomagać ich będzie w mało oryginalny sposób, całokształt mangi wciąż prezentuje się świetnie. Polskie wydanie, ponownie zaopatrzone w kolorowe rozkładane strony, ale jednocześnie schludnie minimalistyczne, również nie zawodzi.