Fairy Tail
Recenzja
Bratobójcza walka pomiędzy magami Fairy Tail wciąż trwa, zaś zastawione przez Freeda pułapki wprowadzają dodatkowy chaos. Czas płynie nieubłaganie, a wciąż nie udało się pokonać żadnego członka gwardii Laxusa. Uwięziony w siedzibie gildii Natsu nie może ruszyć kamratom na pomoc, wobec czego sytuacja prezentuje się wręcz beznadziejnie. W chwili zwątpienia i kryzysu pomoc nadchodzi z nieoczekiwanej strony. Dzięki sztucznemu oku zaklęcie zamiany w kamień nie podziałało na Erzę równie skutecznie jak na pozostałe kobiety z Fairy Tail. Titania błyskawicznie wyrusza, by odnaleźć Evergreen i zmusić ją do cofnięcia czaru oraz uwolnienia pozostałych magiczek, co mogłoby wyrównać szanse. Jakby tego było mało, w mieście pojawia się Mistgun, ponoć jeden z najpotężniejszych członków gildii. Mimo swej skrytej i wycofanej natury postanawia najwyraźniej wyjść z cienia i wspomóc towarzyszy w walce z uzurpatorem.
Mashima w pogaduszkach na obwolucie przyznaje, że początkowo myślał o pokazaniu typowego dla shounenów przyjacielskiego turnieju, jednakże ostatecznie wątek zmieniony został na poważne zmagania, w których stawką jest nie tylko przyszłość gildii, ale również życie jej członków. Podniesienie stawki było słuszną decyzją, bo wprowadza odpowiednie napięcie i niepewność, zastępujące obstawianie, kto okaże się najsilniejszy w ściśle kontrolowanych, bezpiecznych warunkach. Co więcej, autor funduje czytelnikom dodatkowe emocje, zapowiadając na marginesie przyszły zwrot akcji i kolejne czające się w ukryciu zagrożenie, przy którym nawet obecny kryzys wydaje się banalny.
Czternasty tom mangi to przede wszystkim seria pojedynków, dająca nowym magom okazję do popisania się swoimi umiejętnościami. Tempo jest szybkie, a rezultaty nie zawsze oczywiste, dzięki czemu czas przy lekturze płynie przyjemnie. Żałuję jedynie, że Mashima postanowił w jednym z przypadków sięgnąć po motyw rycerza w lśniącej zbroi pojawiającego się na ratunek Lucy, gdyż jest w tym bardzo niekonsekwentny i deus ex machina stosuje w mandze według własnego widzimisię.
Dodatkowi bohaterowie posługujący się nowymi rodzajami zaklęć to jak zawsze tłumaczeniowe wyzwanie, tym bardziej że w zależności od zapisu w oryginale nazwy czarów oraz imiona postaci pozostawiają niejednokrotnie sporą swobodę interpretacyjną. Paulina Ślusarczyk‑Bryła dzieli się z czytelnikiem swoimi przemyśleniami na ten temat w posłowiu, ujawniając kulisy pracy i trudności w obliczu narastającej liczby technik i rodzajów magii. Pojawiają się przypadki, w których przekład jest kłopotliwy nie tylko ze względu na polskie brzmienie, ale chociażby potencjalną zbieżność z już użytymi określeniami. Zbiór notatek na temat wszystkich bohaterów i ich umiejętności musi być przerażającą plątaniną zależności, powiększającą się z każdym kolejnym tomem, dlatego ten gatunek mangi, mimo pozornej prostoty, kryje dodatkowe wyzwania.
Oprócz kilku słów od tłumaczki materiały dodatkowe zawierają zwyczajową galerię prac, posłowie autora ujawniające ciekawostki na temat technicznych aspektów pracy rysownika i związanych z tym wyzwań, a także odpowiedzi Miry i Lucy na rozmaite pytania czytelników. Dociekliwość fanów nie zna granic i po raz kolejny udowadniają oni, że każda, nawet najdrobniejsza nieścisłość zostanie dostrzeżona. Zastanawia mnie jedynie, jak wiele z późniejszych rozwiązań fabularnych inspirowanych jest takimi właśnie pytaniami.