Fairy Tail
Recenzja
Podczas gdy Rada Magii debatuje nad użyciem magicznego działa orbitalnego w celu zapobieżenia planom aktywacji systemu R, obecni na wyspie magowie Fairy Tail przymierzają się do rozwiązania problemu w bardziej konwencjonalny sposób, czyli poprzez skopanie kilku tyłków należących do czarnych charakterów. Pomysł równie subtelny, co zazwyczaj skuteczny, ma jedną zasadniczą wadę. Czas ucieka, gdyż Rada w każdej chwili może zdecydować się na użycie Etherionu, niszcząc wyspę i każdego, kto się na niej będzie wówczas znajdował. Członkom Rady wciąż brakuje zgodności, ale Seigrain używa coraz skuteczniejszych argumentów, by przekonać pozostałych magów do swego drastycznego pomysłu. Natsu i spółka muszą się więc śpieszyć, jednakże na drodze pojawiają się niespodziewane trudności.
Mashima przyznaje w posłowiu, iż nie chciał napuszczać na siebie dawnych i nowych towarzyszy Erzy, gdyż było mu zwyczajnie żal postaci. W ostatniej chwili wymyślił więc dodatkowych przeciwników, elitarnych zabójców z trudniącej się tym niechlubnym procederem gildii Zakonu Czaszki. Konfrontacja Natsu z Wallym i Millianą ma charakter czysto komediowy, zaś poważniejsze tematy zostawiane są na później. Mimo to w jedenastym tomie nie brakuje humoru podczas pojedynków, spowodowanego zarówno zwariowanymi mocami, którymi dysponują bohaterowie, jak i ich wyrazistymi charakterami.
Istotną zaletą serii, widoczną w szczególności w niniejszym wątku, jest również żwawe tempo akcji. Na przestrzeni niecałych dwustu stron autor zdołał zmieścić łącznie trzy walki zakończone i jedną przerwaną w kulminacyjnym punkcie, co dla wielu autorów jest wyczynem nieosiągalnym. To wszystko ma miejsce pomimo braku konkretnego planowania, potwierdzając skuteczność spontanicznej twórczości w niektórych ściśle określonych przypadkach. Jedenaście wydanych tomów prezentuje pomysłowość i świeżość pomimo ewidentnej prostoty.
Wakacyjna przerwa w cyklu wydawniczym polskiej wersji nie wypłynęła negatywnie na jakość komiksu. Tomik prezentuje się stylowo i solidnie, nie odstając od wcześniejszych pod względem tłumaczenia i warstwy technicznej. Wraz z rosnącą na półce kolekcją doceniam też coraz bardziej konwencję kolorystyczną okładki, dzięki której manga zdecydowanie wyróżnia się na tle innych, najczęściej utrzymanych w odcieniach czerni lub bieli z pstrokatymi dodatkami. W fanowskiej kolekcji tytuł ten ma swoje niezaprzeczalne miejsce ze względu na walory estetyczne i choć zawdzięczamy to głównie stronie japońskiej, to wciąż miło obserwować rosnące starania o nawet tak marginalne elementy wydania.
W kwestii dodatków jedenasty tom jest relatywnie skromny. Czytelnik znajdzie w nim wspomniane już wcześniej posłowie autora, tradycyjną galerię prac fanów i powracający kącik pogaduszek Miry oraz Lucy.